fbpx

Odsłuchaj jeszcze raz mordo, siądzie. Serio – Recenzja COCK.OZ MIXTAPE

Środowisko małego miasteczka nie rozpieszcza. Kolega o imieniu Mateusz uzależnił już połowę ziomali, a dziewczyny zamiast wspinać się po linie życia na szczyt, wolą się puścić. Wtenczas pojawia się Kaz Bałagane, potrafiący bezbłędnie opisać miejską rzeczywistość, ubierając ją w przezabawne słowa, którymi potem posługuje się pół rocznika z Twojej szkoły.

Nie jest to jednak komediowy rap…

…który ma na celu rozbawić. Kazek zawsze potrafił jedną zwrotką wywołać u odbiorcy wrażenie, że to, co słyszy, widział już na własne oczy. Potrafił skłonić do refleksji, jednocześnie wyśmiewając pewien typ zachowań. Potrafił pokazać klasę, jednocześnie pokazując drogę. Wszystko to zakropione niepowtarzalnym stylem sprawiało, że płyt Kaza się nie słuchało — przez nie się płynęło. Tym bardziej boli wers „Jedyne co bym zmienił, to swój styl na Locie„. COCK.OZ MIXTAPE promowany jest jako najlepszy dotąd krążek Bałagane. Pytam więc, co sprawiło, że nowa płyta nie podnosi poprzeczki? Za tytułową namową kolegów przesłuchałem COCK.OZ wielokrotnie. Zapraszam Was do przeczytania moich przemyśleń!

Kiedyś to było — Płacz recenzenta

Nazywanie coraz słabszych numerów „świeżym podejściem” jest sportem narodowym w Polsce. Przed pierwszym odsłuchem postanowiłem mimo wszystko odciąć się od wymagań, nadziei i porównań, tworzonych przez mózg spragnionego fana. Wyszło to lepiej dla  COCK.OZ, ponieważ ten krążek w porównaniu do wcześniejszych wypada gorzej, niż rozpatrywany oddzielnie. Ujmę to tak: jest to jedna z najsłabszych płyt Kaza, a zarazem jedna z najlepszych płyt wydanych w tym roku. Możecie pomyśleć, że to zbyt mocne słowa wobec albumu, który tak naprawdę nie jest zły i jeśli chcemy pogłaskać Kaza po głowie, to mamy za co. Mamy natomiast również prawo do tego, by z łezką w oku powiedzieć, że to już nie to samo.

Każdy rok, no to mój rok — Jestem król

Całą płytę streściłbym słowem „bangier”. Nie jest to plus, zważywszy na to, że Kazek posiada potężny wachlarz emocji, jakie potrafi w słuchaczu pobudzić. Zacznę od męczącej monotonii, która towarzyszyła odsłuchowi. Nie mówię, że każdy kawałek robiony był na jedno kopyto. Na COCK.OZ MIXTAPE znajdziemy numery wakacyjne, krwistą bragę i coś na wieczór z drugą połówką.

Monotonia natomiast pojawia się w tekstach, które pozbawione jakiejkolwiek głębszej treści, traktują głównie o tym, że Kaz jest teraz bogaty, ma najlepsze dziewczyny, a wszyscy wokół lubią coś wciągnąć. Mimo zachowania zabawnej konwencji, nawijka pozbawiona jest już elementów, które dawały to, za co kochamy Bałagana. Jest śmiesznie, albo poważnie, ale w większości nie jest na tyle głęboko, by zatopić się w przemyślenia. Widać, że Bałagane zdaje sobie sprawę z wysokiej pozycji, jaką zajmuje obecnie na scenie, ale my też zdajemy sobie z niej sprawę. Nie trzeba nam już przypominać. Na poprzednich krążkach Kazek potrafił przeplatać przeróżne tematy z byciem narcyzem. Na tej po prostu nim jest i na każdym kawałku daje nam to do zrozumienia.

Nie dogram się, bo coś mi nie gra — Featy

Kolejnym słabym elementem owej płyty są niektóre featy. Wjazd Tektoniki w „Milionerek Skit” przywodzi na myśl nawijki licealistów, którzy po roku rapowania postanowili pierwszy raz nawinąć coś szybciej i agresywniej. Kaczy Proceder prawdopodobnie nagrał zwrotkę przed pierwszym odsłuchem podkładu i zapomniał jej wyrównać. Pomijając teksty w stylu „Możesz być kim chcesz, wybór jest tylko twój/ / robić coś cały czas, nie przeszkodzi ci żaden ch*j”, ta zwrotka jest asłuchalna pod względem spójności i techniki.


Z drugiej strony niesamowite wrażenie zrobiła na mnie Matkaboska w „Szukam Cienia” i jest to jeden z niewielu kawałków, które trzymają wspomniany wyżej magiczny klimat. Z featów, które zasługują na poklask zdecydowanie warto zwrócić uwagę na Młodego Drona, odnajdującego się idealnie w klimacie kawałków takich jak „Blueface”. Nie wiem też, czy byłoby możliwe dobranie lepszych artystów do tercetu „W Materiale” niż Hałastra.

Wczoraj czepiali się za słowa — Na czynniki pierwsze

Mimo, że sentymentale na COCK.OZ nie trzymają poziomu poprzednich płyt, jeden przynajmniej próbuje — „DOREX”, nagrany w stylu „starego Kazka”. Po pierwszym odsłuchu płyty byłem zszokowany, że to jedyny numer, który mi na niej tak naprawdę siedzi. Ucieszyłem się też, że nie jestem jedyny, choć inaczej ubrałbym to w słowa:

„Szukam cienia” wspomniany wyżej, również w klimacie wakacyjnego sentymentala, podczas kolejnych odsłuchów dał mi do zrozumienia, że pierwsze podejście do krążka nie zawsze daje nam obraz tego, jaki on jest, a raczej tego, jaki jest względem naszych oczekiwań — świetny kawałek! Z bangerów, które w zasadzie przeważają na COCK.OZ MIXTAPE, wyróżnia się „Money Mitch”. Jedną z największych wad, o której muszę wspomnieć jest to, że wszystkie numery z potencjałem na największe bangery płyty sprawiają wrażenie, że to już było! „Trendsetter”, „All day Everyday” i inne z największych hitów Kaza mogłyby równie dobrze pojawić się na płycie zamiast „Opalonego chama” czy „Multi Pochette”.

A to grane nuty są baranie — Beaty

COCK.OZ MIXTAPE świeci przede wszystkim niesamowitymi podkładami. Zacznijmy od Berviego, którego wielu z Was może nie znać. Warto obserwować tego młodego kota! Beat do intro pt. „Mgła” jest tak gruby, jak wasze dziewczyny według Kazka.

„Money Mitch”, jeśli chodzi o produkcję, znajduje się poziom wyżej od rzeczy nazywanych w Polsce hitami, a beat jest tak dobry, że nawet człowiek mówiący o tym, że jest foliarzem, brzmi na nim niesamowicie rozsądnie.
Jeśli chodzi o Blueface, byłem pewny, że gdzieś to już słyszałem i zacząłem szukać sampli w numerze WWO „Sen”. Chwilę później przypomniałem sobie sławny wers Kazka: „Jakiś gamoń pyta się co to za sampel, a to grane nuty są baranie” i wróciłem do odsłuchu, by delektować się podkładami Atuta, który zrobił na tej płycie to, co umie robić najlepiej!

Podsumowanie

Zapytacie pewnie, co w takim razie sprawia, że COCK.OZ MIXTAPE odstaje poziomem od poprzednich produkcji Kaza? Powiedziałbym, że przede wszystkim brak głębi. Niektórzy pewnie zaśmieją się słysząc, że recenzent doszukuje się magii w płytach, których słucha. Może powinienem skupić się na ksywkach, przekminionych wersach i otoczce graficznej. Tymczasem ja uważam, że owa magia jest niezmiernie istotna. Jest to coś, czego nie można opisać słowami, więc spróbuję sformułować tezę oddającą mój pogląd: Jest to dobra płyta, ale po latach nie będziemy jej pamiętać, w przeciwieństwie do poprzednich magicznych produkcji Kaza. Nie mamy tu ani jednego numeru, który ruszy serce, nie tylko sprzęt. Nie dostaliśmy tu ani jednego numeru, nad którym możemy się pochylić na dłużej. Na dzisiaj to wystarczy, ale myślę, że kolejne takie płyty mogą przelać czarę goryczy i uważam tę prognozę za usprawiedliwioną w pełni.

Tym niemniej płytę uważam za dobrą, wyprodukowaną na bardzo wysokim poziomie, z solidnymi ksywkami (niekoniecznie robiącymi na niej dobrą robotę), nadającą się do samochodu i na imprezę, a zarazem gorszą niż poprzednie, ze słabymi momentami i jedną ze słabszych w dyskografii. Odsłuchałem krążek wielokrotnie, by utwierdzić się w przekonaniu, że moje ostre słowa nie stoją w sprzeczności ze mną, więc jeśli któryś z psychofanów zorganizuje na mnie zamach, to zginę z czystym sumieniem. Peace!

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.