Hestia (stgr. Ἑστία Hestía ‘ognisko domowe’, łac.Vesta) – w mitologii greckiej córka Kronosa i Rei, siostra Zeusa, Demeter i Hery oraz Posejdona i Hadesa. Ślubowała dziewictwo, jak Artemida. Opiekunka ogniska domowego, podróżnych, nowożeńców i sierot. Hestia reprezentowała moralną ideę czystości i trwałości rodzinnego życia. Uznałbym Adiego za poligamistę, gdyby nie to, że treścią Ognisko Niedomowe bardziej przypomina zarzucanie Hestii braku potrzebnej opieki.
(Nie)najweselsze
Podchodziłem do najnowszego albumu Adiego z pewną dozą ostrożności. Obawiałem się przesytu poważnymi tematami jednocześnie ciągle z tyłu głowy migała lampka przekonująca mnie o satyrycznej stronie Nowaka. Rozbłysła ona jaskrawym światłem po pierwszym numerze. Zdałem sobie sprawę, że przecież to ten typ rapera, który nigdy nie przedstawia swoich odczuć takimi jakimi one są. Ukrywa ich stan faktyczny pod płaszczykiem satyry i sarkazmu. Umie opowiadać o sprawach trudnych w bardzo przystępny dla słuchacza sposób, a wszelaka ich interpretacja odkrywa drugie dno opowiadanych historii. I wtedy moje obawy rozpłynęły się w powietrzu.
Przede wszystkim Adi oprócz prostoty w zabawie neologizmami czy sprawnej zabawy słowem posiada dar kreślenia zwrotek w sposób nieoczywisty. Uważam go za jednego z najlepszych tekściarzy w polskim rapie, a każdego przeciwnika odsyłam do Kalesonów czy Elona Mózga. Co nie oznacza, że tylko wczesny okres kariery Adriana karmił nas świetnie napisanymi utworami. „Luka” czy niemalże cały Ćvir to twory, które spokojnie siedzą na półeczce z tekstami wręcz genialnie napisanymi. I furtka z tymi tekstami otwiera się na oścież przy odtwarzaniu Ogniska Niedomowego. Ale po kolei.
W domach z betonu
Ponad godzina muzyki, która nie jest do słuchania, a do słyszenia. O co mi chodzi? O to, że największym grzechem byłoby puszczenie tego albumu do zmywania naczyń albo odkurzania. Uważam, że należy go odbierać z pewnym podejściem. Nie puszczajcie go w tle, skupcie się na tym co Adi chce nam przekazać. A przekazać chce nam wiele. Od historii prosto z rodzinnego domu, przez miłosne opowiastki, po wyrzuty społeczne. Słyszymy o nie najlepszych relacjach z ojcem, o pierwszych związkach i o wytykaniu marnowania jedzenia. Nie chcę spłycać treści tego albumu. To mroczna satyra przedstawiona w trywialno-prześmiewczy sposób. Opowieść o bardzo osobistych i trudnych tematach. Bałem się, że koncept się rozjedzie, ale to nie miała być historia opisana ustami dzisiejszego Adiego, tylko okresem dzieciństwa i dorastania. Od pierwszego utworu do ostatniego Adrian dorasta, a sam album nie jest tylko czasem przeszłym.
Ponadto technicznie Adi dostarczył bardzo smaczne danie. Od zabawnych neologizmów wstawionych we wcale niezabawne momenty (moim faworytem jest „Idzie ochujeć, chujeje oidzieć”) po przeplatanie rymów i przeciąganie sylab. To nie tylko zabawa formą, ale przede wszystkim udowadnianie wysokich umiejętności rapowych. Intonacja czy sylabizacja, która objawiła się na Ćvirze, na Ognisku Niedomowym jest na porządku dziennym. Zawsze doceniam wkład, który został włożony w powstanie płyty, a tego wkładu w tym przypadku jest co nie miara. Chapeau bas.
Wymodlił to jak Arboleda
Poszczególne produkcje stworzyli m.in. Sarnula czy Eddie Block, a producentem wykonawczym został Matheo. I to słychać. Niezwykle czyste ścieżki, bardzo dopracowane pod względem masteringu. Wszystko gra w najlepsze tym bardziej w połączeniu z bitami. Te wydają mi się momentami może zbyt mało charakterystyczne, ale tworzą dobry podkład dla głównego bohatera i jeszcze bardziej głównych historii. Wydaje mi się, że właśnie takie miało być założenie, podkłady, który na tym obrazie są na drugim lub trzecim planie. Co nie zmienia faktu, że niektóre są naprawdę wyraziste, na czele z bitem do „Proszę wróć ;(„. Co jednak ważne, same w sobie nie tworzą mrocznego klimatu i współgrają z klimatem tworzonym przez Adiego. Słodko-gorzki charakter albumu stworzony jest więc zarówno przez rapera jak i producenta. Czuć, że płyta nie powstawała w kilka miesięcy.
Gościnnie mamy bardziej oczywisty zespół złożony z Solara, Białasa czy White’a i mniej oczywistych zaskoczeń – tu pierwsze skrzypce gra Diho, Food Emperor, DonGURALesko, Marie czy Mestosław. Featuringów jest naprawdę sporo, ale nie wychodzą one w żadnym wypadku na pierwszy front, raczej siedzą w okopach podrzucając Adrianowi zaopatrzenie. Może nie każda zwrotka mi się podobała (Kuqe, Koza, wspomniany Gural), ale to kwestia mocno subiektywna. Z drugiej strony Marie kapitalnie wpasowała się w drugi na płycie utwór, a Solar w bardzo ciekawy sposób opowiedział o osławionej już promocji Klubu 27.
Kaktus
I tak sobie tu idealizuję oblewając Ognisko miodem, a gdzie dziegieć? Cóż, nie ma go tu za wiele, ledwie łyżeczka. Czy jest za dużo tematów seksualnych? Nie, a nawet jeśli się pojawiają to są przedstawione w nieoczywisty sposób. Takie „Cho do wuja” dla przykładu opowiada o ciąży jednej z sióstr Adriana i mimo że seksualność pojawia się w pierwszej zwrotce, to nabiera ona dwuznaczności. Jest tu o jaraniu zioła? Jest, ale również uwarunkowane opowiadanymi historiami i definiowaniem postrzegania marihuany (i nie tylko tej używki) przez samego Adiego.
Trudno mi się do czegoś przyczepić. Dwa przedstawione wyżej zarzuty to kwestie narzekania, z którymi spotykam się najczęściej w dyskusjach o Nowaku. Płyta nie ma repeat value i dobrze. To ten typ muzyki, której słuchasz albo od początku do końca albo nie zabierasz się za nią. Może wyrzuciłbym „Party u cheerleaderek”, ale to ponownie mocno subiektywne odczucie, zwyczajnie mi ten kawałek nie pasuje do całości. Jakbym już miał się do czegoś przyczepić to do braku mocnego zakończenia i tym samym pouczającej puenty. Aczkolwiek po ponad godzinnej przejażdżce z Ogniskiem wnioski każdy wysnuwa sobie sam, a płyta nie potrzebuje dodatkowego zaakcentowanego finiszu tak więc i ten zarzut jest trochę na wyrost. Z przymrużeniem jednego oka, jest to jeden z lepszych albumów w tym roku. Doprawdy.
Ziomalu nie płacz
Oczekiwałem czegoś innego i całe szczęście, że się to nie spełniło. Długo myślałem o Ognisku Niedomowym jako o płycie charakteryzującej problemy wszystkich osób dorastających w patologii. Album może być iskrą rozpalającą potrzebę wygadania się bądź udania się do gabinetu psychologa. Jeśli choć w jednym przypadku tak się stanie to jest duża szansa, że Adi będzie zadowolony. Bo taki właśnie jest ten album. Wygadaniem, spowiedzią i rozliczeniem się z przeszłością, ale i pogrożeniu paluszkiem w wiele stron. Sprawdźcie, warto, nie pożałujecie.