Paweł Bokun. Koniec recenzji.
Dobra, bez świrowania. Drawieński piosenkarz ma bardzo dziwne perypetia, jeśli chodzi o wydawnictwa. „Pjes Uliczny”, pierwszy bootleg, upubliczniono na jego kanale, by po błyskawicznym wydiggowaniu przez Cejota i Kstyka zostać reuploadowanym na QueQuality, gdzie również wydano fizyczną wersję projektu. „Młode Raki” z Fonciakiem, o ile pamiętam, wleciały już normalnie z ramienia ciechanowskiej wytwórni. Kolejny mixtape – „200 po mieście” – swój wydawniczy żywot zakończył na wrzuceniu od buta 4 numerów, a po miesiącu jeszcze jednego. Nieustająca fala odrzutów i spontanów wlatująca na prywatny kanał Bokuna mogła zwiastować, że współpraca z ekipą double Q dobiegła końca, tym bardziej, że w te wakacje raper udostępnił własnym sumptem album „Piwnica, The”. Niedługo potem jeden z pracowników QueQuality na Facebooku zdementował pogłoski o wyrzuceniu Pawła z wytwórni. Więcej! Na premierę miały czekać dwie płyty Bubiego.
Jesteśmy więc tutaj. 3 września roku pańskiego 2019. Na odsłuchy trafia „Paranoia” – druga długogrająca płyta PBDS. I jestem z nią ja – Bokunator z krwi i kości.
Nie lubię drugich płyt raperów, których znam od pierwszej. Dziewicze albumy pozwalające zdobyć większe grono fanów zazwyczaj rażąco wpływają na ocenę tych kolejnych. Słuchacz pamiętając jak wspaniałym był Queba na “Eklektyce”, z tym amatorskim mixem i podziemnym sznytem wpada w osłupienie, kiedy dostaje dużo bardziej dopieszczoną i przemyślaną Ezoterykę. Inna sprawa, że sporo raperów po prostu nie potrafi unieść presji i oczekiwań. W przypadku tego najbardziej pociesznego reprezentanta QQ nie ma miejsca na żadne z powyższych. Zdaję sobie sprawę, że gdybym nie znał na pamięć „Pjesa Ulicznego”, to zakochałbym się w „Paranoii” tak samo jak w pierwszej płycie. To jest ten sam Bokun, tylko z lepszym brzmieniem i warsztatem.
Na albumie dostajemy pełen przekrój możliwości rapera – zarówno wokalnych, jak i producenckich. Od chilloutowych, romantycznych numerów, przez nieco agresywniejsze trapy, po szalone potupajki wyjęte z dansingowych parkietów. Nie myślcie jednak o kolejnych deephousach pokroju Feduka czy Tymka. Bokun potrafi zaatakować nas niemal rock’n’rollową energią. Luz, modulacja głosu to tylko ozdobniki, jakie na tej płycie schodzą na drugi plan, kiedy przychodzi czas na refren. Raz to zanuci chwytliwą melodię („Nóż”, „Bubi”), raz to zaatakuje z pełnym impetem odważnym śpiewem („GrumpyCat”, „DiscoPolo”). Od strony tekstów mamy luźne obserwacje i przemyślenia, niesilące się na przesadną filozofię, niepopadające w żenadę i banał, mimo, że sam raper twierdzi jakoby „pisał bełkot w rytmie hip-hop”.
Kiedyś popularne było stwierdzenie, że Paweł to polski Kendrick Lamar. Zgodziłbym się z tym, gdyby nie to, że K Dot gorzej śpiewa refreny. Przesada, wiem, przepraszam. Flow naszego Młodego Wilczka nie jest czymś superwidowiskowym na tle Sariusów czy innych Pikersów. W tej kwestii lubi eksperymentować, co nie zawsze wychodzi na dobre, bo przeciągane śpiewem końcówki w „Niezażebyś” czy zwrotkach „DiscoPolo” nie należą do najlepszych momentów draweńskiego hip-hopu. Bubi w konstrukcji wersów stawia na melodyjność, przy czym jeśli już wkręci mu się jeden patent na linijkę to lubi go konsekwentnie utrzymywać do końca utworu, co może przyprawiać o uczucie monotonii.
Kolejnym mankamentem jest fakt, że płyta ma 15 utworów. Bokun to muzyk stosunkowo płodny, dlatego nie dziwi ta liczba, jednak słuchacz przyzwyczajony do czterdziestominutowych albumów niechętnie przystaje na ponad godzinę muzyki. Sam artysta też wpadł w pułapkę. „Weeknd” i „Forsa” to brzydkie siostry bliźniaczki „MardiGrass” i „Bubiego”, a „Nie biegnę do ciebie” nie oferuje nic ciekawego poza followupem do Pjesa w tytule. Niektóre numery mogłyby też zostać pozbawione trzecich zwrotek. Nie czuję za to wcale zawodu z powodu braku gości.
Podsumowując – jeśli jesteś fanem jazdy Pawła Bokuna, lubisz luzackie śpiewanki niemające za wiele wspólnego z dzisiejszym mainstreamem to „Paranoia” jest dla ciebie. W skali szkolnej czwórka, ale mocna. Przed raperem jednak już niedługo kolejny egzamin. Zaledwie w środę został ogłoszony jednym z występujących na QueFestivalu w katowickim Spodku. Na pewno wpadnę tam na małe Disko!