Dla niektórych to już tradycja. Oprócz wypatrywania Brudnych Serc 24 grudnia czeka się również na corocznego BonSoula. W tym roku wyjątkowego. Dłuższego, wydawanego legalnie, z wyjątkowymi gośćmi. Ale tak samo dobrego jak wszystkie poprzednie!
Gdy kilka miesięcy temu dowiedzieliśmy się o przygarnięciu duetu przez Asfalt nie obyło się bez gratulacji i oczekiwań. Wytwórnia znana jest z dobrej promocji albumów i dbania o swoich podopiecznych. Damian i Piotr ogłosili „ReStart”, pisali o nowych początkach i wyzwaniach, które przed nimi stoją. Moja lekka obawa, że projekt będzie zbyt delikatny ze względu na legalną sprzedaż została rozwiana w lipcu podczas odsłuchu „Małpiego gaju”. Świetny funkowy singiel z ciekawymi gośćmi tylko zaostrzył mój apetyt na nowy krążek chłopaków, więc bez namysłu opłaciłem kuriera i zaznaczyłem datę drugiego tygodnia września w kalendarzu. Do tego czasu wyszedł drugi singiel, w którym swojego wokalu użyczył charyzmatyczny Bownik. Tym razem było smutniej, co uświadczyło mnie w przekonaniu, że będzie to krążek niezwykle różnorodny. No i się nie myliłem.
Zaczynamy lekkim Funkiem, przechodzimy przez agresywne brzmienia i kończymy na smutnej melancholii. Chłopaki wycisnęli klimat z poprzednich BonSouli i wrzucili to na jedną płytę. I to sprawdza się kapitalnie. Każdy fan rapu Damiana znajdzie dla siebie linijki, które go zachwycą, a fanatycy brzmień Piotra mogą rozkoszować się jego produkcjami. Zabrzmiało trochę artystycznie, a to przecież tekst o (nie bójmy się tego słowa) klasyku! Ale klasyku, który udowadnia, że nie ma zamiaru schodzić ze sceny. Płyta jest zupełnie inna od poprzednich i to jest chyba jej największa zaleta.
Wydanie fizyczne to czysta poezja, szczególnie kolorystyka. Krwista czerwień i karykaturalne obrazy pokazują kontrast płyty. A jeśli chodzi o bonusy to znajduje się tam numer, który wchodzi do mojej osobistej BonSoulowej topki. „Biją bębny” są niesamowicie charyzmatyczne i tylko żałuję, że nie ma tego utworu na streamingach. Podkładka pod kubek to ciekawy dodatek, najlepiej sprawdza się w towarzystwie dobrego piwa. Podsumowując całe wydanie trzyma poziom i nie schodzi z niego nawet na moment.
„Nowy BonSoul jak stary dobry BonSoul byku” to dla mnie wersy perfekcyjnie opisujące te płytę, którą aż miło zarzucić na słuchawki podczas spaceru Szczecińskimi ulicami. Przesłuchajcie, nawet jeśli nie jesteście fanami starego, dobrego rapu!