fbpx

To do nich należało podziemie w 2020 roku!

Dużo z naszej strony było apropo ubiegłego roku narzekania. Może jesteśmy trochę malkontentami, ale potrafimy też wyróżnić artystów, jakich wszyscy powinni w końcu docenić. Bo dobrze zrobionej muzyki było bardzo dużo, ale zrobić dobrze muzykę, a zrobić dobrą muzykę – to dwa różne pojęcia. Podziemie niespodziewanie pokazało pazur, a te zestawienie ma pokazać na kogo czas zwrócić uwagę. Oni w tym roku jeszcze mocniej namieszają!

Szychvl

Jego obecność w czołówce podziemia podkreśliła płyta Pokój 2020. Chociaż na Spotify ma tylko tysiąc słuchaczy miesięcznie, to ilość jakościowej muzyki, którą wypuszcza jest odwrotnie proporcjonalna do mizernej ilości odbiorców. Szychvl ma jeden problem — wadę wymowy (z którą i tak łatwiej go zrozumieć niż wielu raperów bez niej). W jego wypadku to jednak tylko jeden z niewielu mankamentów. Moje oczekiwania wobec niego się sprawdziły i jeśli dalej będzie zaliczał tak duży progres, to kto wie, może już niedługo sięgnie po niego jakiś majors.
Patryk Roszyk

Baron

Styl unikat, raper, który wytycza swój własny wave w podziemiu. Wiecie — macie ludzi robiących trap, nawijających pod bumbapy, pod drille, ludzi, których można zamknąć w konkretne ramy. A Baron to jest po prostu Baron — gość, który stoi konkretnie z boku podziemia i sieka wysublimowane teksty przepełnione emocjami i panczami. Ciężko z uwagi na bogatą podziemną karierę nie zaliczać go już do grona jego legend, natomiast wydaje mi się, że jego prime-time dopiero nadejdzie.
Patryk Roszyk

Barto’cut12

Zmiana ksywy na wersję bardziej fonetyczną to tylko jedna z niespodzianek, o jakie nikt nie pytał, ale każdy od Bartka potrzebował. Sztuczne Kwiaty to dla przykładu, czyli dopracowywany od dłuższego czasu album, wyprodukowany w pełni przez zainteresowanego, który znany wcześniej raczej z bardziej staroszkolnych podkładów tutaj postawił na… Nie no, ja nie umiem opisać stylu, jaki narzucił temu albumowi. Jedno jest pewne — mamy do czynienia z kolejnym producentem, jakiego można rozpoznać po samym brzmieniu, zarówno na wcześniejszych, nibytrueschoolowych projektach, na drugiej najlepszej płycie tego roku według naszej redakcji, na abstrakcyjnych potupajkach w duecie z Kozą, jak i na wrzuconym pod koniec roku instrumentalnym albumie, utrzymanym w lołfajowym klimacie. Niby jest ta bariera, od której można się odbić, w postaci wady wymowy, ale proszę Was — po dwóch numerach to już jest najwyżej ciekawy feature, a po dwóch albumach trademark, który jest w pełni kompatybilny z chorymi wizjami autora.
Bartosz Biegun

zdechły osa

Już nie podziemie, ale jeszcze nie mainstream. Z całą pewnością na tyle duża wszechstronność, że grzechem byłoby mówienie o nim „raper”. Brudny styl, przepełniony buntem, zaczyna wdzierać się do świadomości coraz większej rzeszy odbiorców i trudno nie mieć wrażenia, że osa z tego roku wycisnął ile się dało. „ADHDLGBTHWDP” stoi w mojej osobistej topce utworów z 2k20, a apetyt na cały krążek osy jest ogromny. Unikat, fenomen, ewenement. Nawet jeśli to nie do końca ten sam styl, co jeszcze kilka lat temu, to cieszę się, że jego muzyka delikatnie się „znormalizowała”, a przy tym nie straciła sznytu i pazura.
Patryk Roszyk

Młody Dzban

Gdzieś w betatestach pierwszego PBB (kontynuacja jest bliżej niż myślicie!) użyłem Dzbana do określenia czym jest prawdziwa istota punchline’u. W sensie fajnie, jeśli są wordplaye i skillsy, ale poza tym ta linijka musi po prostu uderzać, stąd na przykład taki zachwyt wersem „Czuję się jak jasnowidz // czekaj, miałem wizję: Jesteś arcychujowy” Białasa. Tym cechuje się też Dzban. Jego wersy po prostu uderzają. W tym roku również nie w kontekście bitewnym, czy comedy rapowym. Pomimo klasycznej dla tego artysty stylówy w Lovesongach, to przecież Nic śmiesznego to nie jest jakaś pusta bragga, a numery z Osą to już w ogóle odmienny lot, na którego rozwój czekam chyba najbardziej w świeżo rozpoczętym roku.
Bartosz Biegun

Bażant

Raper świeżo po premierze krążka, który jeszcze nie był jego sprawdzianem, bo ten dopiero nadejdzie. Nic Dobrego O Polsce już recenzował Bartek Biegun i zrobił to najlepiej jak się dało. Bażant zalicza się do grona raperów, którzy w 2021 roku powinni bez większych problemów ugrać najwięcej i przebić się do mainstreamu. Charyzmatyczna nawijka, niebanalne teksty i błyskotliwa spostrzegawczość. Nie liczę na to, że stanie się polskim slowthaiem, ale liczę na to, że będzie jeszcze lepszym obserwatorem życia.
Patryk Roszyk

Koneser

Koneser to postać, która na tej liście wiele osób zdziwić. Nocny Sosa to przecież, można by powiedzieć, relikt starych czasów. Aczkolwiek negowanie jego tegorocznej działalności byłoby po prostu zgoła ignorancją. Zaczęło się robić o nim głośno przy premierze „JEŚLI UMRĘ WIEDZ, ŻE WAS NIENAWIDZIŁEM”, a następne jego utwory popłynęły na fali sukcesu poprzedniego. Catchy flow, niesamowite wyczucie rytmiczne i charyzma. Chwila moment i już na beacie miał 2K’a z Graczykiem czy Fast Life Sharky’ego. Największym jego sukcesem w tym roku zdecydowanie jest „Karaluch”, który jest jak dla mnie totalnym kosmosem. Jeśli miałbym wybrać jednego artystę, na którego wzór wszyscy będą robić trap, to jest to Koneser, bez zastanowienia.
Oliwier Sordyl-Kuś

Hałastra

Hałastra jest duetem, który po cichu przejmuje ten bajzel. Jak dla mnie za rok, dwa zagarną powstałą niszę po Hewrze czy Mobbyn. Bezpardonowy rap, który opowiada o warszawskich perypetiach. Pojawili się rok temu ze swoją pierwszą płytą Pierwsza Sztuka, która nie zawojowała sceny mimo dobrego, jak na pierworodny projekt, odbioru. W tym roku dostaliśmy Sztuki Arkana złożone z odrzuconych tracków z obecnie tworzonego albumu. Powiem tak — jeśli odrzuty tak brzmią, to ja nie wiem, czy jestem gotowy na finalny twór. Dawno nie widziałem tak gęstego klimatu na żadnej z płytek, wszystko wciąga nas w wir wydarzeń, opowieści i totalnie zatracamy się w projekcie. Niekonwencjonalne podejście do miksu wokali, nieoczywiste gry słowne, potężne one-linery, które można powtarzać jak mantrę — jak dla mnie miód. Myślałem, że ten album to ewenement w ich twórczości, aczkolwiek ostatnie działania obaliły moją tezę i pokazały, że chłopaki doskonale wiedzą co robią.
Oliwier Sordyl-Kuś

275 (Marcel x Mati)

JWP wyciągnęło rękę i grzechem byłoby za nią nie złapać. Dołączenie w te kręgi przyniosło dla chłopaków wiele dobrego i powoli zaczynają się przedstawiać gronu słuchaczy, do których pasują swoją stylistyką. Nawijka Marcela, chociaż wydaje się być czasami prosta, to dużo zyskuje charyzmą i zacięciem, a w swej prostocie jest bardzo ujmująca. Mati to ogromnie wszechstronny producent. Chłopakom brakuje już jedynie nagrania jednego hitu, który byłby tym samym, czym „WHOOP?” było dla Okiego. Oby takie uderzenie przyszło niebawem.
Patryk Roszyk

EMAS

Żeby nie było — piszemy o facecie, który w 2011 roku miał na albumie W.E.N.Ę, Laika, Jeżozwierza, Quiza czy Etena, w 2016, Zkibwoya, a wydawało go QueQuality, za to w 2020 Małolata, Pezeta, Jana-Rapowanie czy Michała Szczygła. Na wydawnictwie również Pezet. Z takim portfolio nie powinno być żadnej przesłanki, by wspominać tę ksywę w odległości mniejszej niż dziesięć wyrazów od słowa „podziemie”. Wyszło jednak jak wyszło, mamy tu klasyczny przykład rapera, który jest zbyt dobry, a przy tym zbyt mało przebojowy dla niedzielnego odbiorcy. Wraz z premierą Zapomniałem Podlać Kwiatów trochę ulega to zmianie, dzięki przystępniejszemu niż trueschool brzmieniu. Cytując klasyka: „I bardzo, k*rwa, dobrze”, bo w utopijnej wizji wielu z nas, to właśnie tak powinien wyglądać mainstream!
Bartosz Biegun

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.