Po premierze Cozamixtape Kuban znalazł się na ustach wielu słuchaczy w Polsce. Oryginalne, ociekające luzem flow rapera, było kluczem do nagrania płyty na hipnotyzujących podkładach, która okrzyknięta została jedną z ikon podziemnego rapu. Po mixtapie przyszedł czas na poważne featuringi, drogę do pierwszego legalnego albumu, a to wszystko spowodowało, że kiedy zaczęła się „Kubanowa przerwa”, to trochę zatęskniliśmy za jego twórczością. Na tamten moment w młodym pokoleniu było jedno trio, które rozdawało karty – Quebo, Kuban no i Kuba Knap. Jak wspominamy Cozamixtape po latach?
Powrót do okresu szkolnych wojaży
Zawsze gdy wracam do starej twórczości Kubana, czuję zapach pierwszej wypitej Perły Export i smak wszystkich gimnazjalno-licealnych imprez. Człowiek wspomina ten okres z przymrużeniem oka, jednocześnie mając świadomość, że takie bardzo unikatowe czasy już nigdy nie wrócą. Niesamowita beztroska, brak problemów dorosłego życia i przeżywanie rozkwitu polskiego hip-hopu, równocześnie coraz poważniej się w niego zagłębiając. Cozamixtape to album przepełniony wersami, które w tamtym momencie dorobiły się „tumblrowo-instagramowej” otoczki. Wszak nikt mi nie zaprzeczy – obok zapalonych pierwszymi imprezami nastolatków, Kuban trafiał przede wszystkim do dziewczyn w obcisłych jeansach, rosherunach i buckethatach, które modne stały się w całym hip-hopowym środowisku. Czy to ujma dla tej płyty? Oczywiście, że nie! Kuban wciąż był jednym z najświeższych raperów w Polsce. Mnie natomiast wtedy jako buńczucznemu, „elicącemu” nastolatkowi to wadziło, ale i tak go słuchałem, bo Kuban swoją charyzmą i techniką ujmował. Chociaż umiejętności na niektórych płaszczyznach jeszcze kulały.
Geniusz podkładów Essexa
Podkłady Essexa były hipnotyzujące, pokwaszone, trip-hopowe i potrafiły człowieka zabrać na dalekie podróże. Szczególnie wtedy, gdy ich odsłuch był zakrapiany alkoholem. Chociaż reszta albumu była wyprodukowana (tzn. określmy też tak tutaj podbieranie niektórych bitów z internetu) równie dobrze, bo ukłony idą zarówno w stronę Chrome jak i NoTime, to prócz Kubana właśnie Essex był największym wygranym tego albumu. Po dziś dzień ciężko jest znaleźć projekty, na których raper luźno pływa po bitach w tak poćpanym klimacie. Do dzisiaj nie było jeszcze takiego debiutanta, który miałby na nich taki Styl jak 6 lat temu Kuban.
Cozamixtape hipnotyzował. Był szczery i naturalny w swojej prostocie. Kuban nie silił się na odrealnione eksperymenty, wprowadzane w geście zasięgowo-muzycznej kalkulacji. W nawijce postawił na rap do kiwania głową, autentyczny oraz bezpośredni styl, jakiego może pozazdrościć do dzisiaj każdy gówniarz wchodzący na scenę ze szczeniackim sznytem. Między tymi wszystkimi melanżowymi kawałkami widać jednak chęć przekazania jakichś myśli i rozterek, które zazwyczaj towarzyszą młodym ludziom wkraczającym w dorosłość. Te czasy już nigdy nie wrócą, ale miło się je wspomina. Kawał historii. Kawał dobrego i prawdziwego hip-hopu. Czekamy na powrót Kubana!