Mój dziewiczy odsłuch Aleksandra Średniego miał miejsce podczas tej samej podróży pociągiem, co odsłuch najnowszego Kaza Bałagane, przez co na redaktorskim czacie wystosowałem takie porównanie:
„Łagu bardzo fajny album, ładny, muzyczny i o czymś, z zerowym potencjałem na lepsze wyświetlenia, bo jest ładny, muzyczny i o czymś. Kaz Bałagane bardzo fajny album, bo robi psipsi na adlibach, miliony wyświetleń gwarantowane.”
Zapamiętajcie sobie te sentencję. Nie żebym miał się do niej jeszcze odnosić, po prostu jest to moja prawda o hip-hopie i chciałem się nią pochwalić. A poza tym to recenzujemy dzisiaj Aleksandra Średniego.
Łagu miał dość sporą przerwę wydawniczą. W 2017 roku dość dynamiczny rozwój kariery zapewnił mu coś znaczący jeszcze wówczas w podziemiu NoName Alert Yurkosky’ego. Na tamtych streamach siedziało wtedy sporo diggerów różnych wytwórni, przez co wraz z puszczeniem jednego z numerów Łaga, po rapera zgłosiło się QueQuality. Tam to wydał album EkstraWERSetyka, który okazał się niestety ostatnim jego projektem w szeregach ciechanowskiej stajni. W 2018 dostaliśmy jeszcze Spłać mi chwilówkę mixtape w duecie ze Skipem. Po tym projekcie artysta zdecydował się na ponad dwuletnią przerwę, by tej jesieni uraczyć nas Aleksandrem Średnim.
Album jest wybitnie o czymś, każdy utwór obfituje w przemyślenia podporządkowane jakiemuś tematowi. Od błahych lub raczej pozornie błahych jak relacje z ojcem swojej partnerki, imprezowy styl życia młodzieży czy aktywność fizyczna, po całkiem poważne jak krytyka konsumpcjonizmu czy polskiej sceny politycznej. Jak tak się wsłuchać to prawie w każdym numerze coś Michałowi nie pasuje, coś obśmiewa, coś wytyka. Często ironizuje, wprost wygłasza swoje zgorzkniałe obserwacje lub dzieli się wspomnieniami. Trafiają się zarówno naprawdę ciekawe, metafory jak: „warszawskie drapacze smogu”, „przyjaciela widuję przez kraty Excela” jak i dobitne, wręcz infantylne wersy jak „Wyjmij ojciec kija z dupska // Przyjdzie do mnie to usiądzie mi na ustach”. Jak przystało na podziemnego rapera nowej fali – podwójne rymy mamy w standardzie. Lirycznie naprawdę jest na czym zawiesić ucho, co należy zaliczyć jako zdecydowany plus.
Trochę bipolarnie robi się w kwestii wokalnej. Łagu ma niesamowitą świadomość muzyczną oraz luz w wykorzystaniu swojego niskiego, emocjonalnego głosu. Nie znajdziemy dwóch tak samo nawiniętych zwrotek, jesteśmy zewsząd atakowani nowymi pomysłami na flow, podśpiewywaniem czy modulacją głosu. W ogóle nieodczuwalny jest brak gości, gospodarz ma tyle koncepcji na swoje delivery, że dodatkowe osoby by go tylko rozpraszały. Oczywiście w takiej formule będziemy w stanie zauważyć momenty gorsze i lepsze. Do tych pierwszych zaliczyłbym większość tej bardziej energicznej części albu-
A właśnie! Zanim wrócimy do rapera muszę przybliżyć Wam kolejny jakby dwubiegunowy aspekt Aleksandra. Niemalże cała playlista jest przeplatanką numerów trapowych z numerami tanecznymi. Dosłownie, każdy parzysty utwór z wyjątkiem drugiej pozycji jest trochę innym podejściem do EDMu lub disco. Mamy typową klubówkę od Skrywy, 2Stepowe aranżacje od CatchUpa i Peruuna, electro-afrotrap brzmiący jak duchowy spadkobierca „Vogue” Lanka oraz disco-funkowe „Jestem warszawiakiem” autorstwa Kuby Brzoski. W tej spokojniejszej części dostajemy równie niejednolite podkłady, choć głównie umiejscowione bliżej lub dalej cloudu, z okazjonalnym gitarkowym paraemotrapem w „Kratach Excela”. Ten akapit jest potrzebny w tym miejscu, ponieważ obie odsłony różnią się od siebie dość znacząco, a utwory w nich mają wiele wspólnych cech. Jako że autor albumu przeplatał je niemalże jeden za jeden, to ja też pozwolę sobie do oceny produkcji wrócić dopiero jak rozprawię się z wokalistą.
Wracając więc – w bardziej energicznej części płyty często raper gubi swój luz popadając w lekko irytującą manierę. Refreny tej odsłony, poza najbardziej bangerowym „Erasmusem” są dla mnie trochę zbyt ciężkie i sztywne. Prawdopodobnie te utwory będą dużo bardziej wartościowe przy potencjalnej trasie Aleksandra Średniego, bo o ile na słuchawki bym ich nie wrzucił bez dziennikarskiego obowiązku, tak z przyjemnością poskakałbym do paru z tych produkcji.
Dużo lepiej sytuacja wygląda na wolniejszych podkładach, gdzie raper może na spokojnie raczyć nas swoim przyjemnym tembrem głosu i pośpiewać. choć może mniej efektownie, to o wiele bardziej efektywnie. Singlowe „Wąsy, tatuaże i inne chuje muje” oraz politycznie zaangażowane „Gdyby nie wy” to zdecydowanie najmocniejsze punkty tracklisty. A no i oprócz nich mamy jeszcze „Jestem warszawiakiem”, które co prawda zaliczyłem do części tanecznej, ale funkowe gitarki narzucające melodyjność sprawiają, że Łagu daje się ponieść i tworzy naprawdę przyjemną w odsłuchu piosenkę, której udało się ominąć wszystkie przywary jakie mogę zarzucić innym momentom albumu.
Znowu o produkcjach. Jak wspominałem – są różnorodne, czerpią inspiracje z wielu nurtów muzyki tanecznej, jak i trapowej. Album jest pełen energii, pomysł goni pomysł, przez co bywa niestety lekko chaotycznie, a w dodatku nie każdy z nich jest trafiony. Przykładowo w „Anthonym Joshui (AJ)” poszczególne elementy aranżu zdają się być zupełnie do siebie niepasujące. „Kraty Excela” są po prostu bezbarwne, ze zbyt agresywną perkusją w porównaniu do delikatnych, gitarowych sampli. Czasem jest przekombinowanie, czasem niedopracowanie. Nierzadko nie umiem wytłumaczyć sobie obecności pewnych dzwięków, innym razem nawet ja nie mam do czego się przyczepić (ten niepokojąco chłoszczący bas w „Ranach” czy potupajka na „Erasmusie”). Na pewno nie jest nudno, przez co produkcyjne niedociągnięcia nie stanowią problemu w czerpaniu zabawy z odsłuchu.
Dlaczego Aleksander Średni? Ano dlatego, że sam raper zdaje sobie sprawę, że ten projekt prawdopodobnie nie zawojuje list przebojów, przez co wbrew modzie na hiperbolizowanie swoich osiągnięć i dowartościowywanie się wielkimi słowami popartymi co najwyżej niewielkimi czynami zdecydował się na taką parafrazę przydomku znanego władcy. Cóż, po analizie płyty refleksje mam następujące: Łagu jest raperem, który ma naprawdę ogromne umiejętności i potencjał, nie do końca jednak udaje mu się je wykorzystać. Jest artystą z pomysłem na siebie, ale pomysł ten nie spotka się póki co ze zbyt dużym uznaniem. Niemniej Aleksander Średni jest projektem jak na polskie podziemie dopracowanym i z pomysłem. Warto dać mu szansę,