fbpx
fot. Ludwik Lis

Świeża krew przejmuje scenę. Z kim musimy się liczyć w bieżącym roku?

Lordofon

Duet ten w grudniu ubiegłego roku wypuścił debiutanckie EP pt. “Plastelina”. O ile projekt ujrzał światło dzienne dystrybuowany cyfrowo przez Asfalt Records, to ciężko zaliczyć go do pocztu mainstreamowych produkcji. Lordofon tworzy Maciej Poreda (MC) oraz Michał Jurek (producent). Asfalt kojarzy mi się przede wszystkim z łowieniem i promocją artystów nader zdolnych i utalentowanych, a obecność duetu na ich kanale tylko mnie w tym utwierdził. Projekt emocjonalny, u którego nie sposób nie doszukać się nutki “tacohemingłejowskiej” i nie chodzi mi bynajmniej jedynie o wokal Poredy, który łudząco przypomina mi głos Hemingwaya. Sposób nawijania dostarczy ogromnej frajdy tym, którzy do grona fanów Taco się zaliczają, ale jego twórczość zaczyna ich przynudzać. Lordofon to projekt alternatywny, jednak na tyle miejsko-trapowo brzmiący, że wpadnie w gust każdego słuchacza, którego upodobania nie wykraczają poza współczesne granice wytyczone przez rapowy pop. Co bardziej ambitni słuchacze w ich muzyce znajdą emocje i poletko obsadzone licznymi refleksjami – na temat miłości, na temat bliskich, rodziny, na temat w ogóle naszej egzystencji. W sposobie przekazywania emocji przez Poredę połączonym z gitarowymi, momentami trapowo i mocno brzmiącymi produkcjami Michała Jurka, które potrafią być lekkim artystyczny misz-maszem, wręcz utonąłem. I tu pod lupę trzeba byłoby wziąć przede wszystkim utwór “2012”, który chociaż jest szczeniackim, licealnym obrazem miłości, to jakże prawdziwym i dobrze znanym, szczególnie mi, jako świeżo upieczonemu absolwentowi “ogólniaka”. Kiedy jednak w melancholii zaczynamy już tonąć, to Lordofon za pośrednictwem utworu “16mm” zapewnia nam swego rodzaju emocjonalny rollercoaster i studzi nam rozemocjonowaną głowę, trzeźwą, jednak bardzo pesymistyczną wizją relacji opartych na miłości. W tym można się zakochać, bo duet nie przedstawia świata w krzywym zwierciadle, a emocje są przekazywane wprost. Przekazywane z serca za serce również chwytają. Maciej Poreda to bardzo utalentowany wokalista, ale także raper o niebanalnych umiejętnościach. Pokazanych w szczególności w utworze “Skała”, gdzie w drugą, rapowaną część utworu wjeżdża z charyzmą, jakiej powstydzić się nie mogliby najwięksi weterani sceny. Jest jeszcze za wcześnie na podbijanie mainstreamu, natomiast podłoże pod to jest już przygotowane i w tym roku Lordofon będzie na ustach ludzi w tym kraju. Z opisu poziomu duetu zrobiła się mini-recenzja płyty, ale to dotychczas jedyny projekt, który Lordofon ma na swoim koncie. Dla mnie jedno z największych muzycznych objawień minionego roku!

Jimin


Stylowa, emocjonalna, autotune’owa, trapowa, utalentowana, kreatywna i ambitna wizja muzyki. Superlatyw natłok, jednak z każdym następnym kawałkiem Jimina superlatywy mnożą się wręcz same. Przykład prawdziwego artysty, któremu w moim odczuciu bliżej do lotu tworzonego przez wokalistów rnb, aniżeli do typical trapu. I traktowane powinno być to jako komplement, bo o ile kolejnych ksywek, które gatunkowo zaliczyć możemy do trapu jest na pęczki, to ze stylowym rnb jest już zdecydowanie gorzej. Wręcz powiedziałbym, że po starych projektach Smolastego została dziura, którą aktualnie można umiejętnie zapełnić. Możecie przytaczać tutaj gości, których ksywki gdzieś przez chwilę brylowały w podziemiu łączone z tą muzyką, natomiast artysty o takim poziomie muzycznego feelingu od czasu wejścia Smolastego w bardziej popowy muzycznie świat, po prostu nie było. Wszechstronność Jimina potrafi robić ogromne wrażenie i nie mówię tu tylko stricte o muzycznym wymiarze jego twórczości. Chłopak kręci też teledyski i chociaż pewnie wielu z Was nie ma świadomości, to z jego dziełami mogliście się już spotkać. Na koncie ma wykonanie klipów do takich utworów jak “Pilot” czy “Kush”, współpracę przy tworzeniu więc z takimi tuzami jak Pikers czy Igi ma już za sobą. Z tym pierwszym nagrał również kawałek i należy zaciskać kciuki, aby kolaboracji między nimi było więcej, bo mają wspólny przelot, który przekłada się na poziom muzyki. Niestety mało jest jednak osób, które muzykę czują, w ten sposób interpretują i realnie mają pojęcie o tym co chcą robić i przede wszystkim o co chodzi w muzyce, którą chcą robić. Dorobek artystyczny Jimina podobnie jak i wyżej opisywanego przeze mnie Lordofonu jest bardzo skąpy, jednak stoi na poziomie o jakim zdecydowana większość podziemia może tylko marzyć. W tym roku przy regularnym wydawniczym tempie Jimin zostanie podpisany w którejś z wytwórni. Jestem tego pewny.

Hodak

Nadchodząca płyta Hodaka współtworzona z 2K, to dla niego wejście w nowy etap swojej twórczości, kariery. Ciężko w zasadzie powiedzieć, dlaczego potencjał młodego rapera został uruchomiony dopiero tak niedawno, Tracki wypuszczane na kanale NNJL przez Hodaczyne trzymały co prawda poziom, natomiast brakowało w tym agresji, charyzmy i zacięcia. Hodak był stylowy, jednak bardzo miałki, monotonny i gasnął przy ludziach, którzy w tamtym okresie zaliczali prawdziwy blowup. Obecnie to raper, o którym można powiedzieć, że w końcu wyklarował sobie jasno pomysł na swoją twórczość, projekt i spodziewać się można regularnego tempa wydawniczego. Nadchodzące LP “Custom” to przecież najpoważniejszy jego krążek i przed nim rysuje się szansa albo wejścia z buta do mainstreamu, albo muzycznej tułaczki, której viewsy zamykają się w pięćdziesięciu tysiącach. Patrząc na obecny stan rzeczy trzeba sobie postawić pytanie brzmiące “Jak nie teraz, no to kiedy?”. Tym bardziej, że Custom wydaje przecież Def Jam zapewniający dobrą promocję artysty i najwyższej klasy warunki do tworzenia muzyki. Dotychczas to największa szansa Hodaka na dotarcie do poważnej ilości ludzi, a byłoby bardzo źle, jeśli tak oryginalna i wyrobiona już stylówka umarłaby w podziemiu. Jest to materiał na rapera klasowego, świetny i nietypowy jak na polskie warunki głos z lekką, stylową manierą, wyczucie smaku w używaniu tune’a, dobrze sklejane barsy, pomysł na swoje projekty. Jeśli “Custom” nie zabangla, to ogień niestety zacznie już poważnie przygasać. Pokładam w tym projekcie ogromne nadzieje, posiadając jednak świadomość, że jeśli pomysły na kawałki nie będą wystarczająco kreatywne niż dotychczas wypuszczone single, to płyta niestety raz, że w podziemiu zginie, a dwa, że jej poziom nie będzie wykraczał poza ramy “solidności”. Bo o ile Hodak jest artystą bardzo stylowym, to tworząc taki przelot trzeba być wybitnie utalentowanym i kreatywnym, żeby najlepszym w trapowej dziedzinie dorównać. Trzymam jednak kciuki mocno zaciśnięte.

Miły ATZ


Ciężko nazwać Miłosza newcomerem patrząc na to jaki staż na polskiej scenie ma w swoim muzycznym CV i jak często jego projekty o mainstream się już ocierały. Natomiast w tym roku wydaje mi się, że zapotrzebowanie na niszową w Polsce, grime’ową muzykę w której Miły siedzi, będzie w końcu duże i ten styl wzięty rodem z UK w końcu wbije się na słuchawki całych mas słuchaczy. W Polsce artystów kumających ten przelot jest niewielu, a aktualnie spośród nich tylko Miły zaczyna swoją obecność na scenie zaznaczać mocniejszymi akcentami. W jego przypadku podobnie jak w przypadku Hodaka, to obecnie najpoważniejszy moment kariery. Udział w ubiegłorocznej edycji Młodych Wilków powinien być ogniem zapalnym do tworzenia dużo bardziej ambitnych projektów, które będą mogły w końcu przełożyć się na zasięgi Miłego, który poziomem składania barsów i lecenia po bicie dawno jest w czubie młodych artystów tego kraju. O bardziej ambitnych projektach wspomniałem, bo atezeciora zabija trochę ta spontaniczność i niedbałość w kwestii dopracowywania swoich projektów. Dużo w tym podejściu hip-hopu, ale dużo też zwyczajnego lenistwa. Abstrahując jednak od tego, nie bez powodu jego epka “DEADLINE” zajęła w naszym redakcyjnym zestawieniu szóste miejsce w rankingu ubiegłorocznych płyt. O ile ta pozycja jest dla mnie delikatnie na wyrost, to jeśli mielibyśmy stworzyć ranking ludzi, którzy czują wajb płynący z klimatu podkładów i wiedzą jak synergicznie z nim działać, Miły z bomby znalazłby się nie w top 6, a nawet top 5 takich artystów. Groove jego muzyki jest niesamowity i trąci ona wręcz soulowym klimatem. Zaraz po tym wlatuje równie mocno bujający grime, na którym raper czuje się jak ryba w wodzie. I jest to unikatowe zjawisko, po którym na usta ciśnie się tylko jedno stwierdzenie – ‘hip-hop’. Tę hip-hopową jazdę i zamiłowanie bardziej do klasycznych niż nowoczesnych produkcji, u Miłego czuć w każdym calu jego muzyki i nawet patrząc na sam jego sposób bycia, ciężko nie uśmiechnąć się myśląc o tym, że we współczesnym rapie jest jeszcze miejsce na tak pozytywne i prawdziwie hip-hopowe mordy. A klimat w jakim osadza swoją muzykę, do łask wróci i wtedy Miły będzie wynoszony na piedestały, a jego ksywa zacznie być w końcu tam, gdzie być powinna. Najbardziej luźny, oldschoolowy i kumaty gość od kiedy Otsochodzi poszedł w to, co nowoczesne. Również najbardziej utalentowany i czysty artysta żyjący i tworzący w rytmie prawdziwego hip-hopu.

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.