Taco Hemingway skacze po ważnych tematach. Tematach kontrowersyjnych i gorących. Czy ląduje jednak na nich z telemarkiem, czy powierzchownie tylko porusza sfery naszego społeczeństwa i otaczającej nas rzeczywistości? Jarmark jest bez wątpienia płytą potrzebną temu środowisku, ale płytą na której można nie zostawić suchej nitki. Filip Szcześniak kolejny raz wcielił się w obraz socjologa i wziął pod lupę przekrój naszego społeczeństwa. Filip Szcześniak kolejny raz wywołał skrajne emocje, które udzieliły się naszej redakcyjnej ekipie.
Rafał Stepura
Najnowszy projekt Taco nie jest materiałem dla każdego – linijki, które celują w określone grupy osób Polskiego społeczeństwa, tematy związane ze współczesnymi „celebrytami” czy nawet religia to zaledwie trzy przykłady jakie Filip stara się zobrazować na „Jarmarku”. Już przy pierwszym odsłuchu odczułem wrażenie, że taka płyta była po prostu potrzebna szczególnie dla ludzi młodego pokolenia. Pomimo faktu, że technicznie Taco jako raper nie prezentuje nic nowego do czego przyzwyczaił nas na poprzednich albumach, to jednak strona produkcyjna jest tutaj dużym zaskoczenie. Dobór bitów do poszczególnych utworów i tematy jakie są na nim poruszane to strzał w dziesiątkę. Znaleźć tutaj możemy nawet drillowy bit z samplem „Dior” autorstwa Pop Smoke’a co chyba było dla mnie najbardziej zaskakujące, bo takiego ruchu ze strony rapera akurat nie spodziewałem się zupełnie. Głównym problemem i zarazem zaletą tego projektu jest fakt, iż opisuje w większości chwilowe, obecne czy niedawne wydarzenia z Polski przez co można odnieść wrażenie, że z upływem czasu stanie się przestarzała czy nieaktualna. Płyta na pewno sprzeda się dobrze, jednak ciekawi mnie spojrzenie na nią w perspektywie najbliższych dziesięciu lat i to czy będziemy traktować ją kiedyś jako „pamiątkę” dzisiejszych czasów czy nadal aktualny i trafny pod kątem spostrzeżeń materiał.
Martyna Kupińska
Taco jak zawsze nas zaskoczył – nie tylko spontaniczną wrzutą płyty, ale i konkretnym oraz trafnie opisującym polskie społeczeństwo materiałem. Większość z nas doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co na co dzień dzieje się w kraju, a z opowiadań rodziców czy dziadków wiemy, jak wyglądało życie za czasów panującej komuny oraz tuż po jej obaleniu. Szcześniak ponownie stał się obserwatorem otaczającego go świata. Dotyka on multum tematów będących obecnie na topie, jak i tych, z którymi problem w naszym kraju przenosi się z pokolenia na pokolenie. „Jarmark” dotyczy między innymi podziału społeczeństwa na tle politycznym tudzież religijnym, nadużywania przez Polaków środków odurzających czy problemów z prowadzeniem w sposób właściwy edukacji seksualnej w szkołach. Wszystko oczywiście w doborowym towarzystwie producentów, jak i innych muzyków pochodzących ze środowiska rapowego oraz alternatywnego. Album brzmi po prostu świetnie, a dodatkowo czuć powodującą ciarki nutę nostalgii, co osobiście bardzo sobie cenię. Z chęcią nieraz (ani nie dwa) do niego wrócę.
Paweł Jakulewicz
„Jarmark” Taco Hemingwaya to najbardziej treściwy album w tym roku. Biorąc pod uwagę ten fakt można stwierdzić, że rok 2020 jest bardzo słaby pod tym względem, o czym dyskutowaliśmy kilka razy na Sajko. Kiedy album taki jak „Jarmark” zyskuje to miano, pomimo jego truistycznej natury, przekazanej co prawda w nienużącej i ciekawej formie, to można bardzo łatwo namalować sobie mentalny obraz polskiej sceny używając ciemnych barw. W tych truizmach drzemie paradoksalnie siła tego albumu, który stworzony jest w sposób do bólu przystępny, dzięki czemu definitywnie głos Filipa trafi do głów szerszego grona i pozostanie w nich na dłuższy czas. Na uwagę zasługują featy, które są według mnie jednymi z najlepszych zwrotek na tym albumie. Zarówno Mielzky, jak i CatchUP, Rojek czy Kasia Kowalczyk świetnie wpasowali się w klimat albumu i położyli wersy, które treściowo nie odstają od tych rzuconych przez głównego sprawcę tego całego zamieszania.
Patryk Roszyk
W rapie można rzucać truizmami pod warunkiem, że robi się to w sposób zręczny. Taco w 90 procentach posługuje się spostrzeżeniami, które ocierają się o oczywistości wyjęte z mózgu przeciętnego, młodego grupkowicza, natomiast żongluje nimi tak płynnie i sprawnie, że możemy na to przymknąć oko. „Jarmark” jest płytą, która była mi potrzebna. Znudzony liryczną monotonią, jaka wkradła się na polską scenę, czekałem na płytę, która linijkami trafnie godzi w obraz polskiego społeczeństwa. Ma swoje gorsze momenty, jak wątpliwej jakości próba okiełznania drillowego bitu i zbyt częste romanse z autotunem, ale możemy powiedzieć, że całościowo przeważa dobry rap i kunszt bycia solidnym tekściarzem. Nikła ilość muzycznych eksperymentów powoduje, że album siłą rzeczy skierowany jest do przeciętnego słuchacza, a forma podania wersów trafi do najmniej wymagających odbiorców. Dużo w tym banału, ale również dużo esencji rapu i dobrze uformowanej prostoty.