To zdanie widzę w różnych dyskusjach coraz częściej. Najczęściej taki pogląd prezentują moi rówieśnicy, których data urodzenia przypada gdzieś pomiędzy 1995 a 2002 rokiem. Szczerze mówiąc, gdy po raz kolejny przewija mi się na wallu komentarz w takim stylu, głęboko się zastanawiam, dlaczego sympatycy rapu tak myślą. Przecież ten gatunek dawniej był najmocniej kojarzony z najniższą warstwą społeczną, z dzieciakami z bloków, którzy, przywołując slogan jednej z największych polskich hiphopowych wytwórni, “gonili sny z ulicy”. Przed tym, jak “flex i swag” na dobre zagościł na scenie, tematem przewodnim wielu numerów była przecież głównie niesprawiedliwość, sprzeciw i niechęć (bardzo łagodne określenia swoją drogą) wobec policji oraz mitycznego systemu. Zresztą i w obecnych czasach bardzo popularnym motywem jest “kiedyś było źle, teraz jest zajebiście”. Raperzy są naprawdę bardzo dobrymi obserwatorami świata i problemów go dotykających. Doskonałym przykładem jest tutaj “Ukryty w mieście krzyk” Pezeta, będący manifestem pokolenia wychowującego się w czasach transformacji.
No dobra, ale co to ma wspólnego z polityką? Wszystko. Polityka jest dosyć uniwersalna i dotyka nas pośrednio lub bezpośrednio w każdym momencie życia. Niektórzy raperzy nawiązują do niej głównie poprzez poruszanie tematów społecznych lub tych, które są “chodliwe” w środowisku. Niełatwo znaleźć rapera, który nie wspomniałby na tracku chociażby o marihuanie. Inni robią to trochę bardziej dosadnie, ale nie angażują się w nią. Jeszcze inni z pełną świadomością w tę politykę wchodzą. Każda postawa ma oczywiście swoje racje i nie powinna być w żaden sposób utożsamiana z byciem raperem. Po prostu osoba w społeczeństwie ma pewną potrzebę zaangażowania się na swój sposób w życie społeczne, czy to jako narrator, czy jako poseł na Sejm, jak np. Liroy.
Przykładów jest naprawdę mnóstwo. Łona, donGURALesko oraz Ten Typ Mes regularnie wypowiadają się na tematy społeczno-polityczne na łamach mediów. Nie robią tego nachalnie. Nie wyrażają swojej aprobaty dla konkretnych formacji, a zwyczajnie mówią o tym, co im się nie podoba. Mes robi to dosadnie i skrytykował także bierną postawę w wywiadzie dla dziennik.pl z początku 2018 roku: “Warto szerzej pomyśleć, że państwo zostało stworzone dla nas. Państwo nie powinno być opresyjne. To, że w tym danym jednym momencie ono dla ciebie nie jest opresyjne, nie jest całością obrazu rzeczywistości.”.
Liroy postanowił pójść krok dalej i miał swoje pięć minut na politycznych salonach jako poseł na Sejm. Wcześniej podobnie zrobił Mezo, który pozwolił użyć swojego tracku kampanii kandydata na prezydenta z ramienia Socjaldemokracji Polskiej. Te sytuacje zdają się jednak być zapominane w kontekście burzy, która powstała po wersach Bedoesa z tracku “1998 (mam to we krwi)”, w którym wyraził swoją dezaprobatę w stosunku do homofobii.
Nie przypominam sobie, żeby takie emocje wywoływał chociażby naszpikowany politycznymi manifestami, smaczkami oraz teoriami spiskowymi “Polis” z repertuaru powracającego obecnie Quebonafide. Podobnie nie spotykam się z pstryczkami w nos Mesa czy Łony. Inaczej jest znowu z trackiem debiutującego ostatnio Maty, którego “Patointeligencja” narobiła szumu w mediach. Tutaj jednak sporo osób uważa, że numer ten został upolityczniony i przeforsowany przez mass media. A przecież młody raper poruszył ważny temat, który został dostrzeżony przez mainstream. Nie mogą pochwalić się tym jego 10-20 lat starsi koledzy, których problemy były omijane przez media tradycyjne szerokim łukiem.
Dużo zastanawiałem się nad sensem tego z jak dużą niechęcią młody słuchacz podchodzi do rówieśników, którzy poruszają ważne z punktu społeczeństwa tematy. Dochodzę do dosyć smutnej konkluzji, że jako pokolenie jesteśmy mocno podzieleni na dwa skrajne obozy. Jedni bardzo mocno angażują się w problemy społeczne i światowe, a drudzy interesować się tym zwyczajnie nie chcą. Żyjemy w bańkach informacyjnych, które wykreowały social media i absolutnie nie jest to nasza wina. Wszyscy jesteśmy zmęczeni tym co się dzieje i tym jak wygląda “dorosły świat”. Część z nas chce to zmieniać, jest mocno ideowa i nierzadko radykalna, a druga część ma tego dosyć. Chce żyć swoim życiem i skupiać się na własnym podwórku. Nie chcę żadnej z tych postaw krytykować. Warto jednak znaleźć w tym złoty środek. Wykazać się empatią w stosunku do drugiego człowieka i realnie zainteresować się problemami, które mogą nas w przyszłości dotyczyć. Nie zamykajmy raperom ust, bo tematy społeczne to ich naturalne środowisko. Możemy się z nimi nie zgadzać, ale dajmy im mówić zwłaszcza wtedy, gdy poruszają tak ważne tematy jak zwyczajny szacunek do drugiego człowieka.