Przyłu w solowej, ale trochę innej odsłonie
Od Stowarzyszenia Umarłych Raperów minął nieco ponad rok. Wtedy VBS z Przyłucem wydali lekko chaotyczny, ale i bardzo emocjonalny album, jak przystało na dwóch młodych artystów. Swoich słuchaczy pozostawili natomiast z pewnego rodzaju niedosytem. Ich drogi po nagranym projekcie chwilowo się rozeszły, lecz mimo to, Bartek nie próżnował i jego kariera zaczęła nabierać tempa. Nie rozstał się on z pisaniem gościnnych zwrotek innym raperom, a w listopadzie mogliśmy zobaczyć go przy okazji kolejnej edycji Młodych Wilków. Pod koniec maja bieżącego roku przychodzi do nas wraz z nowym materiałem, a ja z ręką na sercu mogę powiedzieć, że na razie jest to jedna z bardziej ujmujących płyt, jakie miałam okazję w tym roku przesłuchać.
Co prawda, za pasem dopiero połowa roku, więc czeka nas zapewne jeszcze wiele premier równie świetnych albumów. Niemniej jednak, wśród takiego tłoku, na myśl mogą przychodzić pytania dotyczące tego, co ma w sobie Juniper, że zostaje stawiany wręcz na piedestał. Przede wszystkim – jest on maksymalnie przyjemny, nie wymęczy potencjalnego odbiorcy, a nawet, mimo ogromnej różnorodności, nie można zarzucić mu braku spójności. Przyłuca również bez dwóch zdań cechuje melodyjność, przez co chłopak dosłownie lawiruje między różnymi stylami, dodatkowo potrafiąc odnaleźć się w każdym z nich. Choćby nawet tytułowy kawałek jest tego idealnym przykładem, a „Usta” czy „Bis”, będące mega sentymentalnymi oraz romantycznymi wyznaniami, są jednymi z tracków, które nie dość, że chwytają za serce, to maksymalnie oddają jego warsztat wokalny. Chłopak, który został obdarzony takim talentem, może (niestety lub stety) stanowić pewnego rodzaju przekleństwo i działać na niekorzyść kolegów z branży.
Płacz dorosłości opakowany w szczęście i resztki dziecinności
Przez cały materiał, my jako słuchacze, jedynie podążamy za Bartkiem i obserwujemy drogę, którą krąży między dzieciństwem a nadchodzącym dość sporymi krokami, dorosłym życiem. Moim skromnym zdaniem, filarem tego materiału stała się liryka, a raczej zawarta w niej szczerość. Przerywniki, jakby rodem wyjęte z typowych osiedli, gdzie większość z nas bawiła się w policjantów i złodziei czy anse-kabanse, zostawiają po sobie ślady wręcz dziecięcej radości i prawdziwości. Odchodząc jednak od tego, z drugiej strony usłyszymy dojrzałość, która najwyraźniej zagościła u rapera na dłuższy czas, co oczywiście przekłada się także na porządne repeat value. Cholernie nostalgiczny „Carnival” oraz będący singlem „Władca Much” to jedne z najbardziej emocjonalnych, pod względem tekstu, utworów na tym albumie, i na szczęście nie jedyne.
Produkcyjnie jest świeżo, a nad płytą pracował ogrom producentów, co jak dla mnie stanowi bardzo duży plus. Natomiast w przypadku featów pozostanę gdzieś pośrodku. Karian oraz Deys stają się mistrzami utrzymania odpowiedniego klimatu w „Przysięgam, że knuję coś niedobrego” i przyznam, że jest to jeden z moich faworytów. „After” z dobrze znanym nam Kartkym czy „Wiara” z drugim, młodowilczym raperem, również wypadają jak najbardziej w porządku. Jedynie przy remixie z refrenem wspomnianego już zawodnika QueQuality, odnoszę jednak wrażenie, że cały utwór momentalnie traci aurę, utworzoną przez Przyłuca oraz Zethę w oryginalnej wersji utworu. Kolejnym minusem pozostaje również strasznie generyczna zwrota Aviego, która jest niestety po prostu monotonna. Tak jak cenię sobie jego twórczość w duecie z Louisem, tak w tym przypadku nie przemawia to do mnie w żadnym stopniu.
Płyta nieidealna, lecz ze szczerością na pierwszym miejscu
Krótko już podsumowując, Bartek przy tworzeniu tego materiału oddał sto, a może nawet dwieście procent siebie – tego nie można mu odmówić. Patrząc na to, jak bardzo Przyłu otworzył się przed odbiorcą, pozwalając grać emocjom przysłowiowe „pierwsze skrzypce”, nazwałabym Junipera swego rodzaju pamiętnikiem dorastającego wciąż chłopaka. Owszem, ta płyta z pewnością nie jest idealna (jak większość zresztą), jednak ma ona w sobie coś, co przyciąga do siebie słuchacza, jednocześnie zatrzymując go na dłużej. Mnie również to spotkało, a więc oddaję swoje serce w ręce tego piekielnie utalentowanego artysty i czekam na kolejne nowe eksperymenty!