fbpx

Najmniej ciekawy jarmark na jakim byłem – recenzja najnowszej płyty Taco Hemingwaya

Zaczęło się od Polskiego Tanga i wielkich nadziei. Nie ukrywam, że byłem mocno zainteresowany czym uraczy nas Filip. Liczyłem na solidną dawkę przemyśleń o obecnym stanie polskiego społeczeństwa, polityki i kleru. To przynajmniej zwiastował singiel, mocna płyta bez owijania w bawełnę z agresywnym wydźwiękiem. Bałem się, że Taco odbije w stronę narzekania o Polakach i jałowego marudzenia o oczywistych sprawach dotyczących naszego kraju od lat. No i zabrałem się za odsłuch, potem za drugi, trzeci i doszedłem do wniosku, że moje oczekiwania rozbiły się w drobny mak niczym kieliszek wina o panele. Co poszło nie tak?

Łańcuch

Okładka płyty Jarmark

Zacznijmy od tego co w najnowszym projekcie warszawskiego rapera mi się podobało. Kapitalne snippety przedstawiające historię Grzegorza i ukraińskiego kierowcy Ubera to fantastyczne przedstawienie problemów ksenofobii i złości wylewanej na innych ludzi. Dodatkiem jest udział Artura Rojka a całość przeplata się przez cały album i zwieńczona jest zapętleniem całej historii lądując na samym jej początku. To w ogóle chyba największa zaleta Jarmarku. Te trzy Łańcuchy podzielone na akty czytane przez Pana Tomasza Knapika to rewelacyjny rzut oka na coś do czego trudno nam się przyznać. Obwinianie innych, wyrzucanie na nich swojej złości, nieprzychylne oko na niektórych ludzi. Nie uważam, że nasze społeczeństwo zawsze wstaje z łóżka lewą nogą i nie odczytuję też tak tych numerów, ale coś w tym jest, że lubimy krzyczeć zamiast rozmawiać. Rozplątując się z pierwszego łańcucha jest nadal bardzo ciekawie. Numer Panie, to Wyście! jest świetny. Fifi, nie stając po żadnej ze stron, pokazuje jak obłudni są politycy zrzucając winę na siebie nawzajem – tu ukazując rozmowę podczas debaty politycznej. Jak się nie podoba to możesz wyjechać z tego kraju. „Nie, nie mogę, bo jestem stąd” kwituje Filip. Po kilku pierwszych minutach spędzonych z Jarmarkiem byłem naprawdę przekonany, że to wszystko ma ręce i nogi, a Taco w ciekawy sposób zaczął gryźć pewne tematy i wypluwać je na kartki papieru. Influenza już ma się troszkę gorzej, ale nie powiedziałbym, że jest to zły numer. Niemniej jednak narzekanie na rolę influencerów we współczesnym świecie niezbyt mi się podobało i o wiele lepiej do tematu podszedł gościnnie udzielający się Gruby Mielzky, ukazując głupotę działań internetowych kreatorów opinii. Mielon udowadnia, że dalej trzyma formę i potrafi kapitalnie kleić linijki. Świetna zwrotka. Potem robi się już troszeczkę gorzej…

Im dalej w rynek, tym mniej stoisk

Po pierwszym odruchu skomentowałem album Taco jako „kapitalną płytę ze świetnymi obserwacjami socjologicznymi”. Guzik prawda, biję się w pierś i co najwyżej śmieję się z tego określenia wraz z moimi znajomymi. Jestem ogromnym fanboyem tego artysty, ale powiedzmy to sobie wprost. Jarmark jest co najwyżej średni. Już tłumaczę. Oczekiwałem albumu przepełnionego tematami świeżymi, które faktycznie są dla nas albo udręką, albo zagrożeniem. Otrzymałem narzekanie przy sobotnim obiedzie z włączonym TVP w tle. A szkoda, bo koncepcja była naprawdę świetna.

Nie mam czasu mogę odebrać jako zatroskanie o Polaków, którzy są w ciągłym pośpiechu, ale równie dobrze może być to interpretacja na siłę. Przy okazji naprawdę ciekawa zwrotka CatchUpa, gość bardzo dobrze bawi się wokalem. Dwuzłotówki Dancing to nawiązanie do sceny zza oceanu (Diamonds Dancing), ale eksperymenty z formą mnie tam przerosły, mimo że wejście w bit jest chyba najlepsze na całym projekcie. Po agresywnym początku przychodzi jednak wysoki wokal mający za zadanie ukazać dialog z Bogiem, brzmi to ciekawie, ale na dłuższą metę komicznie (tak jak wersy proboszczu robiącym cruisin merolem po oście, brrrr). Tekstowo słyszymy, że kościół jest zbudowany na pieniądzu (akurat trafny wers „Pan Bóg ma wszystko, ale potrzebuje twoich dwóch dych”), nic nowego. Numer o dorastaniu za pan brat z pornografią, bo w domu się nie mówiło o seksie, o narkotykach (Taco w oczach niektórych uchodzi teraz za Boga drillu w Polsce, bez przesady) w Pol Smoke, który zresztą jest zsamplowanym numerem Pop Smoke’a. Słyszałem sporo głosów zachwytu nad robotą Borucciego w tym numerze, dla mnie jest on zbyt ciężki, ale to kwestia gustu, nie odmawiam Borisowi umiejętności i ucha. Dalej mamy deskę ratunku w postaci interesującego storytellingu z przekapitalną Kachą z Coalsów i Białkoholików v2, tylko że skąpanych w korporacyjnej narracji. Do brzegu.

Ja jestem nie miły, bo to…

Mam problem z Jarmarkiem. Z jednej strony truizm truizmem pogania, z drugiej strony wolę taki album niż bezrefleksyjny flex na trapowych bitach. Oczekiwałem jednak więcej od jednego z najlepszych obserwatorów w polskim rapie. Kościół zły, bo tylko pieniądze i pedofilia, politycy źli, bo kłamią, państwo złe, bo kradnie, społeczeństwo złe, bo narzeka. A gdyby tak przedstawić problem ekologiczny, ucieczki młodych z kraju, braku zmiany, uzależnienia od innych krajów? Wydaje mi się, że było to pójście troszkę na skróty, wszak o problemach poruszanych na Jarmarku słyszę co niedzielę przy stole. Niemniej jednak jest to ładnie ubrane, Taco umie ciekawie pisać, nawet jeśli poruszany temat jest spłycony do granic możliwości. Produkcyjnie nie mogę się przyczepić. Rumak, Borucci, Pejzaż, CatchUp. Wszystkie bity (poza męczącym Pol Smokiem) są świetnie wyprodukowane. Podszedłem krytycznie do Jarmarku, bo z założenia nastawiłem się na płytę poważną i bezprecedensową, będącą głosem ludu oczekującego zmiany. Wyszło jak wyszło i odnoszę wrażenie, że Taco raz, że lepiej odnajdzie się na Europie, dwa że będzie ona zwyczajnie lepsza.

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.