fbpx

Punchline w stronę naszych kucharek. Recenzja „Kuchni Polskiej” i „Fundamentu”.

Bardzo nie chcę pisać tej recenzji. Nawet nie przez to, że jestem leniem, który zarwał ostatnie dwie nocki bingwatchując Better Call Saul, żeby teraz ledwie żywy siadać do klawiatury (notatki robiłem w pełni sił, żeby nie było!). Bardziej chodzi o to, że Knapa naprawdę lubię, uważam, że jego lot jest jak najbardziej potrzebny na naszej scenie, UNDAKNAP wymieniałem jako co najmniej trzeci najlepszy album ostatniego roku, a jak zaświeci słonko to nie było lepszego, choćby się Janki i Bonsoule wściekły. Sytuacji nie poprawia fakt, że o Kuchni Polskiej autor pisze jako o swojej najbardziej szczerej płycie w życiu. Dostaliśmy dwa krążki, które, mimo że wydane i sprzedawane są razem, pozwolę sobie w recenzji rozgraniczyć, żeby jeden nie tracił przez drugiego.

Aleks dograł gitarkę, to w ramach pikanterii

Okładka Kuchni Polskiej autorstwa Łukasza Wasilewskiego.

Zacznijmy właśnie od Kuchni Polskiej, bo wydaje mi się, że to ten projekt jest tym „głównym”. Album w całości wyprodukowany przez Młodego, producenta znanego z zespołu Heavy Mental oraz współpracy z KRS-Onem. Jak więc można się spodziewać, jest truskulowo. Bity w wielu utworach zostały uzupełnione o elektryczną gitarę obsługiwaną przez Aleksego, który jak w cytacie, dodaje pikanterii. Niezbyt mam się do czego przyczepić. Bębny są na swoim miejscu, bas przygrywa jak przystało na album jednej z ostatnich ostoi funku w Polsce. Sample w większości dobrze komponują się z tematyką utworów, dając duże pole do popisu gitarzyście. Największym produkcyjnym grzechem według mnie była próba nadania wyniosłego i ważnego klimatu numerowi Bąbel nie śpij. Użyty tam sampel miał pewnie kontrastować z delikatnym, genialnym refrenem Grubego Józka, a właściwie tylko drażni swoją agresją. Tempa są niewielkie, czasem skutkuje to chilloutem, znacznie częściej niepokojem. Tym wywoływanym przez podkłady i tym przez formę rapera.

Górnolotnie? Człowieniu, to przyjemnie przyziemne

Nie zrozumcie mnie źle, Knap jest świetnym raperem. Płodny jak niewielu, poziom, jaki serwował na sześciu (!) albumach w tamtym roku, był wręcz zatrważająco równy, zawsze wysoki. Z tego co można wywnioskować, większość tamtych tekstów to półfristajle, pisane w momencie produkowania bitu. Na Kuchni Polskiej Knap ma za to coś do powiedzenia i nie są to rzeczy tak trywialne, jak to, że wicher piździ na wydmie. Poświęca sporo zwrotek, by potępić wszechobecną komercjalizację, konsumpcjonizm, globalizację, uzależnienia od elektroniki. Momentami przekaz jest wręcz punkowy. Na tym albumie słyszymy człowieka tęskniącego do natury i naturalnych relacji z ludźmi, który z jakiegoś powodu znalazł się w świecie, który nie został dla niego skrojony. Knapini jest niebywale inteligentnym człowiekiem, to rdzenny raper o swoich poglądach i uważny obserwator. Często filozofuje, przekazując swoje spostrzeżenia w utworach, czasem ubierając je w metafory, czasem mówiąc o nich wprost. I to są wszystko mądre rzeczy. I ważne. Niestety, dobra płyta potrzebuje odpowiedniego wyważenia między treścią a formą, tutaj suwak został zbyt skrajnie przesunięty.

Jeden z najlpeszych refrenów na Kuchni Polskiej

W dobie, kiedy słuchacz jest przyzwyczajony do większej ilości bridge’ów i refrenów niż rapu, Knap oldschoolowo wrzuca prawie w każdym utworze po trzy szesnastki. Nie mamy rapujących gości, przez co na albumie dostajemy około dwudziestu zwrotek. I te zwrotki, drodzy państwo, jak już wspomniałem są mądre, nie posiadają zapychaczy, każda coś przekazuje. No dobra, muszę to napisać, bo nie pójdziemy dalej. Ten album jest nudny. Knap już od dawna nie sili się na techniczne popisy, jego leniwe flow idealnie sprawdza się przy letniaczkach czy bardziej energicznych na produkcjach, ale nie wtedy, kiedy mamy przez blisko pięć minut słuchać o źle tego świata, a po tych pięciu minutach zmieni się tylko podkład. Nawet storytellingowe Średnie ogólne i tytułowa Kuchnia Polska, traktujące o nieco mniej poważnych tematach wciąż są przewijane tym samym, pozbawionym wszelkich fajerwerków sposobem. Refreny co nieco ratują, jednak głównie przez gościnki Jovi i Grubego Józka, bo sam Knap i tutaj cierpi na brak kreatywności w swoich wokalnych popisach. Kiedy patrzę na tracklistę, to wydaje mi się, że Młody z Aleksym robili co mogli, by tę monotonię przerwać, tu wstawiając skit, tam przedłużając solówkę. Nic jednak nie odmieni faktu, że do Kuchni Polskiej wracać będę znacznie rzadziej niż do Damarade czy Stej Tru. A już na pewno nie wyobrażam sobie sytuacji, w której miałbym ten album przesłuchać w całości jeszcze raz. Przyjemniej zasypia mi się przy FKA Twigs. Rozumiem, że czasem raper musi spoważnieć, ale z całego albumu najmilej zapamiętałem beztroski panczlajn wklejony od niechcenia: Cieszą mnie rzeczy małe wykluczając mój przychód i twoją fujarę. No offence Kuba, wciąż jestem fanem!

Rap się robi mimo wszystko, a nie dzięki czemuś

Okładka Fundamentu, również Wasilewski.

Drugi projekt, jaki otrzymaliśmy w ten piątek to Fundament. Tym razem tercet twórców uzupełniają dużo bardziej uznani, wręcz legendarni muzycy. Obok Knapa na okładce widnieje ksywa DJa 600V oraz DJa Falcon1’a. Pierwszy odpowiedzialny jest za podkłady, drugi za gęsto rozsiane po albumie skrecze. W tym towarzystwie raper wypada dużo korzystniej. Tempo perkusji chętniej oscyluje w okolicach 90BPM, w samplach dużo więcej energii, ale już tej pozytywnej. Nie powiem, że Młody wypada przy Volcie blado, bo miał trochę inne zadanie, jednak po którymś odsłuchu obu płyt trzeba oddać cesarzowi co cesarskie. Powiem po prostu, że oboje spełnili swoje obowiązki jak tylko potrafili najlepiej, a potrafili na pewno.

Czemu tam nie ma „nuż się da się”? Każdy gramatyk by to usprawiedliwił.

Jakub Franciszek obraca się już po tematach dużo bardziej przyziemnych. Relacje damsko-męskie, Grochów, rap. Oczywiście wciąż nie jest to populistyczny, newschoolowy bełkot z karty Na Czasie, ale nawet jeśli jest poważniej, to z większym luzem i wyczuciem niż na Kuchni. Raper dostaje sposobność rapowania, dopiero na Fundamencie czuć Knapa, którego wszyscy pokochaliśmy. Il Colazione z podbijającym perkusję pianinkiem, Grochowskie Momenty ze świetną gościnka Mady, który nawet dorzuca adliby do zwrotki Knapa. Wreszcie słyszymy nie tylko ładne, ale też chwytliwe refreny, chociaż w szoku jestem, że w Że da się nikt nie zasugerował dośpiewania jeszcze jednego „się” na końcu wersu.

Mówią szlachta nie pracuje, lamusie szlachta tyra za trzech

Tak więc dostaliśmy od naszego wysokiego warszawiaka około pięć kwadransów muzyki, z czego pierwsze trzy nie przyniosą mu sławy. Kuchnia Polska to album, który być może lepiej by się czytało niż słuchało. Na szczęście Fundament podnosi na duchu, przypominając, że Knap’s not dead i jeśli liczymy na dobry, porządny truskul to gdzieś tam na Grochowie już taki powstał, powstaje i będzie powstawał przez długi czas.

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.