fbpx

Panie Pezet, magenta nam się trochę sprała. Recenzja Muzyki Komercyjnej

Gdybym miał porównać Pezeta do alkoholu, to zdecydowanie nie byłby winem. Łapiecie alegorię? Z wiekiem trochę trudniej wrzuca się na słuchawki te nowsze płyty, a raczej wraca do klasyków, dzięki którym zapracował na miano legendy. Po najnowszej płycie Pawła z Ursynowa stwierdzam, że Muzyka współczesna musiała być zatem wyjątkiem od reguły, ponieważ dzisiejsza Muzyka komercyjna odjeżdża mocno od peletonu najlepszych płyt warszawskiego rapera. Szkoda tylko, że nie stanowi ona kolarskiej ucieczki.

Nie gadamy slangiem

Porównań do Muzyki współczesnej z 2019 roku będzie tutaj sporo, bo na pierwszy rzut oka płyty te mają sporo wspólnego. Im dalej w las, tym mniej drzew, szczególnie tych różowych, w odcieniach magenty. I zamiast kroczyć lasem skąpanym w złoto-czerwonych odcieniach liści, wędrujemy w ogólnej szarości. Jednym słowem, wszystko nam się zlewa w jedną całość. Styl nazewnictwa albumów „Muzyka taka, siaka, owaka” nie jest żadnym punktem zaczepienia argumentów o formie artysty czy jakości dzieła, ale z samego tytułu można przecież wywnioskować charakter płyty, czy koncept. No, ale, jak by to powiedzieć… Nie bardzo w tym przypadku.

Nie za bardzo kumam o co chodzi z tą komercją. Przejawia się ona w liczbie zarapowanych wersów o samochodach? Czy może kilku wymienionych marek? Tak czy siak, niektórzy internauci stwierdzili, że kto hejtuje ten nie rozumie. Że album jest tak stworzony, by odpowiadał tytułowi, że idzie pod komercję i wszechobecne tworzenie na jedno kopyto. Całkiem sprawny mechanizm obronny. Takim zabiegiem można wytłumaczyć wszystko co złe, słabe, nieudane lub zwyczajnie nieodpowiadające odbiorcy. Ja widzę jednak inny problem. Pezet chciał stworzyć coś na kształt „Muzyki współczesnej 2.0”, wyszło z tego 1.5, a tak naprawdę nikt ani tego od niego nie oczekiwał, ani nie potrzebował. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Dlaczego uważam, że jest to „Współczesna 2.0”?

Juan Pablo

Za brzmienie płyty z 2019 roku odpowiadał głównie Auer. W tym roku również Auera jest sporo, ale o wiele więcej słychać tu pracy z rąk innych producentów. Niestety, ale wszystko w Muzyce Komercyjnej brzmi jakby było zrobione jednostajnym ciągiem, pomimo że bit nie przechodzi z jednego w drugi. Produkcje są do siebie bardzo zbliżone muzycznie, oparte na podobnych schematach. Wyróżnia się tu agresywny singiel Jan Paweł czy ciekawie skomponowane Stare WWO, gdzie słychać oldschoolową perkusję wmieszaną w nowoszkolne cykacze. Ale tak naprawdę trudno będzie mi wspominać jakiś charakterystyczny bit z tego albumu. Zaskoczyło mnie to, bo bit w 2k30 z Muzyki Współczesnej, za który odpowiada Hatti Vatti jest jednym z moich ulubionych bitów ostatnich lat. Na Komercyjnej również usłyszymy kawałek muzyki od tego klasycznego już producenta, ale nie jest on nawet w ułamku tak chwytliwy, jak wspomniany kawałek z Taco.

fot. Instagram / @pezetofficial

Mam spory problem z samą treścią. Nie za bardzo wiem o czym jest ta płyta. Robimy cofkę do 2019 roku, Muzyka Współczesna, jest motyw magenty, jest dziewczyna z różowymi włosami, jest dzisiejsza Warszawa i wspominki Pezeta do Warszawy, którą pamiętał z lat wcześniejszych. Wracamy do 2022, Muzyka komercyjna, i w sumie nie wiem co napisać. Serio, płyta jest jednym wielkim miszmaszem, szufladą na przemyślenia, do której Pezet nawrzucał kawałków, poddał to obróbce muzycznej i wyszła z tego płyta. Zero spójnej konwencji, konceptu, tytułowa komercja pojawia się głównie w tytule. Brakuje mi kawałków takich jak Gorzka Woda czy Dom, który został okrzyknięty nowym Ukrytym krzykiem.

Pezet jak…

Słówko o gościach. Na pewno na plus wychodzi występ Emasa, gość naprawdę odnajduje się w smutniejszych utworach. Ponadto Gibbs to klasa sama w sobie na refrenach i tym razem nie jest inaczej. Z kolei nieporozumieniem jest dla mnie zwrotka Bedoesa. Nie wiem ile razy jeszcze usłyszymy, że czyjaś mama ostrzega swoich dzieci przed ekipą Borysa, ale z każdym kolejnym takim wersem ich dzieci coraz mniej się boją. Z jakkolwiek wyróżniających się gości czy to negatywnie, czy pozytywnie, to by było na tyle. Bez wyrazu – ani nie ratują płyty, ale też nie przeszkadzają. Może poza paroma wersami Sokoła, które chętnie bym z albumu wyciął (mrugnięcie oczkiem).

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Pezet potrafi rapować. Truizm, populizm, ale w tym jednym zdaniu ukrywam mój największy zarzut do Pawła. Nie ma co kombinować, wrzucać efekty na wokal, podnowoszkalniać bity. Pezet to Pezet, najlepiej czuje się na staroszkolnej stopie, która ewentualnie urozmaicona jest fajnie zsamplowaną gitarą albo klawiszem. Nie oczekiwałem od tej płyty powrotu do Klasycznej. Spodziewałem się, że będzie to Współczesna v2 proroczo ogłaszając to paru moim znajomym kilka miesięcy temu. Niestety się sprawdziło.

Cisza na osiedlu

Na 125% fani Pezeta polubią ten album, bo gość, jak niewielu na tej scenie, ma wyjątkowo mocne plecy. Fanbase, który jak najbardziej słusznie, został przez niego zdobyty bardzo dobrymi płytami, ba, najlepszymi w historii polskiego rapu, będzie przy nim na dobre i na złe. Trzeba jednak trzeźwo spojrzeć na najnowszy album i jasno powiedzieć, że nie jest to najlepsze, co Pezet wypuścił w swoim życiu. To jak z tym porównaniem do alkoholu ze wstępu? Według mnie zmrożony Stock, a waszym zdaniem?

  1. Kolega recenzent chyba nawet oryginalu w rączkach nie trzymal, gdzie obok tytulu Muzyka Komercyjna jest nieopodal dodana fraza „NIE”. Zgodze sie,ze poprzedniczka byla duzo lepsza. Ale to dalej dobra plyta, ale zaden komercyjny koncept album. No i te bity… bardzo srednio, sile ie sie na nowoczesnosc..nie potrzebnie, bo do tej pory Auer robil robote, konkretnie Pezetowe bity.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.