fbpx

Łyżka miodu w beczce dziegciu – ,,Nic śmiesznego” Młodego Dzbana

Właśnie czytasz tekst o płycie, która wyszła kilka tygodni temu. Bynajmniej nie jest to spóźniona recenzja, nie jest to również odwleczony w czasie tekst. Do Niczego śmiesznego usiadłem dzień po premierze i do tego czasu przesłuchałem ją dziesiątki razy. Dlaczego więc recenzja nie wyszła kilka dni po wypuszczeniu EPki? Potrzebowałem czasu, by okiełznać myśli. Bo ten projekt jest mocny i ponury, zupełnie nie pasujący do letniego okresu, w którym się pojawił. Jest piekielnie dobry. Przesiąknięty łzami, ale dobry…

Escitil

Nic śmiesznego Młodego Dzbana to sześć utworów przepełnionych taką dawką emocji (raczej tych negatywnych, ale i pozytywnych też), że idealnie się tego słucha w deszczowy wieczór. Nie jest to wesoła płyta i to jest chyba największe zaskoczenie, bo poprzednie produkcje Tomka, to raczej spora dawka satyry z otaczającej rzeczywistości, wiele prześmiewczych wersów i spostrzeżeń oraz lekkość tematyczna. A tutaj jest zwyczajnie inaczej. Nie wszystko odchodzi do lamusa, zmuszając nas do oczekiwania na kolejne, bardziej wesołe projekty. Pośród tej szarej atmosfery, wyłania się kilka mniej lub bardziej śmiesznych wersów. Ale konkrety. Tematycznie oscylujemy wokół depresji, introwertycznego podejścia podmiotu lirycznego, uciekania to w alkohol, to w leki i poszukiwania siebie oraz kogoś, kto może rozjaśnić dzień. Produkcyjnie jest poważnie (może poza kapitalnym bitem kończącym płytę, wyjętym jakby z windy biurowca) i ciężko, tekstowo wcale nie inaczej. Jak odnalazł się w tej konwencji Dzban? Rewelacyjnie. Pierwszy poważny projekt Tomka jest szczery i bardzo udany. Kapitalnie balansujący pomiędzy smutkiem i przygnębieniem, a momentami, w których mimowolnie się uśmiechasz. Pierwszy album Młodego Dzbana, który zapętlałem tak często w tak krótkim czasie.

Słodko gorzki

Zupełnie się tego nie spodziewałem, mimo iż fanem muzyki Dzbana jestem od czasu wypuszczenia Ale się wkurwiłem. Oto napój bogów. Wsiąknąłem w Nic śmiesznego od numeru ,,Raz Potem Dwa”, który opowiada właściwie o wszystkim, co nawiedza bohatera, dostajemy tu kilka skrajnych emocji i wydarzeń z różnych stron, starając się zebrać to wszystko do kupy. Potem mamy trylogię ,,Escitilu”, każdy z trzech numerów zawiera przy tytule coraz większą dawkę. Przechodzimy w tony lekko weselsze w ,,Zapachu Chloru”, by skończyć storytellingiem o wyjściu z domu w ,,Mayday”. Może nadinterpretuję, ale jest to jedna całość. Zaczynając od naprawdę przygnębiającego numeru, przechodzimy przez coraz większe dawki leków antydepresyjnych, by na końcu trochę się uśmiechnąć i opuścić mieszkanie. Często słuchałem krążka od pierwszego do ostatniego numeru i zawsze odnosiłem właśnie takie wrażenie. Jakiś czas temu spytałem Tomka, skąd wziął się taki charakter płyty. Ciężki, depresyjny i słodko gorzki. Oto odpowiedź:

Co do charakteru epki, to chyba wszystkie z tych rzeczy, które wymieniłeś w pytaniu miały na to wpływ. Miałem to rzucać pod inną ksywą i stworzyć ogólnie osobny projekt, ale stwierdziłem, że to bez sensu w sumie, bo mogłoby zniknąć gdzieś w czeluściach internetu, co by mnie nieco dobiło, bo włożyłem w tę epkę mnóstwo serca i musiałem trochę porozdrapywać rany. Ogólnie geneza jej powstawania wyglądała tak, że z końcem zeszłego roku odstawiłem leki przeciwdepresyjne i pierwszy raz w życiu postanowiłem pójść na terapię. Okazało się to zbawienne, po latach cierpienia na nerwicę lękową i depresję, która psuła mi życie na chyba każdej możliwej płaszczyźnie, jednakże odstawienie leków sprawiło, że wpadłem w najgorszy dół. Nie mogłem napisać jednej zabawnej rzeczy, wszystko wydawało mi się bez sensu, do tego zaczęła się pandemia i przymus siedzenia w domu. Dużo negatywnych bodźców. postanowiłem po prostu napisać co czuję, a raczej co wtedy czułem, gdy miałem lepsze dni i w ogóle mogłem pisać.

Rany

Pomijając warstwę tekstową, produkcyjnie jest pięknie. Bity należą do moich ulubionych w tym roku (choćby ,,Escitil 10mg”, czy ,,Mayday”). Klimatycznie jest to cudownie spójne i widać, że Dzban na takich produkcjach czuje się jak ryba w wodzie. Zakładam, że ogromny udział miała tu po prostu szczerość, jeśli chodzi o tworzenie projektu. Ta szczerość jest naturalnie widoczna podczas pracy przy innych płytach, ale czuć, że jest to inna półka. Nie znalazłbym nawet rzeczy, do której mógłbym się przyczepić. Nie jest to ideał, choćby przez subiektywne odczucia, bo np. ,,Escitil 15mg” nie siedzi mi tak jak reszta płyty. Ale jest to na pewno jedna z najlepszych płyt w tym roku i w tym twierdzeniu nie ma nic przesadzonego. Sprawdźcie, jeśli nie mieliście jeszcze okazji, bo Młody Dzban to moim zdaniem jedna z ciekawszych osób w podziemiu, a takie projekty utrzymują mnie w przekonaniu, że underground ma się naprawdę dobrze!

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.