Podczas redakcyjnych debat dotyczących ubiegłego roku wszyscy zgodni byliśmy co do jednego – to było dwanaście piekielnie miernych miesięcy dla polskiego rapu. Poza ciekawymi, w pewnym sensie przełomowymi wydarzeniami, jak m.in. pogodzenie się Tedego z Borixonem podczas jubileuszowego koncertu S.P.O.R.T. czy koncert Maty na Lotnisku Bemowo, działo się naprawdę niewiele. Do ostatniego dnia grudnia wyczekiwaliśmy albumu, który zostawi choć mały pozytywny akcent na sam koniec roku. Niestety – nadal posucha. Złożyliśmy własną topkę, chociaż łatwo nie było. Przed Wami druga część TOP20 albumów wg redakcji SAJKO. Jak w roku ubiegłym – zapraszamy do niezgadzania się.
10. Kosi – IS.OK
Rzadko się zdarza aby przedstawiciel starszego pokolenia w rapie nagrał tak świeży album jak Kosi. Ba! To nigdy się nie zdarza. Godzinny materiał opakowany w 17 utworów nie nudził się nawet przy trzecim odsłuchu z rzędu. Głównym atutem tego krążka jest synteza pomiędzy oldschoolem („Standard Premium”), a newschoolem („IS.OK”). Czuje taki luz przed mikrofonem, że nie obchodzą go żadne przytyki do wady wymowy, którą ma i, która potrafi być w swój sposób unikalna. Słyszycie seplenienie na tracku i macie na myśli tylko dwie osoby w polskiej rap grze: Kosi i Barto Katt. Co za ironia losu, połączyli swoje siły na jednym tracku. Jest to kompletny i świeży album, który nie znudzi mi się jeszcze przez kilka dobrych miesięcy. (Wiktor Jakubowski
9. Smolasty – Ghetto Playboy
„Ghetto Playboy” był zerwaniem z popówą i salonami usłanymi czerwonymi dywanami, przepełnionymi celebrytami uśmiechającymi się w atmosferze fałszu i zakłamania. Wspaniałe emanowanie wokalem, przetrapowane r&b, zabawa rytmiką – z tego uszyty został ten krążek. To idealnie mainstreamowa, a jednocześnie nie przekombinowana płyta, puszczająca oczko w kierunku czasów, kiedy Mr Hennessy wyprzedzał swoje czasy i wprowadzał na scenę nowe trendy. Chciałoby się może więcej utworów w stylu “Tyson Fury”, który stał w ścisłym topie 2020 roku, ale nie ma na co narzekać. Co przekonuje w tym krążku najbardziej, to lekkość, z jaką przychodzi mu robienie bangerów – imponujące. (Patryk Roszyk)
8. Lowpass – +EP
Odczekawszy popremierowy szum, kwartet znakujący się jako Lowpass w eter rzucił EPkę opartą na odrzutach z właściwego albumu. Tak, mnie też zaskoczyło, że ów odrzuty znalazły się tak wysoko. Ale za co ich nie lubić? Lowpass oprócz swojego luzu w szerokich spodniach dorzucił do kilku tracków energiczną zabawę i zaprosił paru wspaniale wypadających gości. Całość sprawia, że jest to materiał, który mógłby być dobrym zwiastunem LP. Nawet Hodak mnie nie ululał do snu. W zasadzie znajdziecie tu Lowpassową esencję wymixowaną przez gościnne zwrotki co jeszcze bardziej podkręca swojski klimat całej czwórki. Sprawdźcie bo warto, a zachęcam do sprawdzania bo liczb Lowpassu nie liczy się w milionach. (Miłosz Beśka)
7. Kacperczyk – Kryzys Wieku Wczesnego
Bracia Kacperczyk poczynili niesamowity progres odkąd wydali swój debiutancki album w SBM. Sztuki Piękne ledwo załapały by się do top20, natomiast Kryzys Wieku Wczesnego wbił się na 7 miejsce. Znaleźli swój, unikalny na polskim rynku styl i potrafią być w nim różnorodni. „Piękni ludzie” zaproszą cię do tańca, na znudzenie pomoże ci track „Znudziło mi się”, „Brejdaki” przypomną o twoim bracie/siostrze i o tym jak bardzo ich kochasz, „Kryzys Wieku Wczesnego” będzie dobiciem po sobotniej nocy. Bracia Kacperczyk nagrali różnorodny album pasujący do każdego humoru, pasujący do życia człowieka, który w młodym wieku wyjechał z Polski B do Warszawy i musi w niej dorastać. Kto przeżył taką przeprowadzkę, ten wie o co chodzi artystom z ASP SBM. (Wiktor Jakubowski)
6. Belmondawg – Hustle As Usual
No słuchajcie, przecież ten gość rzuca wersy pokroju „Zwrotnica sosu odwraca koleje losu” na trueschoolowych bitach, z luzem i polotem takim, że nie wiemy, czy on sobie z nas żartuje, czy po prostu jest taki dumny ze swoich spostrzeżeń. Idealnie wyważony projekt, nie za długi, nie za krotki, esencjalizujący rapową osobowość Młodego G i pokazujący ją w innej, ale równie kunsztownej odsłonie. Takiego Tytusa chce się słuchać, takiemu Tytusowi chce się wybaczać co się odjebało, przecież jak mówi, że to nieistotne, to dwa razy powtarzać nie musi. (Bartek Biegun)
5. Zdechły Osa – Sprzedałem dupe
Połączenie rapu z punkiem może wyjść albo doskonale, trzymając się ram ciekawego eksperymentu, albo wrócić na tarczy i odmaszerować do swoich gatunkowych gablotek. Na szczęście w przypadku dzieła Osy mamy do czynienia z bardzo przyzwoitym mieszadłem, które ucieka od utartego schematu, mówiącego że rap z gitarą łączy się tylko w przypadku Almost Famous. Zdechły Osa ma wszystko to czego nienawidzą stare baby w oknach. Jest wulgarny, bezpruderyjny, odważny i ma wygląd dwutygodniowego Woodstokowicza po Monarze. A “Sprzedałem dupe” jest dokładnym przedstawieniem jego osoby i alegorią błota na Martensie. Czasem krzykiem, czasem śpiewem, dużo w tym nie zawsze czystej gitary i sporo wymachiwania pięścią. Bardzo udany romans gatunkowy, który sprawia, że Osa wpisuje się w gusta nie tylko fanów rapu. (Miłosz Beśka)
4. Adi Nowak – Ognisko Niedomowe
Bycie dobrym raperem nie wystarczy, żeby ludzie ci w to uwierzyli. Trzeba jeszcze rapować o czymś dobrym lub niedobrym, ale w dobry sposób. To właśnie stało się na Ognisku Niedomowym. Najbłędniejszy z ogników SB Maffiji dał dopracowany, treściwy, świetnie poprowadzony album, z którego Wasze koleżanki wybierałyby cytaty do biogramu na Insta, gdyby łapały wszystkie ironie. Zręczne tesktowo, flowowo i produkcyjnie, no i kilka miejsc w górę poszło za samo danie Dihowi przestrzeni do rzucenia wersu: „Ziemniaki to wpieprzam jak stonka // Mały był, ale ma duże jądra”. (Bartek Biegun)
3. Rau Performance – Mieszane Uczucia
Przepełniające ten album poczucie humoru, w większości czarnego, potencjalnie obdartego ze wszystkich uczuć, ujęło mnie na tyle, że błyskawicznie ze sceptycznego słuchacza, stałem się Rauka ogromnym fanem. Rzadko zdarza się, aby polski raper tak doskonale operował ironią i pod płaszczem szyderczej obojętności przekazywał tak skrajnie osobiste treści. O raperze z tej płyty można dowiedzieć się wiele. Z jego charakterystyczną “wyjebką” zgrywają się fenomenalnie ułożone pod wokal podkłady i nawet najdłuższe zwrotki nie przynudzają, bo tak gęsto nasłanych punchline’ów i błyskotliwych linijek nie sposób pominąć. Absolutny top. (Patryk Roszyk)
2. Szczyl – Polska Floryda
Debiut kompletny, od artysty, który czuje, przeżywa, jest wykuty z emocji i skory do tego, by je przekazywać. Raz na kilka lat zdarza się raper liryką tak ujmujący, że pewnikiem dzieciaki będą z nim dorastać, utożsamiając się z większością uczuć i przemyśleń. Szczyl nie dość, że swoje zdążył już przeżyć, i ten bagaż doświadczeń jak na “młodego dorosłego” zdaje się być już całkiem zapełniony, to jeszcze potrafi o tym mówić. Można doszukiwać się monotonii, nadmiernej jednostajności w wokalu, ale nikt nie odbierze mu bycia dobrym, przekonującym tekściarzem, dzięki czemu zjedna sobie odbiorców. Polska Floryda komunikacyjnie została rozegrana na piątkę z plusem – od strony muzycznej, przez wizualną, graficzną, aż po marketingową. (Patryk Roszyk)
1. Bartokatt – YUPPIE
Od lat słyszę w kontekście losowych newschoolowych albumów o mitycznej “świeżości” i zawsze bardzo sceptycznie podchodzę do tego rodzaju ocen. Po bardzo wielu nad wyraz chwalonych, moim zdaniem, nowo szkolnych płytach, które miały wnieść do polskiego podwórka nie wiadomo jak wiele, a nie wnosiły praktycznie nic, wreszcie pojawiła się autentyczna nowość. Barto na Yuppie zaprezentował wszystko. Znajdziemy tam typowe trapówy, odchyły mocno elektroniczne, wakacyjne letniaki, storytellingi na bardzo konkretne, oryginalne, specyficzne tematy, smutny love song, track punk-rockowy (!) czy nawet odskoki w alternatywny pop. Ponadto, ten krążek skrywa przede wszystkim masę autorskiego stylu, który śmiało mógłbym określić czymś w rodzaju “Barto Katt type song”, bo po prostu jeszcze z takim luzem i kunsztem u nas się tych rzeczy nie robiło. Popularność tej płyty to skandal, biorąc pod uwagę, jak kompletnym i szalonym materiałem jest, i jak wiele perełek, szczególnie instrumentalnych (również autorstwa Barto) zawiera.