fbpx

When we forget the infection, will we remember the lesson? – Bring Me the Horizon – POST HUMAN: SURVIVAL HORROR – Recenzja

Gdy w tamtym roku chłopaki z BMTH opublikowali oświadczenie że przestają wydawać albumy a skupią się na krótszych, ale bardziej zróżnicowanych wydawnictwach ala EP, nikt nie wiedział czego się spodziewać. Najpierw w grudniu pojawiła się płyta z dość ekscentrycznym tytułem, pozwólcie mi wziąć oddech – „Music to Listen to~Dance to~Blaze to~Pray to~Feed to~Sleep to~Talk to~Grind to~Trip to~Breathe to~Help to~Hurt to~Scroll to~Roll to~Love to~Hate to~Learn Too~Plot to~Play to~Be to~Feel to~Breed to~Sweat to~Dream to~Hide to~Live to~Die to~Go To” – wprowadzała ona słuchacza na pola elektroniki, ambientu, glitchu czy nawet momentami spoken word’u. Jest to conajmniej imponujące, gdyż należy pamiętać że owy zespół ma korzenie metalcore’owe, a jeśli zajrzymy naprawdę daleko, gdzieś w okolice 2006 roku, gdy wydawali debiut – deathcore’owe.

I do tych właśnie czasów najbardziej nawiązuje ich najnowsze dzieło „POST HUMAN: SURVIVAL HORROR”. Umówmy się – wspominałem o korzeniach BMTH w mocnej muzyce, ale prawda jest taka, że ostatni ich album który można byłoby podpiąć pod jakikolwiek gatunek z końcówką „core” to wydany w 2013 roku „Sempiternal”. Swoisty klasyk tego zespołu, jednak wraz z wydanym w 2015 „That’s the Spirit” Bring Me the Horizon stał się zespołem rockowym, z mocnym wsparciem elektroniki. Oczywiście tylko w teorii, bo wydane w tamtym roku „Amo” i wspominany „Music to” (pozwolicie już na skrót) wyraźnie eksperymentowały z wieloma gatunkami, tylko czasem ocierając się o coś mocnego. Zresztą, wokalista zespołu poprzez złe techniki „darcia mordy” uszkodził sobie gardło i wydawało się że juz nie wróci do takich wokali.

No to nieźle się zdziwiłem gdy usłyszałem otwierający album „Dear Diary,”, bowiem jest to kawałek pędzący na złamanie karku, bez wątpienia powracający do Metalcore’owego stylu. Kawałek cechują naprawdę potężne gitarowe riffy(choć to bardziej kwestia produkcji ale do tego zaraz wrócimy), nie dająca wytchnienia perkusja i naprawdę kozackie wokale Oli’ego Sykes’a. Scream’y, growl’e, do tego na naprawdę dobrym poziomie, wszystko to sprawia że niewątpliwie jest to dobry opener albumu. Wspomniałem o produkcji. Tutaj odpowiedzialny jest za nią między innymi Mick Gordon, twórca muzyki do dwóch ostatnich odsłon serii Doom. Jeśli ktoś grał to na pewno kojarzy te mocne, pełne dołu gitary, punktową, agresywną perkusje(ten werbel o chłopie), i świetny klimat tworzony przez sample. Więc to wszystko jest też tutaj i naprawdę robi robotę. Nie raz naprawdę dużą, gdy riffy na POST HUMAN są z grubsza dość powszednie. Czasem trafi się naprawdę coś dobrego, choć najczęściej są to po prostu standardowe wypełniacze bądź riffy które słuchacz takiej muzyki słyszał wiele razy. Jednak są one dobrze wkomponowane w kawałki a produkcja sprawia że całość nie wydaje się nudna i generalnie cieszy słuchacza.

Drugi utwór to „Parasite Eve” z otwierającymi go samplami Bułgarskiego chóru, który brzmi jak coś wyrwanego z Wiedźmina, i jest to coś naprawdę efektownego. Brzmi to niemal Trance’owo i sprawia wrażenie że mamy do czynienia z czymś epickim. Sam kawałek jest nieco wolniejszy i cięższy, ze zwrotkami i pre chorusem przypominającymi stylem „Nihilist Blues” z poprzedniego albumu, a więc jest mocno elektronicznie. Tekstowo utwór porusza kwestie ostatnich wydarzeń na świecie i opóźnionych oraz złych reakcji rządów na nie oraz zachęca, aby wstać i zacząć działać aby zmieniać świat na lepsze, gdyż samo siedzenie i czekanie na lepsze jutro nie ma sensu. Temat ten przewija się przez całą EP, choćby w „Obey” i „KINGSLAYER”. Do tego mamy jeszcze tematy związane z problemami z odczuwaniem emocji („Teardrops”) oraz temat związany z błędami przyszłości („1×1”).

Singlowe „Teardrops” i „Obey” z Yungblud’em to hity i utwory skrojone pod krzyczący stadion. Mają świetne, melodyjne refreny i odpowiednią dawkę mocy. „Teardrops” pożycza dużo z Linkin Park, ale robi to w dobrym stylu, a „Obey” ze swoim ciężkim main riffem i hype’owymi zwrotkami przeplecionymi scream’ami i pełną energii (i także pełną krzyku!) zwrotką Yungblud’a to dobry zastrzyk energii. Bolączką tych dwóch jak i większości numerów na EP jest jednak praktycznie niezmienna forma pisania utworów. Oczywiście ten zarzut można podpiąć pod praktycznie każdy album, jednak tu rzuciło mi się to bardzo w oczy. Kawałki, mimo że zróżnicowane stylistycznie, pisane są wyraźnymi szablonami. Oczywiście nie jest to duży minus, jednak po kilkukrotnym przesłuchaniu jest to mocno słyszalne. Na środek EP trafił track „Itch For The Cure (When Will We Be Free?)”. To swoisty wstęp do następnego kawałka, KINGSLAYER. Jest to krótki, w całości elektroniczny numer, który na początku nie przypadł mi do gustu, jednak dostrzegając jak dobrze wprowadza w KINGSLAYER’A oraz jak efektywny i satysfakcjonujący jest swoisty „drop” w tym utworze, przekonał mnie on do siebie. Na track’u gościnnie udziela się Su – Metal z Babymetal, ale jest to swoiste preludium do tego co ma nadejść.

Drugą część album otwiera wspomniany KINGSLAYER, z Babymetal jako gośćmi. I jest to jedna wielka jazda bez trzymanki. Otwierająca całość hype’ująca elektronika, wściekłe, wręcz czerpiące z debiutu riffy i wokale, zestawione z cukierkowym i ultra melodyjnym refrenem w wykonaniu Su – Metal to naprawdę ciekawe i dobre połączenie. Jako że sam nie jestem fanem Babymetal byłem dość chłodno nastawiony do tego kawałka, ale okazał się jednym z najlepszych na płycie. Niestety potem następuje „1×1”, jedyna wpadka na całej EP. Utwór z Nova Twins jest niestety bardzo nijaki i boleśnie wręcz radiowy. Do tego denerwująca linia melodyczna w refrenie i nic nie ratująca zwrotka gościa sprawiają, ze na pewno nie wrócę do tego kawałka. Kolejny utwór to „Ludens,” który pojawił się w grze Death Stranding. Jest to swoisty przekrój przez twórczość zespołu, mamy tu i mocarny breakdown(znajdzie się nawet sekunda na blasty), rockowy refren i ciekawą, mocną elektronike w zwrotkach, świetny kawałek.

Całość zamyka utwór ze znów nieco długim tytułem: „One Day the Only Butterflies Left Will Be in Your Chest as You March Towards Your Death” z Amy Lee z zespołu Evanescence. Utwór wyróżniający się, bowiem jest… art popowy. Tak, jest to zdecydowana zmiana w stosunku do pełnych energii core’owo – rock’owych utworów z przed chwili, gdyż ten numer oscyluje w podobnej galaktyce co dzieła od Aurory czy FKA Twigs. Jednak jako utwór mający zamykać album spisuje się znakomicie. Przedstawia on przejmujący dialog natury z człowiekiem. Wycisza i zostawia nas z pytaniami które muzycy zadawali nam przez cały album: czy wyciągniemy wnioski z pandemii? Czy dalej będziemy siedzieć i nic nie robić w związku ze zmianami klimatycznymi i wydarzaniami na świecie? Czy w końcu „otworzymy oczy”? Oli i Amy naprawdę świetnie uzupełniają się wokalnie, całość utworu ma klimat nieubłaganie zbliżającej się katastrofy, napięcie powoli rośnie, aż do pełnego emocji finału. Wspaniałe.

POST HUMAN: SURVIVAL HORROR to bardzo dobra EP. Stylistycznie mocna, choć zróżnicowana, pełna świetnej elektroniki, ciężkich gitar i ciekawych tekstów, dobrze wpisujących się w dzisiejsze czasy. I choć riffy oraz w większości przypadków brak większych zmian w formule piosenki lekko przeszkadzają, to całościowo BMTH odwaliło kawał dobrej roboty.

8/10

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.