fbpx
beteo hoodie

To nadal jest tylko płyta Beteo – recenzja „HOODIE”

Trudno pisać wywody na temat tak mocno wyczekiwanej płyty, kiedy po jej odsłuchu czujemy zawód. W zasadzie recenzję „HOODIE” stanowi samo stwierdzenie „To kolejna płyta Beteo.” – i na tym moglibyśmy poprzestać. Latami przyglądamy się karierze reprezentanta SBM Label i jedno, co odczuwamy, to wielki niedosyt. Beteo to niestety podręcznikowy przykład rapera, który nie umie wykorzystać swojego potencjału i umiejętności. Kiedy ta zła passa zostanie w końcu przerwana?

Miłosz Beśka

Najnowszy album Beteo jest trochę jak jajko niespodzianka, tylko że bez niespodzianki w środku. Hoodie ma w sobie wszystko, by stać na półeczce podpisanej „średnie”. Trapowy klimat, głównie od strony muzycznej, tematyka, która kręci się wokół schematycznych spostrzeżeń traperów oraz nuda przerywana jedynie ciekawymi wstawkami. Słuchałem tej płyty na dwa razy, a ma zaledwie 12 kawałków. To świadczy jedynie o tym, że mocno mnie znużyła i mniej więcej w połowie odsłuchu zdałem sobie sprawę, że to nie będzie łatwa przeprawa. Niestety nie myliłem się. Beteo może być dobrym raperem, ale wydaje mi się, że najnowszy album to nie do końca jego kierunek. Jeszcze niedawno tak błyszczał na „Hotelu Maffija” czy to w refrenach, czy w agresywnych zwrotkach. Do Hoodie raczej wracać nie będę, bo nawet goście nie przyciągają. Zdecydowanie jeden z albumów, które przeleciały przez moje słuchawki w tym roku stanowczo za szybko.

Patryk Roszyk

Największym problemem albumów wydawanych w tym roku jest nierówność. Hoodie psują wyświechtane fillery pozbawione duszy. Utwory, które można określić kolejnymi trapowymi piosenkami. Miło brzmią, są dobrze wyprodukowane i nie męczą ucha, a ich odsłuch nie wymaga od nas wytężania umysłu. Oczywiście od razu zaznaczam – one są potrzebne, chociażby po to, żeby ich fabrycznie generowana ilość zmęczyła słuchacza i zmusiła go do refleksji nad kondycją polskiej sceny. Album buja, ma przyjemne melodie i bangerowe produkcje – to wszyscy wiemy i słyszymy. Ale to niestety tylko kolejna mainstreamowa płyta, która wyszła w tym roku i szybko zostanie zapomniana. Singiel ,,WIDOK BLOCK’’ wywołał u mnie nadzieję na płytę dużo głębszą i bardziej osobistą od jej poprzedniczek. Miał pazur, charyzmę, drillowy bit, co dla mnie, jako fana takich produkcji, jest ogromnym atutem. Takich akcentów na płycie jest jednak znikoma ilość. Zestawiając ww. utwór z chociażby ,,POR FAVOR” czy ,,PIĘĆ KOŁA”, mam wrażenie, że z odsłuchu jakościowego i głodnego sukcesu rapera, przeskakuję na słuchanie kogoś, kto nie ma już nic do udowodnienia i jest w takim miejscu, że może pozwolić sobie na ,,generowanie” piosenek. I spoko, może Beteo nie ma potrzeby nikomu nic udowadniać. Przykro patrzy się jednak na to, że tak duży potencjał i umiejętności nie są wykorzystywane jak należy. Bo przez swoją bezpłciowość ta płyta przepadnie, a w pamięci słuchaczy zostanie jeden, góra dwa single. Album, który nie przeszkadza, ale też nie zachwyca. Pokazuje również, że umiejętności, warsztat i dobre produkcje nie wystarczą, aby osiągnąć sukces.

Paweł Jakulewicz

Posłuchałem płyty przy robieniu śniadanka, jak sobie nalewałem miodku na kawałek bułeczki i bardzo podobała mi się muzyka Beteo. Potem nie wróciłem do albumu. Czyli polski rap w pigułce. Płyta typowa, miejscami bardzo nudna i śmiertelnie wtórna. Nawet nic ciekawego nie da się o niej napisać. Miłego dnia.

Rafał Stepura

Przy pierwszych dwóch singlach, jakimi były ,,Widok Blok” i ,,Hoodie”, miałem bardzo duże oczekiwania wobec najnowszego krążka Beteo. Cały mój hype na tę płytę nakręcał dodatkowo utwór ,,Jegomość”, zaprezentowany na żywo w newonce.radio, który uznaję za najlepszy kawałek z całego Hoodie. Niestety skończyło się tylko na oczekiwaniach – nie uważam tego albumu za zły, nietrafiony czy w zestawieniu z innymi projektami z tego roku  za słaby. Moje rozczarowanie wynika po prostu z faktu, że prócz trzech, może czterech,  wyróżniających się utworów z projektu, cała reszta po prostu brzmi do znużenia podobnie. Pomimo bardzo dobrej warstwy produkcyjnej, sama treść w tych numerach robi się już w połowie powtarzalna i monotonna. Najciekawsza kwestia pojawia się jednak w momencie, gdy skupimy się po prostu na samym Beteo i jego stylu. Uważam go za jednego z bardziej niedocenionych raperów, jednak fakt tego braku rozgłosu wynika właśnie z samego artysty. Prosto tłumacząc, odnoszę wrażenie, że nie chce opuścić pewnych schematów i eksperymentować, czego idealnym przykładem jest najnowsza płyta. W niektórych momentach czy to zwrotki, czy przebitki, słychać, że próbuje nowej stylistyki, ale po chwili wraca z powrotem do schematu, jaki znamy chociażby z Nowego Popu. Już przy pierwszym odsłuchu czuć brak tej odwagi na eksperymentowanie. Pomimo mojej sympatii do Beteo i jego twórczości, to właśnie fakt zamknięcia się w tych ramach nie pozwala mu przebić się przez pewne bariery rozgłosu, czego osobiście żałuję, bo lirycznie i technicznie potrafi on bardzo dużo, co udowodnił przy ,,Hotelu Mafija”. Całe Hoodie jest bardzo nierównym albumem – z jednej strony dostajemy kawałki w stylu ,,Jegomość” czy ,,Widok Blok”, a z drugiej ,,Nowe Auta” czy ,,Por Favor”, które są bez żadnego wyrazu, stworzone na jednym patencie. Bardzo liczę, że na następnym swoim longplayu Beteo odważy się eksperymentować i nie zamknie się po raz kolejny w tym samym opakowaniu – finalnie mogę porównać ten projekt do tego samego prezentu, który dostajemy od lat. Oczekiwania duże, liczymy na coś nowego, ostatecznie dostając to samo, co w ubiegłych latach, opakowane jedynie w inny papier.

Kuba Wojakowicz

Najnowsza płyta Beteo jest kwintesencją istnienia tej postaci na scenie. Ona po prostu sobie jest. Bity? Trapowe, jakich multum na scenie, ale spod ręki najpopularniejszych producentów. Brzmiące jak absolutnie wszystko, co już słyszeliście. Warstwa liryczna? Trochę panien, alko, hajs, szybkie fury, które są, choć kiedyś ich nie było. Do tego wszystkiego oczywiście dużo zioła. A, no tak, plus jeden numer o tym, że się dorastało na blokach, żeby nie było za kolorowo. Flow? Trzy patenty na krzyż. Czasem podśpiewane, żeby nie odstawać od reszty, w końcu wszyscy na scenie teraz podśpiewują, choćby ciut. Featy? Tu musi być grubo. Żabson, Białas, Bedoes. Koledzy, którzy generują tak ogromne viewsy to skarb. Szkoda tylko, że w życiu nie słyszałem Białasa rapującego tak bardzo od niechcenia, z tekstem napisanym na odwal się. Żabson przez pół zwrotki mruczy. I to nie w sposób, który brzmi jak patent. W sposób, który zachęca do zrobienia mu kawy. Drugie pół zwrotki, choć brzmi lepiej, dalej nie jest na wyżynach jego umiejętności. Bedoes znowu nawija o szybkich furach, uciekając w wysokie rejestry swojego wokalu. Ot, jakby częstował nas odrzutem z OZDS. Nie ma na Hoodie chociażby jednego momentu czy elementu, który chciałbym jakoś wyróżnić. A z drugiej strony żadnego, który jakoś bardzo mocno chciałbym zganić. I cały ten mój wywód dotyczący płyty Beteo (no może poza wzmianką o featach) można podsumować: ale czy to coś złego? No właśnie. Pewnie nie. To, że ja narzekam, nie ma większego znaczenia. Znajdzie się bowiem masa słuchaczy, która z przyjemnością pozapętla sobie ten album gdzieś w tle. W końcu nie różni się on od twórczości wielu mainstreamowych artystów, będących obecnie na wyżynach popularności, właśnie dzięki tym słuchaczom. A czy to dobrze? To już temat na kompletnie inną rozmowę.   

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.