Już jutro ostatni dzień roku, mamy więc nadzieję, że nie wpadnie już na odsłuchy coś, co powinno zostać szczególnie wyróżnione.
A to dlatego, że szczególne wyróżnienia zostały już przez nas przyznane! Przed wami pierwsza część TOP20 albumów wg. redakcji Sajko. Klasycznie, zapraszamy do niezgadzania się!
20. Bokun – Pilliada
Bokun to totalny outsider. I tak jak zdążył nas do tego przyzwyczaić przy premierze Psa (a może Pjesa?) Ulicznego, tak samo Pilliada nie jest do końca rapem. Jest nim jedynie momentami, połowicznie. Więc w takim wypadku, nie mając gatunkowego odniesienia, nie mogę sobie niestety pozwolić na obszerne analizy flow, techniki, wersów, pomysłowości, aktualności czy nawet wpływu na scenę o rozmiarze trzech kartek A4 (przyp. red – bo się nie znasz). Fundamentem jest R&B, ale czuć tutaj elementy eksperymentalnego hip-hopu oraz spore ilości muzyki atmosferycznej. Wokalista, bo chyba bliżej mu do tego określenia, aniżeli do rapera, bawi się konwencją, ale przy tym trzyma spójność i konsekwencję w tym co robi. To naprawdę dobra i wyjątkowa płyta, w której delikatna barwa wokalu dobrze komponuje się z, w zasadzie smutną i refleksyjną tematyką utworów. Na dodatek Paweł to postać, którą naprawdę bardzo łatwo polubić — przez jego teksty nie przebija się obsesyjnie nabrzmiałe ego, stosuje unikalną, osobistą narrację, nie boi się być sympatycznym, a wrażliwości nie ma za słabość. No i jest selfmade — potrójny szacun. Jedna z najbardziej niedocenionych płyt tego roku.
Czarek Kowalewski
19. Bażant – Nic Dobrego o Polsce
Nie trzeba już być nawet fanem brytyjskiej sceny, by skojarzyć, że tytuł to follow-up do slowthaiowego Nothing Great About Britain, wydanego półtora roku temu. Inspiracje są również w tematyce i momentami w brzmieniu, ale nie przesadzajmy — to zupełnie inne twory. Można by się domyślać, że album Bażanta chciałby być podziemnym odpowiednikiem Jarmarku, jakąś tam krytyką społeczeństwa. Czy takie próby faktycznie są podejmowane? Niekoniecznie. Nie wiem czy wróżę sukces i tak samo nienawidzę biadolenia o tym, czy ktoś jest niedoceniany albo przeceniany. Na pewno jednak widzę potencjał i kawał solidnego rapu z podziemia. Pozycja obowiązkowa do sprawdzenia, sami zdecydujcie, czy do polubienia.
Bartosz Biegun
18. OKI – 47playground
„Oki zmienisz grę” — te słowa okazały się prorocze w odniesieniu do kariery młodego rapera. Wprawdzie szybki rozwój oraz zdobycie sławy nastąpiło rok wcześniej, ale ten album ustabilizował pozycję Oskara w polskim mainstreamie. To przede wszystkim oryginalny projekt, na który składa się niespotykany wcześniej na naszym podwórku przekrój możliwości technicznych oraz lirycznych rapera. 47PLAYGROUND zmieniło nieco podejście słuchaczy do Okiego, ponieważ wcześniej nie zwracali oni uwagi na przekaz, który chce on zawrzeć w swoim utworach, ale jedynie na styl rapowania. Ta płyta gruntownie zmieniła postrzeganie fanów. Z perspektywy czasu można więc zauważyć, że nie jest to album przełomowy tylko dla polskiego hip-hopu, ale również dla jego twórcy. Wystarczy jeden raz go przesłuchać, aby wiedzieć, że koncepcja, którą świadomie założył sobie Oki, jest idealnie wykonana w każdym możliwym calu. Choć w moim odczuciu 47PLAYGROUND jest mniej wyrazistym projektem, niż 77747 MIXTAPE, to uważam, że jest on jednym z najważniejszych albumów tego roku. Energia, technika, dynamika — to wszystko składa się na żywy, intensywny hip-hop w bardzo oryginalnym wydaniu.
Jaka jest więc ta płyta? – niesłychanie OKI
Freda
17. VNM – Hope For The Best
Płyta, która powstała po dość dużych zawirowaniach. Ale w końcu jej autorem jest VNM – uosobienie hasła „jakie życie taki rap”, bez choćby najmniejszego cienia szydery. Tytułowy singiel (będący jednym z lepszych numerów w tym roku) to wręcz serce wyjęte z piersi i położone na tacy, a dla mnie jako fana ogromne ciary przy każdym odsłuchu. Te zmiany, na krótko przed premierą, są na Hope For The Best wyczuwalne. „Unborn” mocno kontrastuje nastrojem z „Na pewno nigdy” czy „Pasterzem”. Paradoksalnie jednak, płyta jest bardzo spójna. Hope For The Best to V refleksyjny jak nigdy, a jednocześnie technicznie ekwilibrystyczny jak zawsze. Wraca do klasycznej braggi, czuć wolność związaną z brakiem sztywnego konceptu płyty. Łącząc to z dużo lepszymi produkcjami, niż na CTDN i niezmiennym świetnym uchem gospodarza do gościnnych refrenów, otrzymujemy jeden z lepszych i bardziej różnorodnych materiałów tego roku, znajdujący się w moim ścisłym topie.
Wojakowicz
16. Tede & Sir Mich – Disco Noir
Ten duet to artyści, którzy przesuwanie granicy zamierzonego kiczu i mają już we krwi. Kiedy więc postanawiają nagrać cały album na housowych wykrętach, nikogo to nawet specjalnie nie dziwi. Jeżeli jesteśmy przyzwyczajeni do estetyki Tedego, a przy okazji mamy ochotę na porządną potupajkę, to DISCO NOIR jest dla nas idealną pozycją. Mimo, że z czystym hip-hopem to nie ma zbyt wiele wspólnego, to nie sposób odmówić temu jakiejś szczerości i prawdziwości, oczywiście w wydaniu Tedasa. No i w swojej kategorii jest to po prostu bardzo dobrze wykonane i przyjemne w odsłuchu.
Ja robię hip-hop już trzecią dekadę, a ty trzeci miesiąc żenadę
Biegun
15. PRO8L3M – Art Brut 2
Rok temu w podsumowaniu opisywałem album Widmo — nie jest to chyba przypadek, że drugi raz z rzędu trafiam akurat na PR08L3M, bo do wydania wspomnianego wcześniej projektu kompletnie nie byłem fanem ich twórczości. Oczywiście nadrobiłam wszystko i biłem się w pierś, że przechodziłam obok Oskara i Steeza obojętnie. Kontynuacja projektu Art Brut według mnie zasługuje na uznanie tylko i wyłącznie, gdy słuchamy jej razem z pierwszą odsłoną. Obie części stanowią spójny i jednolity materiał, pojedynczo traktuje poważniej tylko pojedyncze single, jednak gdy mam odsłuchać cały projekt, to tylko łącząc obie części w jedną. Produkcyjnie jest to klasa i cały czas będę uznawał Steeza za producenta, który mógłby spokojnie tworzyć podkłady dla zagranicznych artystów. Oskar jak to Oskar — klasycznie w swoim stylu, który idealnie zgrywa się z koncepcją całego klimatu zawartego w obu częściach Art Brut. Jeżeli ktoś nie jest nadal przekonany do tej dwójki, to polecam zrobić odsłuch obu projektów jednocześnie. Po tym powinno się zrozumieć dlaczego PRO8L3M podbija i będzie nadal podbijał OLiS swoimi nowymi wydaniami.
Rafał Stepura
14. Miętha – Szum – EP
Kolejny duet raper-producent zadomowił się na dobre na scenie i sprawiają podobne wrażenie, jak wszystkie sukcesywne duety tego typu; synergię słów z dźwiękiem naprawdę czuć. Gdybym miał określić tę epkę jednym stwierdzeniem, napisałbym: „Klimatyczne i nostalgiczne podkłady z zaskakująco dobrze dopasowaną, dynamiczną nawijką”. Skip i AWGS ponownie zabrali swoich słuchaczy na przechadzkę po wielu refleksjach i wspomnieniach opakowanych w delikatne, oniryczne wręcz instrumentale. MC Mięthy czuje się na bitach swojego kompana jak ryba w wodzie, skacze po nich, przyśpiesza, podśpiewuje, zmienia tempa i eksperymentuje z wokalem jak tylko może. Jest to przyjemny dla ucha, krótki twór napakowany różnorodnością. Biorąc pod uwagę całość, jest to płyta dosyć podobna do poprzedniego ich dzieła — Audioportretu, tylko zwężona o dodatkowe wstawki i przerywniki, w które obfity był poprzedni album. Póki co nie widzę w tym problemu. Słychać, że obaj panowie nauczyli się fenomenalnie uzupełniać siebie nawzajem i starają się z tego wycisnąć ciekawą sztukę. Mam jedynie nadzieję, że kolejny album nie będzie już tak złudnie podobny do dwóch poprzednich i Miętha znowu nas zaskoczy. Póki co daję chłopakom kredyt zaufania, bo do tej pory uraczyli mnie po prostu ładną, klimatyczną, jakościową muzą, do której będę wracać.
Maciek Buksa aka Raportażysta
13. HODAK/2K – CUSTOM
Za sam drop w „Intrze” należało im się miejsce w pierwszej dwudziestce. Za niepodrabialny, leniwy, chłodny styl Hodaka i wypieszczone, trapowe brzmienie Tukeja należy im się dużo większe zainteresowanie publiczności niż dostali. Najlepszy album do narkotycznego machania łapami, jaki wyszedł w ciągu zeszłych dwunastu miesięcy. W nadchodzącym nowym roku życzę sobie i Wam, by mainstreamowy trap wyglądał tak jak Custom.
Bartosz Biegun
12. White 2115 – Rockstar: Do zachodu słońca
Byłem i jestem fanem debiutu White’a. Chociaż jego drugi studyjny projekt pod tytułem Młody Książę zostawił mi bardzo duży niesmak i zawód, zdecydowałem dalej dawać szansę i czekałem na kolejny ruch z jego strony. W wakacje otrzymaliśmy album Rockstar: Do Zachodu Słońca. Nie ukrywam, że prócz pierwszego singla zatytułowanego „Morgan” nie sprawdzałem następnych, aż do pełnego wydania projektu. Zaskoczenie było dla mnie ogromne, bo wreszcie MŁODY ŁAJCIOR odnalazł muzykę, która powinien tworzyć. Cały krążek to mieszanka tego co najlepsze z Rockstar czyli rockowego, gitarowego brzmienia przeplatanego z trapowym brzmieniem, jakie dostawaliśmy na Młodym Księciu. Może po prostu to moje zboczenie, że gdy słyszę bit, gdzie gitara jest na pierwszym miejscu, to od razu kupuje utwór w całości, a może po prostu uznaje ten album za jeden z ciekawszych, wartych uwagi i co najważniejsze wyróżniający się na tle innych z tego roku.
Rafał Stepura
11. UNDADASEA – Da Groovement
Ich projektu nie mogło zabraknąć na tej liście. Płyta zrobiona na totalnym luzie, będącym nieodzownym elementem tego składu. Złoty Graal na letnie wyjazdy przy ognisku, czy do posiadówki ze znajomymi. Mimo zarzutów o bycie rapowymi fajnistami — fajnie, że są!
Janusz Bolisęga
Redakcja i korekta: Roszyk, Jakulewicz, Biegun