fbpx

Lil Yachty – jach ty nas zaskoczyłeś – recenzja „Let’s Start Here.”

„Powiedzieć, że Yachty zaskoczył to jakby stwierdzić, że Eurowizja jest nie do końca obiektywnym konkursem.” – takim zdaniem Beśka zaczął swoje rozważania dotyczące najnowszego wydawnictwa Lil Yachty’ego pt. Let’s Start Here.. Nam, jako całej ekipie, nie pozostało nic innego, jak tylko pod tym zdaniem się podpisać. Wspólnym elementem dla rozważań każdej pojedynczej osoby było osłupienie, w jakie wprawił nas Yachy swoim krążkiem. Powiedzmy sobie jasno – „Let’s Start Here” to jeden z kandydatów do AOTY i pisząc to mamy świadomość, że jesteśmy dopiero na początku lutego. Poczytajcie co na temat tego albumu mają do powiedzenia członkowie ekipy Sajko. Ostrzegamy – ochów i achów nie ma końca.

Kuba Wojakowicz

Powiedzieć, że nie spodziewałem się takiego albumu ze strony Yachty’ego to jak nic nie powiedzieć. Słyszałem jego remix Breathe Deeper Tame Impali, plotki o tym, że eksperymentuje z różnymi brzmieniami, ale umówmy się, wciąż rozmawiamy o facecie, którego największym osiągnięciem w dorobku jest Lil Boat. Chcieć zrobić taki album jak Let’s Start Here. to jedno, ale zrealizować go na wysokim poziomie to drugie. Yachty pokazał świadomość muzyczną jakiej prawdopodobnie nikt się po nim nie spodziewał, czerpiąc z dobrodziejstw psychodelicznych odłamów rocka, synthpopu, czy klasycznego soulu. I nawet jeśli mam świadomość efekciarstwa chociażby w wejściach perkusji w the BLACK seminole. czy IVE OFFICIALLY LOST VISION!!!! to nie zmienia to faktu, że mi się podobają. Jeden z najciekawszych albumów wykraczających, aż tak mocno poza rap stworzonych przez rapera w ostatnich latach. Nie bedąc lekkim krążkiem Let’s Start Here. słucha i zapętla się z przyjemnością. Niektórzy widzą w tym krążku punkt w karierze, którym dla Tylera, The Creatora był IGOR. Życzę tego, Yachty’emu, bo przez ten album pokazał, że ma dużo zaoferowania jako muzyk, a i warstwa liryczna nie kuleje tu tak jak niektórzy mogliby się spodziewać.

Patryk Roszyk

Dla takich krążków warto odmulić pióro i skreślić kilkanaście zdań. Wiecie – ja ze sceną z USA obcuję zazwyczaj w wyjątkowych przypadkach. Bez wstydu i zawahania określam się laikiem, ale myślę, że nawet i zagorzali fani tej sceny nie określiliby Yachty’ego kimś ponad jednego z grona przeciętniaków. I tu pewnie jak i większość odbiorców „Let’s Start Here.”, byłem wprawiony w szok już od samego początku odsłuchu. Bo Yachty nie tylko dał mi kawał przedobrego albumu, ale też błyskawicznie ewoluował w moich oczach i skreślił wszelkie uprzedzenia. Znalazłem w tym krążku tego, czego pożądam od artysty – eksperymentowania, łamania swoich własnych schematów i wysokiej ambicji, która przekuta zostaje w imponujące dzieło. Let’s Start Here. ma do zaoferowania dużo onirycznej głębi w samej muzyce, intrygującej psychodeli, dźwięków rockowych czy soulowych. Pokazuje, że Yachty czerpał garściami z wielu źródeł i nie bał się eksperymentów. A co ważne, zwłaszcza przy artyście, którego pozycjonujemy jako „przeciętniaka” – to wszystko udało mu się nader dobrze. Dźwięki są głębokie, cudownie zsynchronizowane i harmonizują z wokalem artysty, co przekłada się na to, że doświadczenie z odsłuchem Let’s Start Here. nie nudzi nawet na moment. Krążek, który będzie walczył o tytuł AOTY i piszę to z pełną świadomością tego, że mamy dopiero za sobą styczeń. Wrzucam na słuchawki paint THE sky i kontynuuję kolejny, n-ty już odsłuch. Polecam też Tobie.

Oliwier Sordyl-Kuś

Gdyby ktoś mi powiedział, że Yachty wyda płytę, jaką wydał, to bym go najpewniej wyśmiał. Jacht był dla mnie definicją słowa mid — raper – taki o, bezpłciowy, z kilkoma hitami, a jednak zgarniający niemałą gażę. Do samej premiery podszedłem sceptycznie, obudziłem się, a na redakcyjnej rozgorzałe dyskusje. Myślę: „chuj, niech będzie”. I zanurzyłem się aż po głowę. Podczas samego odsłuchu kilka razy miałem sytuację, gdzie dany utwór musiałem przesłuchać kilka razy, by iść dalej z tracklistą. IVE OFFICIALLY LOST ViSiON!!!! to jeden z piękniejszych tracków, jakie usłyszałem przez ostatnie kilka miesięcy. W albumie gra wszystko, aranżacja, wykonanie, jak i produkcje. (dziwne jakby tak nie było – przy albumie pracowały 51 osoby). Jest to dla mnie coś kompletnie świeżego, aczkolwiek jestem świadom, że może to być spowodowane tym iż po prostu nigdy nie słuchałem albumów z gatunku neopsychdelia i moje odczucia mogą być na wyrost.

Miłosz Beśka

Powiedzieć, że Yachty zaskoczył to jakby stwierdzić, że Eurowizja jest nie do końca obiektywnym konkursem. Gość, który robił czyste trapisko łamanym wokalem na przekręconych wtyczkach wypuszcza prawie godzinny album, który spokojnie może wskakiwać w topkę 2023 i utrzymywać się na niej do grudnia. Odkładając przepowiednie na bok. Otrzymaliśmy mocno eklektyczny, przepołowiony rapem i śpiewem projekt, który czerpie garściami z funku, rocka a nawet jazzu. To zdecydowanie dobry kierunek, sam jestem fanem opierania rapu na różnych gatunkach muzycznych, które najwięcej z hip hopem miały wspólnego podczas ich samplowania. A tu co chwile otwieramy inne dźwiękowe drzwi. Yachty poeksperymentował i ten eksperyment zdecydowanie można zaliczyć do udanych. Samo intro robi bardzo dobre wrażenie i w pierwszej chwili skłania do ponownego sprawdzenia, czy aby na pewno odpaliliśmy płytę odpowiedniego gościa. Tak, odpaliliśmy. Będę wracał i polecał.

Janusz Bolisęga

Era SoundCloudowych raperów już się kończy i to było pewne. Kiedy raperzy pokroju Lil Pumpa i Smokepurppa zahaczają kolejne porażki sprzedażowe i jakościowe, niespodziewanie z kąta wychodzi Lil Yachty. Poprzednie projekty nie należały do najlepszych (nawet do przeciętnych bym ich nie zaliczył). Jednak to, co zaprezentował nam podczas piątkowej premiery, jest dla mnie abstrakcją. Otrzymaliśmy solidny, spójny, a przede wszystkim PRZEPIĘKNY album. 57 minut genialnej psychodeliczno-rockowej produkcji pokroju Tame Impala, która totalnie nie zanudza. Lil Boat może nie jest śpiewakiem jak Frank Ocean czy Daniel Caesar (zapamiętajcię tą ksywkę *blink*), za to jego zmixowane vibrato oraz auto tune brzmi fenomenalnie. Poukrywani goście w tracklistach spisali się na medal, towarzysząc Łódce w jego eksperymentalnej podróży. Ulubione numery? Zdecydowanie WE SAW THE SUN!, the BLACK seminole oraz REACH THE SUNSHINE. Wnioski po przesłuchaniu projektu? Tym sposobem Yachty zaczyna u mnie z czystą kartą i czekam na jego następne ruchy. Wniosek po przesłuchu jest jeden – jak eksperymentować, to jak Lil Boat, pozdro.

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.