fbpx

Dobry raper z dobrym producentem robią dobrą płytę *ZASKOCZENIE* – Recenzja HVNCWOTÓW

Na horyzoncie majaczy stacja końcowa tegorocznej hip-hopowej wycieczki. I powiem wam, całe szczęście, bo muzycznie ten rok wymęczył mnie niesamowicie. Albo moje oczekiwania postanowiły zdobyć K2, albo faktycznie polski rap Anno Domini 2022 złapał zadyszkę. Na szczęście im bliżej Mikołaja, tym lepsza muzyka gości na głośnikach i słuchawkach. Szanowni państwo, posłuchajmy dla odmiany czegoś nowego. Przed państwem HVNCWOTY.

Płyta na wskroś dosłowna

Duet Soulkatt i Barto Pete nie mógł się nie udać, a na pewno nie mógł nie narobić hałasu, przynajmniej w światku podziemnym. Znakomity, legendarny wręcz producent… A obok Soulpete. Nie tym razem. Produkcją płyty zajął się Piotr, rapem Bartłomiej, całość została dopełniona przez kilku jegomościów, kolegów po fachu, maźnięta ładną grafiką, wykończona nienagannym masterem. Co nam z tego wyszło? Kawał dobrego projektu. Bardzo dosłownego projektu.

Wszystko czego spodziewasz się po produkcie znajdziesz w ulotce. W tym wypadku alegorią produktu jest album, naturalnie nijak wpisujący się w ramy komercyjnego tworu, alegorią ulotki pierwszy z singli. Od razu wiedziałem na co się nastawiać, mimo że nie lubię być przygotowany na muzykę, której oczekują. Wolę się zaskoczyć, przyjąć z otwartymi rękoma dzieło autora podane mi na tacy, wbić się widelcem i sprawdzać jak zareagują kubki smakowe. Czego można oczekiwać po istnym mistrzu samplingu w Polsce? Po prostu dobrego samplowania. Dostarczone. Soczystość bębnów, głębokość dętych (które Soulpete uwielbia) i złożoność bardzo prostych dźwięków sprawiają, że żądam instrumentali z tej płyty. Najlepiej na święta, od Mikołaja.

Dosłowność z akapitu przejawia się głównie w tekstach, które wybrzmiewają mocno swojsko, ale i po prostu szczerze. Gdy Bartek rapuje nam w pierwszym kawałku o Jetixie i jedzeniu suchego chleba pod nieobecność rodziców, spowodowaną ciągłą pracą i gonitwą za pieniądzem, nie sposób oczami wyobraźni skoczyć w przeszłość. Progress od zeszłorocznego Yuppie? Nie. Barto Katt to ten sam dobry raper, który po prostu sprawnie pisze teksty, ubierając je w bardzo proste słowa. One tu działają najlepiej. Nie macha nam przed nosem dyplomem z filozofii i chwała mu za to. Oczywiście, bardzo łatwo jest przesadzić w którąś ze stron. Kluczem do sukcesu w przypadku HVNCWOTÓW jest ubieranie prostoty w bardzo krzykliwe ciuszki.

Wóz albo przewóz

Nie wiem, czy jest w ogóle sens się rozwodzić nad tym, jak dobre bity potrafią wyjść spod ręki Piotra. Gość ma niesamowite ucho i umiejętności łączenia kafelków. Jeszcze rok temu dałbym sobie uciąć rękę, że Barto Katt umie rapować tylko na bitach Barto Katta. Dziś ta recenzja ukazałaby się jeszcze później, ponieważ jedną ręką pisze się dosyć trudno. Zbicie piątki z Soulpetem to był bardzo dobry ruch. Bartek zachłysnął się świeżym powietrzem, czuć że jego, bądź co bądź ,charakterystyczne flow, nabrało drugiego życia. Zeszłoroczne Yuppie nie było oldschoolowe. W sumie nie było też newschoolowe. Ustalmy, że ten zwariowany, eklektyczny mix był Barto Kattowy i wróćmy do narracji. Zeszłoroczne, Barto Kattowe Yuppie wyciskało ze słuchacza siódme poty i w tym wypadku to komplement. A HVNCWOTY? Możesz usiąść wygodnie w kanapie i otworzyć piwko. Nawet kapci nie musisz ściągać.

Płyta jest powolna, nie śpieszy się z zachwycaniem nas, nie robi tego od pierwszego utworu. Nie męczy uszu hałaśliwymi instrumentalami, kompozycje są idealnie skrojone pod leniwy odsłuch. Oczywiście bywają momenty bardziej agresywne, jak np. kawałek „Skaza”. Przekrojówka klimatyczna nie jest tak szeroka, jak na wspominanym kilkukrotnie Yuppie, ale nie jest też tak zawężona, jak tematyczne albumy Soulpete’a. Jest mocno wyważona, balansując między melancholijnymi, długimi opowieściami, po mroczniejsze i brudniejsze dźwięki, wyrywające nas raz po raz z odpoczynku. To nie tylko zasługa Piotra, ale i odpowiedniego dostosowywania się tempem rapu Bartka. Widać, że panowie nie stworzyli tego dzieła na pół gwizdka. Ba! Tutaj użyto przynajmniej 3-4 gwizdków.

Concertina

Ta płyta nie jest idealna, ale umówmy się, że ideały nie istnieją, jeśli tylko zignorujemy muzyczny gust Marcina Flinta. Na szczęście, a raczej: do przewidzenia było, że HVNCWOTY nie będą miały wad, a raczej drobne rysy i usterki. Przede wszystkim kilku gości, którzy zdecydowanie odstają poziomem od Bartka. To zabawne, że akurat ten zarzut wystawiam jako pierwszy, podczas gdy featuringi na albumie to prawdopodobnie najlepsze gościnki w tym roku w polskim rapie. Rewelacyjny Rau, nie zgorszy Bober, klasyczny Laik. Ale po drugiej stronie barykady bardzo schematyczny rap Mioduli czy zwyczajnie słaba zwrotka Nawaja.

Kolejna ryska na tej perfekcyjnej powierzchni pojawia się gdy zdasz sobie sprawę, że w zasadzie brak tu solidnego repeat value. Jasne, odpalisz drugi raz „Albo rybki albo akwarium” czy „Motywatora finansowego”, ale HVNCWOTY albo bierzesz w całości, albo nie bierzesz ich wcale. To oczywiście żaden poważny zarzut, bo taki był pewnie zamysł projektu, i tak został on wystrugany. W zasadzie, to nie ma co się doszukiwać na siłę. Jakbym ponarzekał na Bartka, że nie wymawia dokładnie R, to wyszedłbym na niezłego niewiadomo kogo, a nie chcę być niewiadomo kim.

A więc. Dzisiejsi bohaterowie raczej czerpią na bezwadzie, ale z racji na to, że w naszym kraju jest 38 milionów selekcjonerów, polityków i lekarzy – sami postawcie diagnozę. Mi się ich słucha przyjemnie, bez zbędnych grymasów.

„Do wora i do Wisły“

Chapeu bax. Mamy do czynienia z jednym z najlepszym albumów w tym roku. I tak, Barto Katt znowu będzie tym raperem, którego przeczytasz w topce roku Sajko i powiesz, że nigdzie poza Sajko go nie widziałeś. I dobrze. Zobaczysz pierwszy, drugi raz, powiesz koledze, kolega koledze, kolega kolegi rodzinie i takim sposobem wszyscy razem się zgodzimy, że HVNCWOTY to kawał solidnego płyciwa. Polecam ze znaczkiem jakości.

Korekta: Bartosz Biegun

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.