fbpx
fot. Filip Zwierzchowski

Fabijański: Jestem uzależniony od skrajnych emocji

Czuję potrzebę napisania pewnego wyjaśnienia, wytłumaczenia. Wielu czytelników pomyśli, po co pompować kogoś takiego jak Fabijański i dawać mu jakiekolwiek możliwości promocyjne? Kiedy jednak pojawiła się możliwość zrealizowania wywiadu z Sebastianem, pomyślałem o dwóch kwestiach. Po pierwsze – wykluczenie ze sceny rapowej, które otrzymał Young Multi. Rap może robić każdy, nie ma żadnej licencji na robienie rapu. Ktoś może go robić lepiej lub gorzej, to kwestia subiektywna, ale nie zamykajmy sie na ludzi, którzy żyją tą muzyką, bo wcześniej robili coś innego. Po drugie – wokół Sebastiana pojawiła się nieciekawa aura. Aura, która nawet nie dotyczy tego, że jest słabym raperem – bo taką krytykę w pełni bym zrozumiał – a tego, że miał czelność powiedzieć, że coś mu nie siedzi. Chciałem poznać jego szerszy punkt widzenia na sprawy muzyczne, na drogę, którą przebył i na konflikt z Quebonafide. Te odpowiedzi otrzymałem w dość długiej rozmowie, która przeciągnęła się prawie dwukrotnie. Enjoy.

Patryk Bryk: Wspominałeś w wywiadach, że zaniechałeś w wieku 17 lat swoich działań pod kątem rapowym ze względu na to, że byłeś uznawany za osobę z, kolokwialnie mówiąc, bananowego środowiska. Teraz wchodzisz z pozycji aktora. Co się zmieniło? Przecież środowisko hiphopowe nie toleruje nie tylko „bananów”, ale także osób z innych branż. Czy Ty po prostu nabrałeś do tego odwagi czy zwyczajnie masz na to wyjebane?

Sebastian Fabijański: Wydaje mi się, że kluczową rolę w tym pełni śmierć ojca. Chyba po prostu potrzebowałem wyrazić to wszystko, co nazbierałem przez 32 lata swojego życia. W aktorstwie nie operuję swoim tekstem, tylko czyimś. Nie były to moje artystyczne wypowiedzi i punkt widzenia, tylko cudze. Poczułem potrzebę, żeby rzucić nowe światło na moją osobę. Spróbować odposągowić ten aktorski, celebrycki świat, obnażyć go. Dlatego też nazwałem tę płytę „Prymityw”, bo uznałem, że ludzie traktują postaci z ekranu zbyt nobliwie. A ja nie chcę robić za kogoś, kto jest gwiazdą, kto jest lepszy. Tak jak mówił Ostry – sram tak samo. To nas łączy i prawdopodobnie nigdy nie podzieli.
No i miłość do rapu. Jak jesteś kibicem jakiejś drużyny, to idziesz na mecz i drzesz ryja, „Jesteśmy zawsze tam gdzie nasza Legia gra!”. Tam nie ma półśrodków, tam jest 0 i 1. Tak jest dla mnie w przypadku muzyki, ja najzwyczajniej zawsze chciałem rapować. To jest coś, co nigdy we mnie nie umrze – ten rodzaj fenomenu identyfikacji, może fascynacji. Wiele tekstów rapowych ratowało mi dupę, jak szukałem autorytetów, to w hip-hopie właśnie je znajdowałem. Może dlatego mam też takie negatywne spostrzeżenia odnośnie aktualnej kondycji sceny.

A „Prymityw” był Twoją pierwszą stycznością z mikrofonem? 

Wcześniej zrobiłem sporo kawałków. W zasadzie od 17 roku życia miałem do czynienia z rapem. To nie była pierwsza styczność z mikrofonem, ale w dalszym ciągu trzeba mnie traktować jak debiutanta. Mam wrażenie, że opacznie zostały zrozumiane moje wypowiedzi na temat hip-hopu. Ludzie odebrali to tak, jakbym negował jakichś konkretnych wykonawców czy estetykę, jednocześnie wprowadzając aurę mesjanizmu do tego, że ja przyjdę i wszystko uratuję i tak dalej, co oczywiście nie jest prawdą. Sam o sobie nie mam takiego zdania. Raczej jestem z tych co codziennie, co najmniej kilkukrotnie, podważają swoje dotychczasowe dokonania, w zależności od kontekstu oczywiście. 

Czyli te opinie, które głosiłeś były raczej z perspektywy słuchacza, a nie rapera?

Tak. Jestem przekonany, że gdybym nie wydawał płyty i udzielił paru takich wywiadów, to pewnie nie odbiłoby się to takim echem. Ale z racji, że wydaje album to ludzie odebrali to tak, jakbym chciał coś ratować. Nigdy nie chciałem, nie zamierzałem i prawdopodobnie nie będę zamierzał niczego ratować. Jedyne co mogę robić to to, co chcę robić oraz to, co czuję że mogę robić. Trzeba mocno zweryfikować te odpowiedzi właśnie pod tym kątem. 

Chciałbym właśnie nawiązać do tej obecnej kondycji hip-hopu. Czasy, gdy Ty dorastałeś, to czasy transformacji ustrojowej. Dużo się wtedy działo. Nie uważasz, że młodzi ludzie, którzy wychowują się w dzisiejszym świecie nie mają tylu bodźców, które mogłyby ich inspirować? Pojawiły się też ogromne pieniądze, sporo tych „dzieciaków” bardzo szybko wychodzi z biedy i to staje się trochę jedynym tematem. 

Pewnie trochę tak to wygląda. Bardzo duże znaczenie ma jednak to, jak to robisz. O jednej rzeczy możesz mówić – za przeproszeniem – tak albo srak. Oczywiście zawsze to wyglądało w ten sposób,, że do rapu przenikał trend amerykański. Ja byłem zafascynowany tym co robił Eminem, N.W.A, M.O.P czy chociażby A Tribe Called Quest lub Public Enemy. Nie chcę generalizować, bo potem też jest to źle odbierane. Żeby była jasność – mam świadomość, że jest bardzo wielu twórców w rapie, którzy sprzedają wartościowe treści. Ja wypowiadając się o hip-hopie zacząłem się gryźć mocno w język, bo ludzie zbyt generalizowali moje generalizowanie, które było błędne, bo ja nie powinienem tego robić. Nie uważam, że cały gatunek jest taki, jaki mówiłem. Bardziej chodziło o to, co jest najpopularniejsze. I tu możemy mówić o fenomenach typu Zenek Martyniuk i jemu podobni. Kawałki, które są bardzo łatwo zapamiętywalne, mają banalną melodyjkę, która prosto się wbija w głowę są najbardziej znane.

Oczywiście, to samo się tyczy kina. Jak musisz się namęczyć robiąc film „Mowa Ptaków” z Xawerym Żuławskim, to masz świadomość tego, jaka wartość za tym stoi i co niesie. Natomiast tak samo musisz się namęczyć robiąc Pitbull: Niebezpieczne kobiety” z Patrykiem Vegą, ale wiesz, że to jest show. I ktoś myśli, że mnie to nie boli, że nie jest na odwrót. Wolałbym, żeby te wartościowe treści były najbardziej popularne. Oczywiście tak nie jest, nie będzie i nigdy nie było. Ale ja zawsze miałem rap za muzykę, gdzie te cenne treści są na pierwszym planie. Gdy ja wchodziłem w ten gatunek, to były to zupełnie inne treści. Ja tego nie zmienię.

A jeżeli chodzi o to co powiedziałeś, że nie mają o czym rapować. Wiesz, jest wielu twórców, którzy obalają tę tezę. W mainstreamie jest chociażby Taco, czy teraz Mata. To są bardzo inteligentni ludzie i fajnie, że osiągają sukcesy. 

fot. Filip Zwierzchowski

Gdy wymieniałeś płyty m.in. Questów, rozglądałeś się po rozwieszonych tutaj winylach, bo jesteśmy w prawdziwej świątyni hip-hopu na Tamce (wywiad prowadzony był w Asfalt Cafe – przyp. red.). To była taka naturalna decyzja, że tworzysz album, odzywasz się do Asfaltu i robicie rzeczy czy wyglądało to jakoś inaczej?

Chronologia była taka, że ja poznałem Adama (przyp. red – O.S.T.R.), powiedział: „chodź zrobimy to razem” i tak powstała pierwsza wersja albumu. Mieliśmy ją praktycznie gotową. Wtedy pojawił się na horyzoncie Asfalt, czyli Tytus i stwierdziliśmy, że tę płytę tam wydamy. Potem uznaliśmy, że robienie mojej pierwszej płyty z Adamem u boku można odebrać, że przychodzę z kolegą i to jest takie wybijanie się na jego plecach. A dla Ostrego łączenie się z aktorem też wcale niczego dobrego nie musi przynieść. Finalnie nagrałem płytę jeszcze raz, na zupełnie innych bitach i wydaje mi się, że dobrze, że tak się stało. Tamta wersja była zupełnie inna. Jak podliczył mi Haem, to wyszło w sumie 60 sesji nagraniowych. Cieszę się, że przeszedłem taką drogę.

Dzisiaj jest premiera wersji cyfrowej twojego albumu, premiera wersji fizycznej została przełożona o tydzień. Słuchasz dzisiaj tej płyty i masz coś, co byś zmienił? 

Jest parę kawałków, które by zmienił. Teksty bym przepisał z obecnym doświadczeniem. Sam zauważam słowa, które się powtarzają i mnie to irytuje, bo jestem perfekcjonistą, więc ciężko mi to zaakceptować. Szczerze mówiąc, ja już nie mogę tego słuchać. Zawsze tak mam, że jak coś zrobię to na początku jestem mega podjarany, a później na siłę zaczynam to podważać, twierdzić, że to jest gówniane. Sam Haem się śmiał i w pewnym momencie też zaczęło go męczyć to, że ja najchętniej co chwil bym coś poprawiał. A on mówi: „daj spokój człowieku”. Nie chodzi o to, że ja odczuwam jakąś dużą presję, po prostu tak mam, takim jestem człowiekiem.

Uzależniłeś się trochę od nagrywania?

Tak, można tak powiedzieć. Jestem uzależniony od skrajnych emocji, od pędu twórczego, fascynującego, a jednocześnie bardzo napięciowego procesu tworzenia oraz bodźców. I kiedy mam przed sobą cel, że mam nagrać tyle i tyle kawałków, to ja wchodzę wtedy na inne obroty. A kiedy mam czas, że mam wolne i mógłbym teraz sobie dłubać spokojnie numery i potem delikatnie je poprawić, to tak nie potrafię. Ja muszę mieć tu i teraz zadanie do wykonania i muszę być w tym na 100%. 

fot. Filip Zwierzchowski

Seba, spokorniałeś trochę od początku udzielania się w tych tematach i pierwszych singli. To jest właśnie to, że ludzie nie do końca rozumieją to co chciałeś im przekazać czy może nie ma sensu wychodzić przed szereg” ze swoim zdaniem?

Trochę tego i trochę tego. Bo jak spada na Ciebie bomba atomowa w postaci hejtu, no to jakby nie patrzeć to odciska na Tobie piętno. I jakby nie patrzeć, tak właśnie w tym przypadku było. Z drugiej strony mam wrażenie, że co bym nie powiedział, to ludzie odbiorą to i tak w sposób, w jaki chcą to odebrać. Ludzie myślą, że jak jestem, kurwa, aktorem to jako aktor powinienem umrzeć, rozumiesz? Oni nie łapią, że jesteśmy wolni, robimy to co chcemy. Szczególnie w tym kraju, który jest przyzwyczajony do bycia pod zaborami pomiędzy dwoma lub nawet kilkoma mocarstwami. My to po prostu wiecznie pokrzywdzeni, wieczni zagrożeni, machający szabelką buńczuczni Polacy. Nie ma kultu odwagi, łamania barier, nie ma takich przyzwyczajeń. Jak jesteś raperem to jesteś raperem, jak jesteś aktorem to jesteś, kurwa, aktorem. Ja zamierzam się konsekwentnie rozwijać, nie przestanę z powodu kilku negatywnych komentarzy i iluś tam tysięcy łapek w dół. Oczywiście głównie od armii Jakuba i to jest dla mnie jasne – nie twierdzę, że każdemu moje kawałki muszą się podobać. Ja się wkurwiam kiedy widzę, że ludzie patrzą na coś przez pryzmat tego, że ja miałem czelność powiedzieć to i owo o tym czy o tamtym. I kiedy tych ludzi idol rzucił, że ten jest be, to wszyscy muszą uważać, że on jest be. Też się nauczyłem trochę tego, że mam do czynienia z bardzo specyficzną grupą. Zauważyłem również, że wśród raperów jest dużo narcyzów, egocentryków i nie ma tutaj miejsca na dialog na zasadzie, „mi się twoje kawałki nie podobają”, a ktoś mi powie “dobra, okej, spoko”. Nawiązując tutaj do Quebo, nie kumam po co? Dlaczego jego tak zabolało to, co ja powiedziałem w wywiadzie dla małego radyjka internetowego? Nie kumam. 

A nie odnosisz wrażenia, że to po prostu zostało rozdmuchane przez społeczność, bo naruszyłeś posąg, który nigdy nie wyświetlał się w żadnych konfliktach? Osobę, która raczej jest szeroko propsowana na scenie?

Tak czy siak, na koniec dnia to on podejmuje decyzje. Ja w wywiadach mówiłem o jego twórczości, on nie mówił o moich dziełach, tylko mówił o mnie, nazwał mnie per błazen. Także dla mnie ta reakcja była niewspółmierna do tego, co wyszło ode mnie. Ja tego zdania nie zmienię i nikt mi tego nie przetłumaczy.  Oczywiście ja mam też taki język, zwykle prymitywny, walę bez ogródek, więc kilka słów faktycznie można było odebrać negatywnie lub jako agresywne. Ale nie wydaje mi się, bym dał pretekst Jakubowi do nawinięcia o mnie w kawałku finalizującym jego kampanię. Ja potem się zabawiłem tym w Hejt Parku. Myślałem, że ludzie mają poczucie humoru, okazało się, że jednak nie i nie można sobie robić jaj z pana Jakuba. No to stwierdziłem, że trzeba po rapersku zamknąć temat, odpowiedzieć i odpowiedziałem. Czy społeczność to rozdmuchała? Nie bardzo mnie to interesuje. Fakty są takie, że są w internecie dwa kawałki: jeden nazywa się SZUBIENICAPESTYCYDYBROŃ”, a drugi się nazywa Dirty Dancing”. 

Z twojej strony to jest koniec konfliktu czy liczysz na jakąś odpowiedź?

Ja już nie zamierzam się w nic bawić. Nie mam chyba na to siły. Dla mnie to jest koniec, 7 linijek straconych. Musiałem to zrobić. Kiedy wchodzisz między wrony, musisz krakać tak jak one. Śmieszą mnie te nagłówki, że Sebastian Fabijański znowu zaczepia Quebonafide, gdzie tak naprawdę, nie wiem czy większość ludzi wie, ale #hot16challenge2 Taconafide i Taco, który nawija “muszynę rozumiem, ale kurwa jakieś ice tea”  to też jest do mnie zaczepka. I tak i tak będę tym złym. Panowie z boysbandu są nienaruszalni, a ja jestem wrogiem publicznym numer 1. Ale ja też się w tym chyba dobrze czuje. Jak wychodził Belfer” i Pitbull: Niebezpieczne kobiety” i poczułem taką falę akceptacji i podziwu, to paradoksalnie wpadłem w pewien dół. Myślałem: „dobra i co teraz?”. Ja całe życie musiałem o coś walczyć. Tak, że dobrze, niech tak będzie, ale niestety muszę zawieść tych, którzy liczą, że dalej będę tę funkcję sprawował. Następna płyta będzie dużo spokojniejsza, nie będę bawił się w prowokacyjne gierki.

To skoro wspomniałeś następną płytę: zostajesz w Asfalcie?

Tak, mamy już plany na następną płytę, ja już w zasadzie zaczynam ją dłubać. 

A wracając, czy nie uważasz, że to poświęcenie zwrotki przez Quebo jest też formą pewnej nobilitacji, biorąc pod uwagę, że zaczepił on wprost tylko kilku raperów na swoich kawałkach w przeszłości?

Słuchaj no, aż mam ciarki z dumy (śmiech). Miałem moment, kiedy nie wiedziałem co z tym zrobić, ale Mes mi napisał SMS-a: stary kurwa, od czasów Kanyego Westa to nieważne jak mówią, ważne by mówili”. Więc faktycznie, można tak powiedzieć. Ale tak jak powiedziałem w Hejt Parku: dzięki Kubuś za świetnie promo, fakturę wyślij drogą mailową. 

Faktura przyszła (śmiech).

Nie, na szczęście faktury nie wysłał. Ale co ciekawe, wysłałem mu SMSa, gdy spadła na mnie ta cała fala gówna. Napisałem do niego po raz pierwszy, bo nie mieliśmy wcześniej kontaktu. Napisałem stary, może byśmy zrobili taki ruch, że możemy się napierdalać artystycznie, ale szacunek do drugiego człowieka powinniśmy zachować”. Ludzie przekraczali granice. Nie musisz nawet tego czytać, i tak jakoś to do ciebie dotrze. To był jakiś fajny sygnał, że po ludzku powinniśmy się szanować. Nawet nie odpisał. Wtedy zobaczyłem, z kim mam do czynienia. Trzeba było pojechać z tym na grubo, no i tak zrobiłem. Wyobraź sobie, co by było gdybym ja po takiej akcji schował głowę w piasek i nie  zareagował. Znowu – i tak źle, i tak nie dobrze. Nie odpowiedziałbym –a speniał, leszcz”, odpowiedziałem „o, niepotrzebnie ciągnie temat”. Wydaje mi się, że zrobiłem tyle ile mogłem i powinienem.

On dał się ponieść jakimś emocjom, nie wiem z jakiego powodu, przecież ani mu nie obraziłem dziewczyny, ani nie wjechałem na rodzinę. Powiedziałem tylko, że nie podobają mi się dwa jego kawałki i nie kumam jego twórczości. A Dirty Dancing” nie powstawał z myślą o Quebo, to wyszło samo gdzieś podczas pisania, pierwsza zwrotka kompletnie go nie dotyczy. 

fot. Filip Zwierzchowski

Odcinając całą tę falę hejtu, to jesteś zadowolony z odbioru płyty?

Generalnie rzecz biorąc to wydaje mi się, że tych ludzi cały czas przybywa. Jest bardzo dużo osób, które racjonalnie podchodzą do sprawy. Słuchacze też przepychają się tam w komentarzach w mojej sprawie”.

A odnalazłeś jakieś komentarze konstruktywnie krytyczne?

Tak, całkiem sporo i z dużą częścią mogę się zgodzić, ale nie mogę sobie teraz żadnego przypomnieć. Te hejterskie mimo wszystko bardziej zapadają w pamięć

Spotkałem się z tym, że wiele osób porównuje Twoją twórczość do chociażby najnowszej płyty Wojtka Sokoła czy PRO8L3Mu. Jak odbierasz takie porównania? Schlebia Ci to w jakiś sposób? Słuchasz tych artystów? 

Wojtka Sokoła wiadomo, że tak. Był jednym z moich idoli. Oczywiście w pewnym momencie stał się biznesmenem, i to takim grubym biznesmenem, który robi poważny hajs na tej muzyce i to już nie jest ten sam artysta, z resztą sam o sobie mówi „jeszcze nie zgred, już nie małolat”. Porównania do PRO8L3Mu wydają mi się absurdalne, bo nie słucham ich muzyki. Szanuję oczywiście to, co robią. Zawsze będą Cię do kogoś porównywać  Ale wiesz, wszystko już tak naprawdę było. Więc jak ktoś mi pisze, że Fabijański nieźle rapuje, ale nie robi nic odkrywczego, to przepraszam, ale co można jeszcze wymyślić w rapie? Mam świadomość tego, że wielu ludzi po prostu szuka dziury w całym. A to, że porównają, to już słyszałem, że np. do Dwóch Sław. Szczerze? Może jestem ignorantem, ale pierwszy raz usłyszałem o kimś takim jak oni. Wpisałem sobie Dwa Sławy w YouTube. Zapytacie, jak to jest, że taki zakochany w rapie, a teraz mówi, że przez kilka lat nie wiedział co się dzieje na rynku. No nie wiedziałem co się dzieje na rynku, bo nie żyję na a) YouTubie, b) Apple Music, c) Spotify, d) Tidalu.

Miałem swoich ludzi, których słuchałem: Ostry, WWO, Sokół czy Pezet. Ja się dowiedziałem dopiero niedawno o istnieniu PRO8L3Mu. 

Czy Twoje ścieżki kooperacji rapowych są pozamykane przez Twoje wypowiedzi czy jest na coś szansa na kolejnej płycie?

Wiesz, ja mam taki charakter, że dzisiaj się z kimś napierdalam, a jutro się spotykamy, zbijamy piątkę i mówimy Ty kurwa też lubisz Maltesersy? Też uwielbiam Maltesersy!”. I robimy kawałek tylko dlatego, że obaj lubimy Maltesersy. Ale pewnie środowisko będzie miało z tym problem. Ludzie będą kalkulować: „Ty jak zrobię z nim kawałek, to coś stracę, bo ten tego”. Ale wiem przynajmniej, że kawałki, które będziemy tworzyć, to będą czyste współprace bez kalkulacji. Mam świadomość, że będzie trudno, ale liczę, że jest w tym środowisku jeszcze jakiś dystans i zrobienie z kimś utworu na drugiej płycie nie znaczy, że jak ten ktoś coś powiedział na pierwszej to ja też tak uważam, tylko robimy kawałek i tyle. Zobaczymy, czas pokaże, jest parę kontaktów. Na drugiej płycie chciałbym jednak gości. 

Na koniec hipotetyczna sytuacja. Wchodzi w tym momencie tutaj do Asfalt Shopu osoba, podchodzi i mówi: słuchaj, nie znam Twojej muzyki, poleć mi jeden numer, od którego mógłbym zacząć”.

(cisza) To jest dobre pytanie. (znowu cisza) Jest taki numer na płycie, który nazywa się Prymityw” i mam nadzieję, że zostanie odebrany z dużą dozą dystansu. Jest tam dużo autoironii, jestem też tam dosyć sarkastyczny. Więc wydaje mi się, że poleciłbym właśnie ten numer. Ale pierwsze o czym pomyślałem to Sorry”. To chyba najbardziej esencjonalny utwór mówiący o tym, gdzie się znalazłem. Ale z drugiej strony, może nie warto tego kogoś od razu przepraszać, tylko pokazać mu takiego Prymitywa”. Jest jeszcze jeden numer: Diler” i ten o rodzicach, Yin-Yang”. 

Chciałbym serdecznie podziękować pracownikom Asfalt Cafe za stworzenie dobrych warunków do przeprowadzenia wywiadu.
W tekście oraz na miniaturce zostały użyte fotografie z materiałów prasowych autorstwa Filipa Zwierchowskiego.

Korekta, współpraca redakcyjna: Monika Chrustek & Bartosz Biegun

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.