fbpx

Polacy nie Czesi, swój comedy rap mają

Czesi nie mają dostępu do morza. Nie mają też comedy rapu. Mają za to smažený sýr. Z kolei Polacy mają każdą z tych rzeczy. I nawet jeśli nasz smażony ser nie jest tak smaczny jak czeski, to nasz comedy rap jest prawie tak dobry, jak amerykański. Dlatego też postanowiłem poświęcić swój czas wolny na napisanie tekstu o kondycji polskiego comedy rapu, a także krótko przedstawić kilku najpopularniejszych, według mnie, twórców, namiętnie czerpiących z tego podgatunku.  

Słowem wstępu

Pochylimy się dokładnie nad trzema sylwetkami polskich raperów, których muzykę można określić comedy hip-hopem. Z góry informuję, że nie znajdą się tutaj Dwa Sławy. Powody również są dwa – po pierwsze nie znam twórczości Radka i Jarka sprzed Ludzi sztosów. Po drugie, sami zainteresowani od dobrych kilku lat skutecznie odcinają się od stricte komediowej konwencji, a ja nie zamierzam im tego utrudniać. Również, w przeciwieństwie do niektórych słuchaczy, nie uznaję wspomnianego wcześniej albumu za comedy rapowy. Skoro wszelkie ustalenia mamy już za sobą, to pora przejść do naszych reprezentantów.

Żaluzja Solonez

„Śpiwór” był fajnym easter eggiem, który w ¾ przypadków pokazał Ci ziomek, mówiąc „ty pa na to”. Track ten na swoich live’ach sprawdzili nawet Żabson czy Słoń, co z pewnością wpłynęło na wzrost jego popularności. I tak właśnie kariera Żaluzji nabrała rozpędu, a miliony słuchaczy dowiedziało się o kilkudziesięciu nowych sposobach na zwyzywanie komuś rodziców. Osobiście nie jestem fanem jego twórczości. Traktuję ją tak jak napisałem wyżej, w formie ciekawostki. Jednak bezprecedensowe nawijanie na beatach Eminema przysporzyło mu całkiem spore grono fanów, doprowadzając do powstania 78-200 – zeszłorocznej płyty rapera. Na czym polega poczucie humoru Żaluzji? Głównie na popularnych wśród podstawówkowiczów i sentymentalnych licealistów żartach o twoim starym i twojej starej. Swoją drogą, pod licznymi warstwami wyzwisk wciąż można odnaleźć pierwiastek sensownej braggi, a także kilka zabawnych punchy i błyskotliwych linijek. Gdybym jednak miał komuś niezaznajomionemu z polskim comedy rapem pokazać jednego z jego przedstawicieli, postawiłbym na któregoś z kolejnych dwóch zawodników.

Gospel

Człowiek wielu talentów – raper, freestyleowiec, ogrodnik, znawca świń, a w dodatku były student prawa. Postać znienawidzona przez połowę jego wolnostylowych przeciwników, autor niezliczonej ilości hitów („Hyc o podłogę”, „Helikopter”). Krzysiu (bo tak na imię ma nasz bohater) posługuje się niezliczonymi ilościami absurdu, a także dysponuje niezwykle wysublimowanym gustem muzycznym. Dzięki temu, na swoim debiutanckim mixtapie tematycznie potrafi on dryfować między opisami prostego wiejskiego życia („Realia wsi”), a bardzo szczegółowym storytellingiem o miłosnych podbojach niesławnego Josefa Fritzla („W małej piwnicy”). Mimo swojego podejścia do muzyki (śmiałbym stwierdzić, że nawet do życia), Gospel to osoba darzona niezwykłym szacunkiem przez środowisko hiphopowe. Na swoich trackach zgromadził gościnki od prawie wszystkich mistrzów WBW, jak i od Białasa, któremu podczas wspólnej potyczki wprost groził „wyruchaniem”.

Młody Dzban

Ze wszystkich postaci przeze mnie wymienionych, Młody Dzban jest z pewnością tą najbardziej znaną . Swoisty self-made man, którego twórczość wraz ze zdobywaną popularnością staje się coraz bardziej słodko-gorzka. Dobrym tego przykładem są płyty Ale się wkurwiłem. Oto napój bogów oraz najnowszy projekt Dzbana, czyli Lovesongi, których nie puszczą w polskim radiu. Co prawda, pierwsza z nich jest utrzymywana przez rapera głównie w komediowej konwencji, jednak Lovesongi to już bardzo trafna satyra polityczno-społeczna, przeplatana kilkoma opowiastkami z dosyć przykrym wydźwiękiem. Bardzo możliwy jest również fakt, że przeceniam umiejętności rapera, a wspomniany album to jedynie skutek jego eksperymentów z używkami, ale w tym wypadku zdecydowanie odrzuciłbym tę hipotezę. Oczywiście fani nieco lżejszego humoru też znajdą coś dla siebie. Kipiące stonerskim humorem Ale się zjarałem, oto czajnik czy też nagrane na samplach z „Chłopaków z baraków”, Życie na parkingu EP to wciąż świetne materiały, z którymi warto się zapoznać.

Konkluzja

Skoro już maksymalnie spłaszczyłem i uogólniłem całą twórczość wspomnianych artystów, zastanówmy się, jak w ogóle możemy zdefiniować „polskie poczucie humoru”? W końcu czasy, w których komedie Barei lub Machulskiego trafnie ukazywały z czego śmieją się Polacy, już dawno minęły. Broń Boże, tej funkcji nie przejęły też taśmowo produkowane polskie komedie romantyczne, o kabaretach już nie wspominając. W takim razie może reprezentują je, niezwykle popularne w ostatnich latach, stand-upy? Nie wydaje mi się. Cała ta dywagacja generalnie nie ma najmniejszego sensu. Jak przecież wiemy, z podszytego niezliczoną ilością ironii pierwszego zdania tego akapitu, uogólnianie jest złe. W tym przypadku nawet niemożliwe, gdyż polskiego poczucia humoru nie jesteśmy, w tej chwili, w stanie zdefiniować. Tak więc mimo kilku wspólnych mianowników, comedy hip-hop w Polsce jest całkiem różnorodny. Przede wszystkim nie czerpie on z humoru masowego. Bohaterowie mojego tekstu wolą działać w zgodzie ze sobą. Przedstawiają nam to, co bawi ich samych, a przynajmniej taką mam nadzieję, bo właśnie to nadaje im naturalności. Możliwe, że jest to powód, przez który cieszą się oni tak małą popularnością, w porównaniu do innych członków branży muzycznej. Nie przypominam sobie również, by któryś z nich próbował swoich sił w przemyśle filmowym, gdzie to znacznie łatwiej, bo w formie wizualnej, jest rozbawić widza. Nie wspominam o tym bez powodu. W swoim artykule o The Lonely Island pisałem już, że zarówno dla wspomnianego zespołu, jak i Lil Dick’iego, comedy rap stanowił jedynie swego rodzaju most do branży filmowej. Czy zatem w przyszłości możemy liczyć na serial z Młodym Dzbanem w roli głównej? Nie wiem, wątpię, ale nie wykluczam. Polska to nie Stany, mimo że bardzo lubimy się do nich porównywać. Nasz rynek nie działa tak samo, a przeniesienie amerykańskiego humoru na polskie warunki jeszcze nikomu się nie udało. Zarówno Żaluzja, Gospel, jak i Dzban o tym doskonale wiedzą. Dlatego nie kopiują bezmyślnie tego, co sprawdziło się za oceanem, byle by tylko trafić w gusta odbiorcy. I to właśnie uznaję za największą zaletę tego podgatunku. Bohaterowie mojego tekstu rapują o tym, co bawi ich, a nie o tym, co, być może, przy odrobinie szczęścia rozbawi słuchacza.

Mówię, jak jest

Kończąc, polski comedy rap ma się dobrze. I na tym właściwie mógłbym zakończyć ten artykuł. I tak właśnie zrobię. Powtarzam, w porównaniu do czeskiego, polski comedy rap ma się dobrze.

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.