fbpx

Lepiej wspominać – dziesięć lat duetu BonSoul

Mało jest raperów, duetów czy zespołów, których słuchałbym z takim samym zachwytem od kilku lat. BonSoul to mocno zakorzeniony na scenie duet, którego raczej nikomu nie trzeba przedstawiać. Dla tych co nie znają – Bonson i Soulpete. Ten pierwszy rapuje, ten drugi robi bity. Ważny jest tutaj styl, charakter i brudny sznyt prawdziwego hip hopu. I raczą nas tym hip hopem od przeszło dziesięciu lat. W niezmienionej formie, tak samo dobrej, tak samo brudnej.

Lepiej się witać

Witamy w roku 2010. Mój obecny gust muzyczny lawiruje między dubstepem a radiowymi hitami. Rap dopiero zaczyna stawiać pierwsze kroki w moim życiu wyciągając rękę z płytą HAOS. Jeszcze nie jestem świadom, że w pobliskim Szczecinie istnieje raper, który zmiksuje moje muzyczne poczucie w późniejszych latach. Pierwszą EPkę sprawdziłem, gdy wyszedł drugi projekt od chłopaków. Nadrobiłem zaległości i mogłem tylko żałować, że nie odkryłem ich wcześniej. Pierwszy album to kilka numerów o przeżyciach, o tym jak smakuje papieros rano na balkonie i uczuciach, gdy odjeżdża nam autobus w deszczowy wieczór. Świetne produkcje SoulPete’a, charakterystyczny rap Damiana i specyficzna oprawa płyty. Lepiej się witać to dopiero początek drogi usłanej laurami. Na kolejnych projektach chłopaki chętnie wracają do pierwszego krążka. Nic dziwnego. Od tego zaczyna się historia.

Lepiej nie pytać

Pięć lat później wychodzi drugi projekt duetu – Lepiej nie pytać. Zrobiło się o nim głośno chociażby ze względu na tytułowy numer – chwytający za gardło, z przegenialnym bitem, mocną nawijką, bezbłędnym tekstem, dopieszczony sugestywnym klipem. Drugi album duetu to słodko-gorzka opowieść o życiu, po prostu. Utwór ten to przeprawa przez pokoje, do których lepiej nie wchodzić, „Ziomki i przyjaciele” jest z kolei przybijaniem piątek z tytułowymi osobami, a „Palant” z gościnnym udziałem Laikike1 to opowieść o relacjach damsko-męskich w najlepszym tego słowa wydaniu. Wiele z tych utworów to klasyki, do których wraca się regularnie. Ot chociażby „Dobry wieczór” puszczone na kacowym poranku to chyba najlepszy kawałek do przeżywania tego stanu. Musiałbym również wymyślać kolejny przymiotnik chwalący Soulpete’, ale doskonale zrobiły to Ślizgery 2015, czyli internetowe rapowe nagrody, stawiając Piotra (Damian zresztą również zgarnął statuetkę, podobnie jak ich album) na pierwszym miejscu podium w kategorii producenta roku. Klasyk klasyków.

Lepiej nie wnikać

Na trzeci projekt czekaliśmy na szczęście krócej niż na drugi. Tym razem było jeszcze brudniej i agresywniej. Kolejny album nie zmienia tematyki, ale ukazuje ją z innej strony. To kolejny krążek, którego świetnie słucha się idąc ulicami Szczecina, szczególnie nocą. „Najciemniej pod latarnią” zapętlam bardzo często po dziś dzień, wkurwiony Bonson to chyba mój ulubiony, ale i „Tyfy Tyfy” albo „Taka Karma” nie odbiegają jakościowo jeśli rozpatrujemy to w kategoriach repeat value. To czysty hip-hop podlany benzyną i rozpalony dogasającym petem. Idealny do piwka, które jest również uwiecznione na okładce.

Kiwka Fifka rap do piwka

Tylko roczna przerwa przyniosła nam tym razem projekt, który jest hołdem dla trylogii Lepiej nie... i hołdem dla podwórek czy bloków. Sporo gościnnych udziałów, między innymi Peja czy Kuba Knap, luźniejszy klimat niż poprzednio i jak zawsze masa świetnych wersów i kapitalnych bitów. Niezawodna trójca z zespołu Almost Famous w kawałku „Cztery pory oczu” dała popis umiejętnościom rapowym na każdej płaszczyźnie. Świetnie wydany album przypominający czasy pudełek gier z Playstation 2, swoją zawartością zachwycał szczególnie wyjadaczy starych klimatów polskiego hip-hopu jeszcze bardziej niż na poprzednich projektach.

ReStart

Kolejny rok, kolejny BonSoul, ale zupełnie się to nie nudzi. Tym razem chłopaki trafiają na legalne poletko, wydając swoją płytę w Asfalcie. Ale styl, rap, bity i cały sznyt pozostał w podziemiu. ReStart to jak sama nazwa wskazuje – odświeżenie. Długogrający album złożony z trzech etapów – funku, agresji i melancholii to przeprawa przez wszystkie poprzednie stany BonSoul zostawiona na jednej płycie. Dużo ciekawych featów, jak chociażby Holak czy Janek Rapowanie, ładna karykaturalna oprawa i kolejna dawka surowego, czystego hip-hopu. Nie będę się długo rozwodził, na stronie wisi moja recenzja tego projektu, odsyłam do niej.

Więc powiedz swoim kumplom siema!

Czym jest dla mnie BonSoul? Przede wszystkim kawałkiem mojego gustu muzycznego. Nie potrafię ich wrzucić między innych do playlisty „Oldschool”. Ja tych projektów słucham w całości, wsiąkam w nie i przeżywam to oczami i uszami Bonsa. Szczególnie dobrze smakuje to z Bosmanem w łapie na bulwarach szczecińskich. Każdy kolejny projekt jest różnorodny, mimo wspólnej tematyki i stylu. Stawianie Bonsona w czołówce polskich raperów pod względem techniki wcale nie jest na wyrost, podobnie jak umiejscowienie Soulpete’a w topce producentów. Damian i Piotr reprezentują podziemie szmuglując je do mainstreamu i widać to po wyświetleniach. Czysty hip hop! Kilka słów wspominkowych dorzucił od siebie mój redakcyjny kolega, Czarek Kowalewski:

„Wiadomo, można rzucać w fanboyowej manierze teksty takie jak „klasyk w kurwę zanim wyjdzie” i tak dalej, najlepiej jeszcze capsem. Ale myślę, że warto zwrócić uwagę na to, iż jest to prawdopodobnie duet, który stoi najbliżej definicji takiego „true” undergroundu w Polsce. 

Mimo że Bonson to nie jest mój absolutny god tier raperów, to Soulpete’a darzę ogromnym uznaniem od początku mojej w pełni świadomej przygody z rapem, czyli mniej więcej od pół dekady. I w zasadzie nie mam żadnego oporu stwierdzić, że jest to jeden z najlepszych producentów muzycznych w Europie, być może nawet na świecie. Jeśli chodzi o tą oldschoolową, klasyczną stylistykę – nie wiem czy ktokolwiek ma tutaj podjazd. W mojej subiektywnej opinii wyniósł operowanie samplami oraz tym specyficznym klimatem o jeden poziom wyżej od takich uznanych postaci jak Ours Samplus czy ProleteR. A to już sztuka. 

Sam w sobie to rap cholernie swojski. I przy całej tej fałszywości oraz pretensjonalności na rapowej scenie, ich muzyka jest w pewnym sensie wręcz relaksująca. Jest powrotem do normalności, którą wszyscy dobrze znamy. Możemy się jej wypierać, możemy od niej uciekać. Fakty są takie, że nie bez powodu ten duet łączy praktycznie każdego hiphop-heada. Przedstawia podobne postrzeganie życia, jak i brutalną szczerość wobec siebie czy otoczenia. Ciężko nawet na scenie międzynarodowej wskazać artystów, których cała dyskografia trzymałaby poziom. Bons i Pete nie mają z tym absolutnie żadnego problemu, a poza przystawką przed głównym daniem, czyli krótkim materiałem zwanym Kiwka, fifka, rap do piwka, nie zawiódł mnie ani razu. 

Myślę że to najbardziej w nich cenię – konsekwencję. Tak, BonSoul to zdecydowanie cholernie ważna część mojego życia.

Zdjęcia w artykule to kadry z teledysków zamieszczonych w serwisie YouTube

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.