Gdyby zobrazować polski rap jako mur w środku miasta, to przez ostatnie dwa miesiące byłby on pomazany ksywą jednego artysty. Grafficiarzami w tym przypadku byli słuchacze, którzy przy okazji wykręcali całkiem niezłe liczby wyświetleń pod nowymi numerami od Que. W przeciwieństwie do metaforycznej ściany stoi bohater całego zamieszania, gdyż to on swoje mazaje i malunki z ciała zlikwidował, a przynajmniej sprytnie ukrył. Tak się zaczęła jedna z najciekawszych akcji promocyjnych polskiej, a może nawet i światowej muzyki ostatnich lat.
![](https://sajko.network/wp-content/uploads/2020/04/DSC00165-300x244.jpg)
„Od początku, od początku”
Hitchcock mawiał, że „Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć”. Wydaje się, że Quebonafide jest fanem kina tego utytułowanego reżysera i wziął sobie do serca powyższy cytat. Wziął nas z zaskoczenia. Ósmego lutego niespodziewanie w serwisach streamingowych pojawił się utwór „ROMANTICPSYCHO”. Kuba jednak dopiero się rozpędzał, ponieważ poza samym singlem objaśniającym dwuletnią nieobecność, nie dostaliśmy choćby skrawka informacji o nowym projekcie. Odpowiedź przyszła kilka dni później. Trzy doby po pierwszym numerze dostajemy „JESIEŃ”. Już nie tylko możemy jej słuchać, ale i zawiesić oko na klipie, a dodatkowo dostajemy możliwość zamówienia preorderu. Teledysk to pierwszy szok, którego doświadczyli fani ekscentrycznego rapera. W skąpo umeblowanym pokoju widzimy Que, który nie ma tatuaży i złotych zębów, ale na jego nosie spoczywają okulary, a na barkach osiada niebieska polówka. Wygląda to na kopię zdjęcia z czasów studiów, które wyciekło do internetu jakiś czas temu. Przy całej tej wyjątkowej charakteryzacji, zachowanie Kuby jest aż przesadnie powściągliwe. W połowie klip się urywa i pozostaje nam wsłuchać się w numer w towarzystwie czarnego ekranu. Przechodzimy na stronę Queshopu. Cena preorderowego, tajemniczego zestawu to 78 złotych z przesyłką. Cenna wskazówka mówiąca o tym, że zawartość paczki od kuriera będzie bogatsza niż jedna płyta. Cały ten ambaras wrzucił mi do ust jedno pytanie – o co w tym wszystkim chodzi?
„Macie może ładowarkę do iPhone’a?”
Jako fan byłem złakniony ruchów ciechanowianina i z niezwykłym zniecierpliwieniem czekałem na choćby szczątkowe informacje o projekcie Romantic Psycho. Cały wizerunek Queby obserwowaliśmy przez jego Instagramowy profil. Publikowane przez niego stories ukazywały go jako introwertyka wchodzącego w świat internetowego poklasku poprzez media społecznościowe. A to wrzuci fotkę z kumplami z kortu tenisowego, innym razem opublikuje zdjęcie ze studia ozdabiając je hashtagami pasującymi do influencerów i influencerek. Niebieska polówka gościła na weselu kumpla i w restauracji Pana Modesta Amaro. Jego wizerunek ozdobił ścianę jednego z budynków w Warszawie, informując odbiorcę o kwietniowym, enigmatycznie brzmiącym doświadczeniu na Torwarze. Nabrało to sporego rozpędu i każdy dyskutował jaki kolejny krok zrobi Que – czy to jego ostateczna forma, czy próbuje odciąć się od obecnego do czasu przemiany życia? Nawet nie próbował nas naprowadzać na właściwą ścieżkę. W połowie lutego miały miejsce dwa spore wydarzenia podczas całej akcji. Pierwszym z nich był spontaniczny gościnny udział w audycji Solara w newonce.radio. Oprócz niespecjalnie ciekawej rozmowy zdradzającej jedynie skąpe informacje o trasie koncertowej, Karol namówił swojego kolegę na freestyle. Całość śmiga na YouTube na kanale radia i dobija właśnie do ośmiu milionów wyświetleń. Kolejnym krokiem był występ w programie Dzień Dobry TVN. Na kanapie przed panem Prokopem i panią Wellman usiadł znany już nam introwertyczny chłopak. Kreacja była bezbłędna i nawet na moment Kuba nie wypadł z roli. Był na tyle przekonujący, że niektóre portale pisały wręcz o chorobie psychicznej rapera. Chapeau bas.
![](https://sajko.network/wp-content/uploads/2020/04/92339615_145587643562575_4069770349510656000_n-225x300.jpg)
Poproszę krzyżówki, te z Quebonafide
Nie znaliśmy nawet daty premiery. Poznaliśmy natomiast szczegóły trasy koncertowej. Oryginalna witryna przypominająca czasy świetności Windowsa 98 odnosiła nas do poszczególnych wydarzeń i skrywała parę sekretów. Mogliśmy pograć w sapera, porysować w Paincie i po części przenieść się do początku XXI wieku. Ale jeśli ktokolwiek myślał, że to koniec niespodzianek, to grubo się pomylił. Zaraz po ogłoszeniu daty premiery, do sklepów i kiosków trafiły krzyżówki z twarzą Queby na okładce. Naturalnie była to twarz Jakuba, czyli kreacji skrytego rapera. Im bliżej daty wydania albumu, tym więcej znaków zapytania, ale i więcej zachwytów nad tym, jak przemyślana jest ta akcja marketingowa. Obecnie trwająca pandemia mocno pokrzyżowała plany artysty uniemożliwiając mu chociażby zagranie trasy koncertowej. Nie przeszkodziło to jednak w wysłaniu i dostarczeniu paczek. Akcja dobiegła końca, a przynajmniej tak wszyscy myśleli. Jakież było nasze zdziwienie, gdy otrzymaliśmy przesyłkę z jedną płytą w środku bez dodatków. Album pt. Romantic Psycho to, jak się wszystkim zdawało, danie główne składające się z kilkunastu tracków nagranych telefonem lub dyktafonem, pozbawionych obróbki postprodukcyjnej i jakiegokolwiek składu i ładu. Wśród gości Taco Hemingway, Kukon, Mata, ale i mniej znane ksywki oparte na długoletniej znajomości Kuby. Ten krążek to tak naprawdę demówka nagrana z ziomkami z osiedla bez profesjonalnego sprzętu i godzin spędzonych w studiu. Ukazanie wczesnego etapu jego zajawki z rapem to pewnego rodzaju świetny performance. Emocje nie opadły ani na moment, a na aplikacji InPostu pojawiła się druga przesyłka…
„Tęskniłem. Wróciłem.”
No i przyszła właściwa płyta. O tej samej nazwie, ale z dopiskiem JPN Edition. Na YouTube wjechał klip, na którym Que odkrywa mazaje na ciele, a gdyby nie nieszczęsny wirus, album ujrzelibyśmy w Empikach. Po drodze Kuba zareklamował jeszcze Allegro, a cały milionowy dochód z tej reklamy przekazał na cele charytatywne. I wrócił. Wrócił na Instagram, usiadł obok Wojewódzkiego, pogadał z fanami przez telefon w Hejt Parku. W sumie to się za nim stęskniłem. Za gościem, który swoim zachowaniem sprawia, że człowiek się po prostu uśmiecha. To była niesamowita promocja. Cała akcja to niezwykle przemyślane wcielenie się w kogoś, kim nie było się od kilkunastu lat. Wspaniała przygoda została zwieńczona kapitalnym albumem, którego recenzję Patryka Roszyka znajdziecie na naszej stronie w sekcji „Recenzje”. Odsyłam i żegnam się z wami słowami numeru „SZUBIENICAPESTYCYDYBROŃ” – może w sumie nie tak źle tu zostać…
Korekta: Monika Chrustek