fbpx

TikTok, szkoła muzyczna, wychodzenie z podziemia – wywiad z Martyną Cyrko

Ostatnimi czasy, TikTok stał się wręcz kopalnią młodych, początkujących muzyków. Niestety, spora część społeczeństwa podczas uruchamiania tej aplikacji odczuwa jednak przeokropne zażenowanie. Sama miałam do niej podejście dość sceptyczne, ale wciągnęłam się – podczas kwarantanny stała się moim must have, a w ciągu ostatnich miesięcy zaistniało dzięki niej wielu artystów. Pozostało mi tylko poprzeglądać, czym interesują się młodzi ludzie w przedziale wiekowym 10-18 lat, by wśród masy szamba, które codziennie się tam wylewa, znaleźć perełkę.

Kim tak właściwie jest Martyna?

Link do tracku Cymera oraz Cyrko ponad rok temu latał po fejsbukowych grupkach. Odpaliłam go wtedy z ciekawości, bo nie ukrywam, bardzo lubię kobiece głosy w rapie. Pomyślałam od razu, że dziewczyna ma spory potencjał, tym bardziej patrząc na jej wiek, bo dopiero w tym roku skończyła 18 lat! Od tamtego momentu jej kawałki sporadycznie pojawiały się w podziemiu. Marzec, pandemia oraz TikTok to trzy kluczowe słowa. W zakładce „Dla Ciebie” co chwila ukazywały się filmiki nagrywane pod jedną, tę samą piosenkę. Jak się później okazuje, autorką jest właśnie Martyna. Lekki szok, szybkie wejście na YouTube – ponad milion odtworzeń teledysku. Jakim cudem została zauważona i skąd wziął się aż tak duży skok wyświetleń? W końcu pod klipem widnieją blisko 2 miliony odsłon, a na TikToku prawie 400 tysięcy. Jakaś internetowa drama, może genialna promocja? Nie do końca, ale o tym opowiedziała nam już sama autorka.

Martyna Kupińska: Pierwsze pytanie na pewno słyszane jest przez Ciebie najczęściej, ale niestety bez tego tematu się nie obejdzie. Spodziewałaś się, że Bobobo jakkolwiek wystrzeli pod względem wyświetleń?

Martyna Cyrko: Nie spodziewałam, ale mega się ucieszyłam. To wszystko było dla mnie zaskoczeniem, bo piosenka wyszła pod wpływem emocji, właściwie tak jak każda przeze mnie wypuszczona. Nie promowałam wcześniej żadnej z nich na TikToku, więc pierwszy raz spotkałam się z tak dużym odbiorem na wspomnianej aplikacji oraz innych portalach społecznościowych.

A sądzisz, że gdyby nie TikTok to twoja kariera poszłaby takim torem? Przez użycie innych mediów uzbieranie takiej liczby chyba trwałoby dłużej. Wydaje mi się, że aktualnie przy TikToku, SoundCloud czy chociażby YouTube stały się trochę „gorszym” środkiem przekazu, o ile można tak to nazwać.

TikTok stał się ostatnio jedną z topowych aplikacji, mnie samej zdarza się coś tam od czasu do czasu poprzeglądać. Obecnie jednak bardzo trudno jest się wybić na Youtubie czy SoundCloudzie, na których można zresztą usłyszeć moje początki. Ludzie zazwyczaj nie szukają nowych artystów, przez co bywają oni lekko niezauważalni. Przy dzisiejszym zasypie młodych twórców, zakładających własne kanały i próbujących swoich sił w muzyce, ciężko jest się nawet pokazać szerzej. Każdy ma kolegę rapera (śmiech). Na TikToku działa to trochę inaczej. Fragment, który udostępniłam, przyjął się dlatego, że wiele dziewczyn w podobnym wieku mogło się z nim utożsamić. Nie chcę być jednak kojarzona z byciem TikTokerką, bo sama wstawiam tam jedynie swoje utwory. Nie mówię, że bycie nią to coś złego, ale poświęcam się muzyce, więc chciałabym być znana z tworzenia jej. Zdaję sobie za to sprawę, że to zaledwie początek mojej przygody i jeden z wielu kamieni milowych, które jeszcze przede mną.

Zastanawia mnie kwestia klipu, ponieważ nie jest on zbyt profesjonalny, występują w nim Twoi znajomi. Godne podziwu jest, że udało wam się tak zgrać, bo bywa to ciężkie. Miewaliście zgrzyty lub faile na planie?

Był to pierwszy tego typu projekt, który realizowałam, na dodatek kręcony bardzo spontanicznie. Zależało mi głównie na tym, żeby nagrać go w miarę szybko, ale niestety zajęło to o wiele więcej czasu niż się spodziewałam. Premiera planowana była na styczeń, doszło jednak do kilku zgrzytów przy postprodukcji. Gdyby to zależało ode mnie, teledysk wyszedłby znacznie wcześniej, jednak nie posiadałam zaplecza, które by mi na to pozwoliło. Cała organizacja przebiegała dość amatorsko – ja nie miałam żadnej konkretnej wizji, a nagrywki odbywały się w grudniu i parę dni przed wrzuceniem piosenki do sieci, czyli w marcu. W teledysku natomiast bierze udział, między innymi, moja przyjaciółka, która jak na swój wiek ma naprawdę wysoko rozwinięty warsztat taneczny. Chciałam po prostu, żeby pojawiły się w nim bliskie mi osoby, bo czułam się dzięki ich obecności pewniej przed kamerą. Wszyscy występujący w klipie byli dla mnie dużym wsparciem, za co jestem im wdzięczna.

Co do znajomych – pamiętam, że na samym początku nagrywałaś dość dużo rzeczy z Cymerem. Jak się poznaliście, z której strony padła propozycja jakichkolwiek dogrywek i skąd wziął się pomysł na kolektyw CYL?

Poznaliśmy się z Kubą na obozie tanecznym parę lat temu. Nie utrzymywaliśmy ze sobą kontaktu, lecz później zaczęliśmy obracać się w gronie tych samych znajomych, więc nasze drogi coraz częściej się przecinały. Pierwszy wspólny track został nagrany w kuchni u naszego przyjaciela. Z początku spotykaliśmy się dość regularnie, żeby razem tworzyć – to była nasza forma spędzania czasu. Wkładaliśmy w to mnóstwo pracy oraz serca, przy czym z biegiem czasu zakumplowaliśmy się. Muzyka wiele znaczy zarówno dla mnie, jak i dla Kuby. Pomysł na nazwę CYL pochodzi od dwóch wspólnych liter z naszych nazwisk – CYmer oraz CYrko. Skoro tworzyliśmy ze sobą, to nie widzieliśmy sensu zakładania dla mnie osobnego kanału. Ja swoje projekty podsyłałam Kubie, on realizował je, a następnie wrzucał na kanał. Mi to pasowało oraz było wygodne, bo nie potrafiłabym ogarnąć wielu rzeczy związanych z publikacją.

fot. Janek Heck
fot. Janek Heck

Na kanale CYL pojawił się również track o tytule Feniks. Był on pierwszym opublikowanym przez Ciebie kawałkiem? Wydaje mi się, że swojego czasu gdzieś tam w podziemiu się on przewijał, sama znam go, między innymi, z grupki Sajko.

O proszę (śmiech). Tak, mój debiut był właśnie w Feniksie. Odbiór tej piosenki był w sumie pozytywny i dość spory, jak na pierwszy utwór wypuszczony przeze mnie publicznie.

Obstawiam, że po zobaczeniu tak sporej ilości wyświetleń ktoś mógł się Tobą zainteresować. W moim odczuciu jest to trochę fenomenem, że przez aplikację, która głównie służyła do użytku przez młodszych odbiorców, ludzie faktycznie dostają później propozycje poważniejszych współprac. Demówki zostały wysłane, a może ktoś sam się do Ciebie odezwał?

Póki co planuję podłapać inspirację oraz tworzyć. Aktualnie śledzę poczynania dwóch wytwórni muzycznych w Polsce oraz bardzo jaram się całą ich działalnością. Myślę, że jest to dość spore wyzwanie, które dla mnie pozostaje również spełnieniem marzeń, by znaleźć się i pracować wśród takich osób. Natomiast odezwał się do mnie pewien producent. Obecnie tworzymy razem, niedługo kończymy wspólny projekt. Ogólnie jestem otwarta na wszelkie propozycje.

Pojawiły się bardziej konkretne plany, takie jak współprace z producentami, a także wspominasz o dwóch wytwórniach, które w pewien sposób Cię zainteresowały. Na Twoim Instagramie widnieją covery piosenek paru polskich artystów, w tym Bedoesa, a na Spotify za to spora liczba utworów spod szyldu SBM.

Tak jak mówisz, na Spotify raczej wszystko widać. Twórczość chłopaków śledzę na bieżąco, ale kiedyś nie słuchałam polskiego rapu. Przekonałam się do niego dopiero w gimnazjum i tak pozostało. Od zawsze słucham za to dość zróżnicowanej muzyki, ponieważ od dziecka uczęszczam do szkoły muzycznej i uczę się też muzyki klasycznej. Zdecydowanie częściej odpalam jednak SBM (śmiech).

Myślę, że tworząc muzykę na pograniczu rapu tak jak ty, wręcz staje się oczywistym, że trochę czerpie się od innych artystów. Zaliczyłabyś kogokolwiek z chłopaków do swoich inspiracji?

Gdy zaczynałam przygodę ze słuchaniem polskiego rapu bardzo polubiłam Białasa i Bedoesa. Mam do nich sentyment. A czy się kimś inspiruję? To, co tworzę i to, co chcę tworzyć, jest odmienne od muzyki chłopaków. Staram się kreować coś swojego, ale mogę powiedzieć, że w pewien sposób motywują mnie oni do działania.

Z tego co widziałam parę osób w komentarzach nadawało Ci również tytuł młodszej Dziarmy. Założę się, że to przez ten babski vibe, który w ostatnim czasie spodobał się słuchaczom. Zapewne nie zgadzasz się z tym i uznasz to za niesłuszny osąd, ale warto rozwiać wątpliwości. Inspiracje Agatą pojawiają się w Twojej twórczości? Słuchasz artystek pochodzących z polskiego rap community?

Nie uważam, żebyśmy z Dziarmą robiły coś tego samego pokroju. Jednak faktycznie, jest bardzo mało dziewczyn, które podejmują się tego gatunku, przez co może się wydawać, że niektóre utwory brzmią podobnie. Podobają mi się jej niektóre kawałki, tak samo i Rosalie., ale nie śledzę ich w takim stopniu, jak innych artystów z tej branży.

Indywidualizm u artysty zawsze pozostaje. Nie samym rapem człowiek żyje, a u Ciebie słychać parę pomieszanych ze sobą gatunków. Prawdopodobnie dzięki temu powstały kawałki, takie jak Szepty czy Zmysły, które są dużo bardziej melancholijne. Zdecydowanie łatwiej pisze się o emocjach negatywnych niż byciu szczęśliwym.

Myślę, że indywidualizm to ważna kwestia, bo świadczy o tym, co chcemy przekazać, jak się z czymś utożsamiamy i jak chcemy przedstawiać to innym. Kiedy byłam dzieckiem, to moim autorytetem byli popowi wokaliści, przykładowo Justin Bieber. Imponował mi jego głos oraz konsekwentne dążenie do celu, mimo bardzo młodego wieku. Chwytliwe melodie, delikatne brzmienia – to jest coś, co bardzo lubię sobie pograć na pianinie, przy okazji podśpiewując. Starałam się komponować, wielokrotnie układając proste dźwięki, a następnie słowa, lecz nigdy nie spisywałam tego na papier. Wpływ mają na mnie natomiast wydarzenia z mojego życia oraz ludzie, którzy są dla mnie ważni. Jestem emocjonalną osobą, a muzyka pozwala mi odetchnąć, wyżyć się w pewien sposób. Po zrobieniu takiej piosenki jest mi łatwiej. Uważam, że jest to też swojego rodzaju odwaga, bo czasem niełatwo podejmuje się niektóre tematy.

Sama uważam, że Twoja twórczość, jak na osobę młodą, jest dosyć emocjonalna. Słychać, że robisz muzykę z pasji, czy to na featach, czy solowo. Wspomniałaś o Justinie, który zaczynał swoją karierę w nastoletnim wieku, grywając chociażby na ulicach, siedząc z gitarą w ręku. Ty, jako że chodzisz do szkoły muzycznej, od dzieciństwa grywasz za to na fortepianie.

A wszystko zaczęło się w przedszkolu. Miałam znakomitą nauczycielkę, która prowadziła zajęcia artystyczne i grała na pianinie. Spodobało mi się to, byłam zafascynowana. Prosiłam rodziców o zapisanie mnie do szkoły muzycznej, marząc o nauce grania na fortepianie. Byłam jednak za młoda, żeby odbyło się to tak szybko (śmiech). Zapisy zaczynały się od zerówki, więc moja przygoda rozpoczęła się dopiero wtedy. Bywało ciężko, bo w takiej szkole wymagania są niemałe. Nauczyła mnie ona jednak systematyczności, cierpliwości, a także pokory oraz akceptacji siebie, jak i drugiego człowieka. Później uczęszczałam jednocześnie do studia teatralnego. Uczestniczyłam w przeróżnych projektach, ale pod pryzmatem egzaminów w obu szkołach musiałam zrezygnować. Po ukończonym pierwszym stopniu szkoły muzycznej zapisałam się na taniec, dokładniej hip-hop. Tańczyłam w formacji, jeździłam na zawody. Uwielbiam ten klimat i dalej staram się brać udział w konkursach, mimo tego, że zdrowie mi na to nie pozwala. Następnie poznałam Cymera, a za namową przyjaciół, rok temu zgłosiłam się na egzaminy do szkoły muzycznej. Tym razem padło na wokal i… dostałam się. Jednak jako że chodzę jednocześnie do liceum oraz szkoły muzycznej, obowiązuje mnie nauka w jednej oraz drugiej. Jest tego dużo, czasami potrafię wracać do domu nocą. To dość wyczerpujące, ale lubię swoją codzienność.

Połączenie szkoły muzycznej z liceum bywa niewyobrażalnie ciężkie, lecz zastanawia mnie jedno. Tutaj stykają się ze sobą dwa światy – muzyczny i przyziemny, zwany codziennością. Muzyce poświęciłaś spory kawałek swojego życia. Często gdybasz o tym, co by się stało, jakby to nie wypaliło?

Uważam, że zawsze potrzebny jest „plan B”. Moim głównym celem jak na razie jest zdać maturę; to mój priorytet. Chciałabym natomiast widzieć siebie za parę lat w zawodzie, który będzie mnie satysfakcjonował i będę w nim szczęśliwa. Szczególnie chcę iść w kierunku artystycznym. Nie jestem w stanie określić, co dokładnie chcę na ten moment, ale mam na siebie kilka pomysłów. Biorę pod uwagę to, że nie zawsze wszystko się sprzedaje, trzeba być świadomym takich rzeczy.

Zostając przy szkole muzycznej, nasuwa mi się myśl dotycząca występów. Z tego co wiem, w takiej szkole odbywają się często egzaminy, więc granie przed innymi osobami pewnie nie jest dla Ciebie aż taką nowością.

Co do egzaminów, to odkąd pamiętam, zawsze bardzo mnie stresowały. Zauważyłam natomiast, że kiedy śpiewam, ten stres nie jest na tyle silny, co w przypadku grania kilku utworów z pamięci przed komisją. W dalszym ciągu mam jednak wielką tremę, mimo tego, że występowałam za dzieciaka na scenie teatralnej czy filharmonii.

A koncerty lokalne w mniejszych klubach zdarzało Ci się grać czy nie było jeszcze takiej okazji? Sporo teraz utrudniła też niestety pandemia, przynajmniej w przypadku organizowania eventów.

Nigdy nie miałam okazji śpiewać swojej piosenki publicznie. Zdarzało się to jedynie przy znajomych, lecz raczej były to małe grupki ludzi. Dostałam oferty zagrania czegoś po pandemii, niestety wszyscy wiemy jaka jest sytuacja. Póki co nie grałam jeszcze swoich numerów przed publicznością, ale nie mogę się tego doczekać!

Kolejnym, równie znaczącym punktem na Twojej mapie prócz Filharmonii Gorzowskiej, stała się ulica Pocztowa. Ze względu na to, że Gorzów to totalnie obce mi miasto, przybliżysz czym to miejsce dla Ciebie jest i czemu zostało okrzyknięte tym ważnym?

Jeśli chodzi o samo miasto – jest ono dosyć małe i praktycznie każdy tu siebie zna czy kojarzy. Pocztowa jest ulicą, na której odbyła się jedna z dość sporych imprez. Było o niej całkiem głośno w Gorzowie, a samo wydarzenie jestem w stanie porównać nawet do filmu „Project X”. Nie za bardzo powinnam też zdradzać szczegółów tego wydarzenia, ale wiele się na nim działo i osobiście wspominam je pozytywnie.

Kończąc wywiad, pora na gwóźdź programu. Jest to bardzo fundamentalne pytanie dla całej redakcji Sajko, więc oczywiście warto zastanowić się dłużej. Pomidorowa z ryżem czy makaronem?

Na bezglutenie, czyli ryż. Chociaż kiedyś wybrałabym makaron. Dużo zależało od mamy. Jednak jej się nie odmawia, no a babci to już wręcz grzech (śmiech).

Chciałabym serdecznie podziękować Martynie za możliwość przeprowadzenia wywiadu, jednocześnie zachęcając Was do sprawdzenia wcześniej wspominanej w tekście współpracy Cyrko wraz z producentem znanym pod pseudonimem ΤΞ₭ƎИ.

Korekta: Daria Pikulska, Bartosz Biegun

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.