fbpx

Pizga na dworze, a co pizga na słuchawkach? – Albumy zimowe

Zima to taki magiczny okres, w którym bez żadnych wyrzutów sumienia możemy zamknąć się w obrębie naszych czterech ścian. Otulamy się ciepłym kocykiem, pijemy kakałko od mamusi i załączamy album, który idealnie wkomponuje się w lodowaty, szarobury zaokienny klimat. Jako redakcja, chcemy przedstawić wam naszych osobistych towarzyszy zimnych wieczorów.

Bisz i jego „Zimy” oraz „Ukryte w Śniegu”

Muzyka śnieżnych pól i krótkich dni. Różowych nocy, ciepłych ust i wietrznych chwil…

W 2007 Bisz postanowił pokazać wszystkim, jak w drobnych niuansach i mikro szczegółach najzimniejszej pory roku odnaleźć urok i estetykę. Krótką EP-ką pod tytułem Zimy, wyprodukowaną przez Kosę, sprawił, że padający śnieg i szron osiadły na starych rynnach, ożyły i zaczęły mienić się w odcieniach mnóstwa metafor i refleksji.

Na początku 2018 z kolei zdecydował się kontynuować ten motyw i nagrać pod bardzo klimatyczne produkcje Elhuany, duchową spadkobierczynię dzieła sprzed 11 lat. Tak powstało Ukryte w śniegu EP– mroźna podróż, którą słuchacz pokonuje, wydając ten charakterystyczny dźwięk skrzypienia śniegu, gdy się po nim chodzi.

Tym razem jednak raper z Bydgoszczy zdecydował się o wiele mocniej rozwinąć zimową konwencję. Ta płyta od pierwszego utworu wprowadza słuchacza w nieodgadniony, mistyczny świat śnieżnych duchów i dawnych, ukrytych pod lodem mitów. Ten album ma narratora! – „Narracja” to ogólnie słowo klucz przy opisywaniu tego dzieła. Za drugim podejściem autor Wilka Chodnikowego nie stworzył jedynie poetyckiego pomniku dla tej pięknej strony zimy, lecz o wiele rozleglejszą opowieść. Zawędrujemy w niej po wielu gorzkich refleksjach na temat bycia artystą, zahaczymy o patos i wiele nurtów filozoficznych, nauczymy się nie gardzić zawartymi w życiu tajemnicami, zaczerpniemy porad z pradawnych kodeksów i ponadczasowych postaw oraz zmierzymy się z siłą nieuniknioną, jak każda kolejna zima – przemijaniem.

Bisz, niczym wiekowy mędrzec w chacie gdzieś w górach w środku stycznia, duma nad swoim losem i życiem, a każda myśl to kolejny unikatowy płatek, nad którym warto się zatrzymać i wziąć pod mikroskop, żeby w pełni zrozumieć, jak złożone jest to, co zostało ukryte w śniegu. Niepodważalny must-have na chłodne wieczory w domowym zaciszu! ~ Raportażysta

Myslovitz – Korova Milky Bar

Mój osobisty hymn smutnych, zimowych wieczorów odkąd właściwie pamiętam. Złoty okres w twórczości Myslovitz. Większość osób kojarzy tę płytę pewnie głównie z utworu „Chciałbym Umrzeć Z Miłości”. Utworem, wydawałoby się, przygnębiającym do cna.

Z Korova Milky Barem jest jednak tak, że im dalej, tym lepiej. To znaczy gorzej. Za każdym razem, gdy wydaje się, że nie może być ciężej, smutniej, a jednocześnie piękniej, trafia się numer przebijający poprzedniego depresyjnego lidera. Korova „działa” właściwie na każdej płaszczyźnie. Co oczywiste, teksty są niesamowicie przeszywające, ale cała warstwa muzyczna, prowadzona powoli za rękę przez przewodzącą gitarę, idąc w sukurs z liryką, przez 55 minutach materiału emanuje zimowym chłodem. No prawie. „Acidland” jest na tej płycie chyba tylko dlatego, że autorzy bali się o zdrowie psychiczne słuchaczy.

P.S. Cytując jeden z komentarzy pod płytą na YouTube’ie: Shame on you, Spotify! ~ Kuba Wojakowicz

Nick Cave & The Bad Seeds – Skeleton Tree

Teoretycznie mógłbym wstawić tu każdą płytę autorstwa Nicka Cave’a. Jego muzyka od zawsze jest raczej melancholijna, spokojna, oszczędna w formie. Niekiedy utwory są wręcz mówione. Skeleton Tree jest jednak płytą wyjątkową. Naznaczona rodzinną tragedią wokalisty, kojarzonego z jego niesamowicie niskiej i głębokiej barwy głosu.

W 2015 roku 15-letni syn Cave’a, Arthur, popełnił samobójstwo, skacząc z klifu pod wpływem LSD. I choć większość utworów została napisana i skomponowana przed tym wydarzeniem, to nagranie Skeleton Tree nastąpiło niedługo po wspomnianym wydarzeniu. Czuć to w każdym dźwięku wyśpiewanym przez Cave’a. Każdy utwór nabrał dodatkowej głębi. Teksty w formie poezji śpiewanej dotykają mocno tematyki absolutu i sensu egzystencji człowieka. Czyli czegoś, o czym każdy choć raz rozmyślał podczas zimowego wieczoru.

Niezwykłą jest historia mojego ulubionego utworu z tej płyty, „Girl In Amber”. Napisany przed śmiercią Arthura, wraz z nią otrzymał nowe znaczenie, o czym sam Cave wspomina w jednym z wywiadów. Przeszywające smutkiem chórki w kontekście stają się jeszcze smutniejsze. Przeczytałem kiedyś gdzieś, że kluczem do zrozumienia Cave’a jest to, żeby wyłączyć myślenie, zamknąć oczy i po prostu czuć. Tak więc teraz wszyscy zamykamy oczy… ~ Kuba Wojakowicz

wszedzieZUBER – Mroki

Chociaż minął zaledwie rok od premiery, to już w jej momencie wiedziałem, że Mroki staną się zimowym klasykiem i podziemnym symbolem smutku. I tu nie chodzi o to, że są tam jakieś nawiązania do tej pory roku, zsamplowany skrzypiący pod butem śnieg czy charakterystyczny smak palonego na zimnie kiepa. To jednak najlepiej ukazany na bitach potworny chłód smutku, rozczarowania i minimalnej dozy życiowej frustracji. Może trafia do mnie dlatego tak bardzo akurat zimą, bo jest ona naturalnie depresyjnym okresem, a w tym roku depresyjnym podwójnie. Poprawie humoru nie sprzyja pandemia, a w sukurs smutnemu zjawisku krótszych dni idzie temperatura, ograniczone kontakty międzyludzkie i ogólne zamieszanie — bo zaraz koniec roku, bo prezenty, bo chaos i zwiększone tempo życia.

Mroki to historia o wielokrotnie łamanym sercu i braku umiejętności godzenia się z rzeczywistością, a jednocześnie nie jest infantylnie i rozpaczliwie przekazywana. „Martwego Lasu” czy „Życiowstrętu” nie posłuchasz w ciepły, letni poranek, który względnie daje Ci na sam start dnia energię do życia. Prędzej zrobisz to wpatrując się w zaśnieżone ulice przy ciepłym kaloryferze, popijając herbatę i czując wręcz namacalną już samotność. Posłuchasz Mroków, kiedy psycha is sitting.

To płyta, w której nie odnajdzie się każdy, ale zimą najlepiej ją zrozumieć. Tym bardziej, kiedy literatura Borszewicza nie jest nam obca i potrafimy odnaleźć w liryce Żubera zręcznie wplecione follow-upy do książki Mroki. wszedzieZUBER w ogóle tą płytą wbił się do kanonu najbardziej smutnych raperów w podziemiu. Tak to już bywa. ~ Patryk Roszyk

Podsumowanie

Z okazji nadchodzących świąt, chcielibyśmy życzyć wam szczególnie zdrowych, pogodnych świąt spędzonych w rodzinnym gronie.

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.