Sprawa morderstwa Sary Everard zawładnęła w dużym stopniu światem mediów społecznościowych. Różne wypowiedzi i inicjatywy, głównie ze strony środowisk feministycznych mające na celu edukowanie społeczeństwa, już teraz przynoszą skutek. Jest to bardzo ważne i niezwykle potrzebne w dzisiejszym świecie. W związku z tą sprawą i viralem Text Me When You Get Home, kilka dni temu na portalu newonce pojawił się artykuł Kariny Lachmirowicz zatytułowany: „Daj znać, jak będziesz w domu” to akcja od i do wszystkich dziewczyn. O co w niej chodzi?”. I naprawdę nie wątpię w dobre intencje autorki. Ale uważam, że jej tekst dużo bardziej niż pomocny dla kobiet, jest krzywdzący dla mężczyzn.
Cherry Picking
Niezaprzeczalnym jest, że problem molestowania seksualnego dotyczy przede wszystkim kobiet, a oprawcami są przede wszystkim mężczyźni. Jednakże sposób, w jaki autorka traktuje ten niewielki odsetek molestowanych mężczyzn, jest zwyczajnie niesmaczny. Cytując jeden z akapitów: „Pod koniec sierpnia 2018 roku amerykański działacz feministyczny Jackson Katz przeprowadził badania na temat zapobiegania napadom na tle seksualnym. Kobiety odpowiedziały między innymi, że zwracają uwagę na to, w co się ubierają, uważają z piciem alkoholu, udostępniają swoją lokalizację znajomym czy wysyłają numer tablicy rejestracyjnej kierowcy taksówki. Kiedy zadał to samo pytanie mężczyznom, najczęstszą odpowiedzią było: Nic, nie myślę o tym. To tak a propos pytań w internetowych komentarzach, dlaczego mówi się tylko o molestujących facetach”. Nie rozumiem dlaczego fakt drobnego odsetku przypadków, w których to kobieta molestuje sprawia, że ten temat nie jest wart poruszenia. Samo zamieszczone przedstawienie przytoczonych wyników badań również wygląda niepoważnie. Gdzie wypowiedzi mniejszości ankietowanych mężczyzn, którzy najwyraźniej jakoś starają się zapobiegać napaści seksualnej? W końcu autorka sama przyznała, że „nie przejmuję się tym” to jedynie najczęstsza odpowiedź.
Mógłbym posługiwać się przykładami anegdotycznymi znajomych mi mężczyzn, którzy chociażby będąc pijanymi na imprezach doznawali molestowania ze strony kobiet. Tym bardziej, że molestowanie w statystykach policyjnych jest ogromną szarą strefą, a znalezienie aktualnych danych na ten temat dotyczących mężczyzn będących ofiarami graniczy z cudem. Nie chciałbym jednak do takiego charakteru sprowadzać tego tekstu. Dlatego posłużę się pasującym do tematu artykułem Eugenii Mandal z 2001 roku zatytułowanego: „Molestowanie seksualne w miejscu pracy”. 15% ankietowanych mężczyzn miało doświadczenie z niechcianymi zachowaniami o charakterze seksualnym w miejscu pracy. Czy 20 lat od przeprowadzenia badań dezaktualizuje je? Z pewnością przez ten czas sporo się zmieniło. Ciężko mi jednak wierzyć, by były to zmiany na lepsze, a samo badanie daje do myślenia.
Problem nas wszystkich
Jest jeszcze jeden fragment artykułu Kariny Lachmirowicz, do którego chciałbym się odnieść, ponieważ po przeczytaniu go poczułem się wręcz jakbym dostał po twarzy. Na ukazanie jego szkodliwości można na szczęście znaleźć dużo więcej badań. „Nie chcemy uogólniać i obwiniać za obecną sytuację wszystkich mężczyzn, jednak w zdecydowanej większości przemoc domowa i seksualna jest popełniana właśnie przez nich. Nie powinniśmy martwić się o to, co może stać się kobietom i jak temu zapobiec, tylko jak edukować, żeby zminimalizować to zjawisko. Przemoc ze strony mężczyzn to problem mężczyzn.”. Z jednej strony autorka asekuruje się pisząc „nie chcemy uogólniać”, ale z drugiej jednoznacznie wskazuje winnych pisząc: „przemoc ze strony mężczyzn to problem mężczyzn”. Idąc tą logiką, przemoc ze strony kobiet to problem kobiet. I patrząc na liczne badania dotyczące przemocy domowej, również nie jest to mały problem, a świadomość społeczna nie napawa optymizmem.
Przemoc domowa
Według badań Ośrodka Badania Opinii Publicznej z 2010, 47% kobiet stosuje przemoc wobec mężczyzn. Jeśli chodzi natomiast o kwestie świadomości społecznej: 21% jest zdania, że jeśli kobieta uderzy mężczyznę nie jest to akt przemocy. 23% respondentów uważa, iż nie istnieje pojęcie gwałtu żony na mężu. 13% popiera stanowisko, w którym żona ma prawo robić z rzeczami męża co tylko zechce, a dla 9% obrażanie, wyzywanie męża przez żonę nie jest formą przemocy. Według wyników badań OBOP z 2012 roku na ten sam temat, co dziesiąty mężczyzna pozostający w stałym związku doświadczył przemocy fizycznej ze strony partnerki, zaś co piąty był psychicznie dręczony. Co więcej, mężczyźni na co dzień równie często jak kobiety doświadczają przemocy fizycznej i psychicznej (22% wobec 21%). Znaczącymi statystykami są także te z policyjnej Niebieskiej Karty z lat 2012-2014. Choć co oczywiste, ilość zgłoszonych przypadków jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej.
Owszem, tak jak zdecydowanie częstszymi ofiarami przemocy są kobiety, tak w statystyce podejrzanych o bycie sprawcami przemocy zdecydowanie przeważają mężczyźni. Ale czy to powód by zapominać o tych kilku tysiącach przypadków kiedy sytuacja jest kompletnie odwrotna i nadawać przemocy płeć?
Konsekwencje patriarchatu
Takie zachowanie jest krzywdzące tym bardziej w świetle innego aspektu badań OBOP z 2010 roku. Zdaniem 63% ankietowanych kobietom łatwiej przyznać się do bycia ofiarą przemocy; podobne stanowisko zajęły osoby zajmujące się profesjonalną pomocą dla ofiar przemocy (funkcjonariusze Policji, kuratorzy sądowi, pracownicy socjalni, pracownicy ochrony zdrowia). Konsekwencje życia w społeczeństwie patriarchalnym będące krzywdzące dla kobiet są tylko jedną stroną medalu. W tym wszystkim są mężczyźni, którzy boją się pójść na policję w sprawie przemocy domowej czy molestowania seksualnego w strachu przed żartami w stylu: „no co ty, babie się dałeś?”. Boją się zwrócenia na siebie oczu społeczeństwa, które już zawsze będzie patrzyło na niego na jako tego słabego. Skalę problemu szarej strefy, w jakiej znajdują się przestępstwa przemocy, obrazują nawet daty zamieszczonych przeze mnie badań. 11, 9, 7 lat temu.. to naprawdę sporo w obecnym świecie. A mimo to, nowsze badania, nawet jeśli były prowadzone w Polsce, ich wyniki są niemożliwe do znalezienia w internecie. Gdyby przeprowadzić wymienione w tekście Lachmirowicz badanie Katza, ale zmienić pytanie, na to co robisz, aby uniknąć napaści po prostu, odpowiedzi byłby kompletnie inne. Wielu mężczyzn opowiedziałoby o strachu przed ciemnymi uliczkami, o noszeniu przy sobie gazu pieprzowego w nocy czy unikaniu kontaktu wzrokowego. Ale po co to komu? Skoro prościej jest przytoczyć statystyki dotyczące przestępstw na tle seksualnym, a potem obwinić mężczyzn, właściwie o wszelką przemoc nazywając to ich problemem?
Edukacja! – niezależnie od płci
Nie chciałbym zmienić tego tekstu w coś na kształt pracy licencjackiej i przepisywać wszystkich znalezionych przeze mnie badań. Dlatego pomijam chociażby temat przemocy w związkach lesbijskich, który jasno ukazuje fałszywość założenia, że przemoc domowa ma płeć, a także będący niekiedy konsekwencją postrzegania przemocy domowej wobec mężczyzn, temat odsetku popełnianych w Polsce samobójstw. Wszystkim mającym ochotę zagłębić się w te tematy lub doczytać prace, do których się odnoszę, zostawiam linki na samym dole. Kończąc, chciałbym po raz kolejny zaznaczyć, że nie stoję w opozycji do akcji Text Me When You Get Home. Nie umniejszam też problemom z jakimi muszą się na co dzień mierzyć kobiety. Niezaprzeczalnym jest, że najczęstszymi przypadkami molestowania czy przemocy domowej są przestępstwa mężczyzn wobec kobiet. Nie mogę się natomiast przystać na takie bagatelizowanie przypadków stojących w mniejszości i nadawanie przemocy płci, jakie zaprezentowała Karina Lachmirowicz. Aczkolwiek zgadzam się z nią w jednej rzeczy. Powinniśmy podjąć kroki, by edukować od najmłodszych lat i zminimalizować zjawisko molestowania, oraz bardziej ogólnie, przemocy. Jednakże ta edukacja dotyczy zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Ponieważ przemoc, nieważne o jakim charakterze, to problem nas wszystkich. I nie ma w żadnym wypadku płci.
Materiały:
Przemoc domowa wobec kobiet – weryfikacja mitów i ustalanie prawdy – Lelek-Kratiuk Marzena
Ciemna strona kobiet – Joanna Stojer-Polańska
Polscy mężczyźni w czołówce samobójstw w Europie. Nie wiedzą, jak szukać pomocy – Paweł Korzeniowski