fbpx

TUZZA – GIARDINO – recenzja

Po wydaniu w 2019 roku dwóch EP-ek przyszła pora na to, by Ricci oraz Benito byli w stanie opłacić Ci bilet na wyprawę pomiędzy południowymi Włochami a warszawskimi blokowiskami. Jednak, żeby wyrobić sobie jakąkolwiek opinię na temat tej płyty, trzeba zrobić więcej niż tylko ją przesłuchać. Album “Giardino” wymaga przede wszystkim wczucia się w klimat – warstwa liryczna stoi tutaj na drugim miejscu. Niektórzy pewnie powiedzieliby, że miejscami bywa monotonnie, lecz czy faktycznie powinno się to zarzucić chłopakom z Tuzzy?

Na nowym projekcie pada wiele słów o zastrzykach sporej dawki pieniędzy i posiadaniu drogich rzeczy materialnych, które nie uczynią z człowieka lepszej osoby. Usłyszymy o wyróżnianiu się duetu poprzez tworzenie muzyki trafiającej do niewielkiej grupy i byciu wręcz unikatami na polskiej scenie rapowej. Tezy te serwowane są na zmianę z opowiadaniami o niedosycie, związanym z ciągłą chęcią doskonalenia samych siebie. Posiadanie dobrych ludzi dookoła siebie również odgrywa ważną rolę w ich życiach, co zaznaczają, między innymi, obecnością utworu o tytule „Paranza”.
Patrząc całościowo pod względem lirycznym, mimo wielu podobnych do siebie wersów, każdy kolejny track różni się od swojego poprzednika. Ukryte drugie (albo nawet i trzecie) dna przy użyciu licznych odwołań do mitologii, słynnych sportowców czy wydarzeń, o których mówiło się na skalę światową, pełnią rolę świetnego dopełnienia. Mimo że teksty zostają tym, co powinniśmy stawiać na ostatnim miejscu w przypadku ich twórczości, to jednak warto się do nich jakkolwiek odnieść – z pewnością nie powalają one na łopatki, ale nie zmienia to faktu, iż można znaleźć wśród nich kilka perełek.

Singlami, w mojej opinii, zostały najlepsze tracki z całego „Giardino”, ale i wśród reszty albumu istnieje parę wartych uwagi utworów (przykładowo „Młody Dorian” czy nawet „Cullinan”). Nad całym projektem pracowało wielu przeróżnych producentów i trzech muzyków, a i tak wszystko zostało utrzymane w typowym dla chłopaków klimacie. „Dragon Balls” stworzony wraz z Sylvaną to przeokropnie trapowy kawałek, do którego bujać będzie się większość słuchaczy tego materiału. „Haute Couture” nagrane w kolaboracji z Taco, który mimo nie najlepiej rzuconych wersów, bezbłędnie wpasował się w brzmienie Tuzzy, wypada co najmniej interesująco. „Warszawska Nike” została natomiast jednym z bardziej chillowych utworów, a Don Rabitos swoim wspólnym refrenem z Riccim nadaje kawałkowi blokowiskowego sznytu. Producenci, jak i featy na plus – każdy dołożył całkiem sporą cegiełkę do tego projektu, a efekt finalny wypadł zaskakująco dobrze.

Można mówić, że przecież istnieje na rynku masa raperów, którzy równie często (nad)używają autotune’a, a spod ich pseudonimów wychodzą rzeczy na miarę złota. Wyżej wspomniany duet z pewnością zasługuje na wyróżnienie pod względem formy, bo poza Riccim i Benito raczej nie będziemy w stanie wskazać artystów, którzy tak bardzo nadają swoim kawałkom zachodnie brzmienie. Włoski klimat i zabawa głosem to cechy najbardziej charakterystyczne dla Tuzzy. Niektórzy z pewnością nie staną się nagle ich fanami i całkowicie to rozumiem – nie jest to bowiem muzyka, która będzie uwielbiana przez większą część słuchaczy, ale za to będzie efektownie trafiać w swoją niszę.

Z pewnością można powiedzieć, że nie jest to „Fino Alla Fine”, które dwa lata temu odbiło się sporym echem i zaskarbiło sobie sympatię wielu słuchaczy. „Giardino” również wypada w porządku i na pewno znajdzie swoich zwolenników. Osobiście zamierzam wracać do tej płyty, na pewno nie z tak dużą częstotliwością co do poprzednio wydanych dzieł, niemniej jednak jest to projekt, któremu warto dać szansę.

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.