fbpx

Naszym chłopakom z podziemia wreszcie nie brakuje luzu. Recenzja „Ballad o kurde życiu”.

Underground to specyficzne miejsce

Nie znalazłem w podziemiu nowego mesjasza hip-hopu. Na całe szczęście — bo go nie szukałem. Sporo aspirujących nawijaczy wysyła mi swoje numery do sprawdzenia. Wszystkim odpisuję praktycznie te same uwagi; nie rymuj na jedną sylabę, opowiadaj spójniej, nie dawaj braggi na trzecim nagranym tracku w życiu.

Najbardziej kłopotliwie jest, gdy potencjalny młody raper nie popełnia tych rozmaitych, podstawowych błędów, i w teorii wszystko się u niego zgadza. W teorii, bo ja wciąż nie czuję „tego czegoś”, co pozwoliłoby mi z czystym sumieniem spropsować kogoś i puścić dalej. Długo zastanawiałem się, czym jest to mityczne „coś”, o którym wiem, że wielu raperów go nie ma, a nie potrafiłem nawet im powiedzieć, co jest nie tak.

Odpowiedź przyszła sama, gdy przesłuchałem pierwszy podesłany numer, który mi się autentycznie spodobał. Krulig Bugz, bo o jego płycie jest ten tekst, w zasadzie momentami nawet nie spełnia moich „żelaznych warunków” dobrego rapera. Ma jednak w sobie jedną cechę, przez którą przekonałem się do jego muzyki — ten mityczny luz.

Rap to nie musi być Olimpiada

Poprzez ten termin nie mam na myśli niedbalstwa czy nadmiernej prostoty w twórczości. Nie chodzi mi tu o luz w nawijaniu, nie chodzi mi o nagrywanie freestylów z ziomami przy piwku. Luz, który słyszę w rapie Kruliga, to brak silenia się na nie wiadomo co, brak spiny, brak tego, co w przypadku tak wielu początkujących twórców bardzo przeszkadza, gdy się ich słucha.

A nie chcę do Taco ani do Białasa

Ja chce porównań do Elona Muska

Krulig, na co dzień zajmujący się programowaniem, włożył ogrom pracy i czasu w wydanie swojej płyty (sam tak przynajmniej mówi). Zainwestował w grafików, beatmakerów, oprawę, promocję i masę innych szczegółów. Całe wydanie jest zrealizowane na bardzo wysokim, jak na podziemie, poziomie. Do płyty, oprócz masy wlep, został dodany tajemniczy Najba Coin — kupon, który ma być rabatem na kolejne projekty czy koncerty. W przyszłości docelowo ma stać się autorską kryptowalutą Kruliga.

Przy tej całej otoczce, sam nawijający nie udaje, że to dzieło jego życia i że jego rap musi być dopieszczony do granic możliwości. Kolokwialnie mówiąc — nie spiął przy tym dupy, nie potraktował jak zawody. Napisał i nawinął swoje myśli i czuć w tym balans między szczegółowością, a podążaniem za swoim wnętrzem i tworzeniem tak, jak dusza nakaże. Całość wygląda jak skondensowana masa oryginalnych pomysłów, a nie owoc kalkulacji i analiz tego, jak najlepiej opakować produkt.

Krulig wydaje się sam nakładem swojej wytwórni — Najbamusic, która jest patronowana przez Kstyka.

O czym te ballady kurde są?

Okładka „Ballad o kurde życiu”. Album miał premierę 5 marca.

Znowu tłumaczę co to blockchain

Po piwkach i joincie

Pierwszy numer Kruliga, jaki usłyszałem, był storytellingiem o typie, który kupił starą nokię i znalazł na niej nudesy poprzedniej właścicielki telefonu. Wszystko z humorem, śpiewanym refrenem i morałem na koniec. Nareszcie dostałem coś, czego nie mogłem porównać z marszu do odpowiednika z mainstreamu. Te specyficzność i oryginalność mnie porwały. Nie mogłem zapomnieć tego numeru, nie mogłem go pomylić z pięcioma smutnymi trapami, które dostałem na następny dzień w DMie do przesłuchania.

Celowo nie napisałem, jak potoczyła się dalej ta historia, sami posłuchajcie!

Ta płyta jest naprawdę po prostu o życiu, i to niespecjalnie wyjątkowym. Możliwe, że właśnie w tym tkwi sekret. W ciągu całej płyty Krulig dwukrotnie zostaje zatrzymany przez patrol, opowiada o perypetiach ze swoją ukochaną, o rozterkach związanych z dietą, daje wykład o bezpieczeństwie w sieci, zdaje raport z dnia z życia informatyka, wyraża bardzo głęboką frustrację wynikłą z konieczności płacenia podatków, żali się, że zwyczajnie mu smutno i wplata przy okazji masę pomniejszych refleksji i obserwacji.

Nie jest to oczywiście album idealny. Krulig nie jest żadnym technicznym kotem. Nie uświadczymy tu szalonych przyspieszeń i zmian flow. Nie usłyszymy u niego rapowanej poezji, nie zachłyśniemy się wybitnymi umiejętnościami wokalnymi. Wartość brzmieniową mocno podbijają zaproszeni goście, którzy nadają kilku refrenom sporo muzykalności, a sam Krulig momentami może wydać się z kolei aż za bardzo jednostajny. Jego rap w niczym nie przegania konkurencji, jest swobodnym strumieniem, którego właśnie przez tę swobodę tak dobrze się słucha. Od strony muzycznej nie ma innowacji. Bo nie zawsze musi być – o tym przekonały mnie Ballady.

Luźny rap nie musi być byle jaki

Mógłbym jeszcze napisać o tej płycie sporo typowego dla mnie pierdo-lamento. Wezmę jednak przykład z Kruliga i postaram się nie przekombinować. To tyle na temat Ballad o kurde życiu. Ni stąd, ni zowąd jest to jeden z najciekawszych krążków, jakie do tej pory dał mi 2021 rok. Prostota i naturalność współgrające z profesjonalizmem wydawniczym nadzwyczajnie trafiły w moje gusta. Będę obserwował bacznie Kruliga i życzę mu, żeby konsekwentnie robił to, co zrobił na swoim albumie — utrzymywał balans między sumienną pracą, a twórczą swobodą.

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.