fbpx
Bober poradnik sukcesu

Fajna ta nowa płyta Bobera! Już nigdy jej nie posłucham.

25 września na serwisach streamingowych pojawił się najnowszy album Bobera – Poradnik sukcesu. Po trzech mocnych singlach i jednym tragicznym, byłem na wpół zaciekawiony, na wpół zmartwiony. Joł, Poradnik sukcesu oraz Czarek wywarły na mnie piorunujące wrażenie. Byłem głodny takiego rapu. Rapu przepełnionego treścią, w którym zastosowanie znajdują najróżniejsze środki stylistyczne, począwszy od metafor, kończąc na humorystycznych i lekko ironizujących powtórzeniach. A co z odsłuchem Płyty Dekady 2 z Filipkiem? Cóż, poczułem się bardzo skołowany. Ale o tym później.

Syndrom freestyle’owca?

Chyba wszyscy dobrze wiedzą, o czym chcę napisać, używając takiego a nie innego zwrotu w nagłówku. Osobiście – nie lubię tego określenia. Wiadomo, jest ono prześmiewcze i używane w raczej sarkastycznym kontekście podczas internetowych rozmów o merytorycznie wątpliwej jakości. Drewniane flow, brak różnorodności na kawałkach, kawałki – co prawda – przepełnione ciekawymi i przekminionymi punchami, ale bez większego sensu i najczęściej z oczywistym przekazem. Czy Boberowi udzielił się już ten trochę memiczny syndrom? Absolutnie nie. Dlaczego więc o tym piszę? Ponieważ wyżej wspomniana Płyta Dekady 2 posiada wszystkie wyżej wymienione cechy. Wiadomo – tak miało być, taki był zamysł tego kawałka, stworzonego w końcu przez już legendy polskiego freestyle’u – nie można się więc tego czepiać. No, ale ja się przyczepię. Płyta Dekady 2 to najgorszy kawałek z płyty, kawałek niepotrzebny, stworzony chyba tylko po to, żeby podzielić się wątpliwie oryginalnym i potrzebnym przekazem, wypowiedzianym w ostatnich wersach. Utwór bez absolutnej historii, zrobiony w sposób kiczowaty, z teledyskiem, który wygląda jak scena z niskobudżetowego filmu komediowego klasy B. Utwór, który według mnie, nie powinien znaleźć się na tym albumie. Na szczęście, najsłabszy moment tej płyty mamy już za sobą. Teraz już będzie tylko lepiej. Prawda?

Witamy w roku dwa tysiące… Właśnie, tak właściwie to którym?

Kilka dni temu, niedługo po premierze Czarka, zajarany jak nigdy napisałem do redakcyjnego kolegi prosząc o podzielenie się opinią na temat najnowszego singla Bobera i dostałem na głowę kubeł zimnej wody. Wszystko fajnie – napisał – ale to przecież nie jest nic nowego. Zdziwiony, zacząłem się nad tym zastanawiać. Faktycznie. Bober nie robi nic nowego. Po bitach pływa cudownie, teksty składa świetnie, czasem zdarzy mu się zaskoczyć nieoczywistą grą słów albo interesującym pomysłem na kawałek konceptualny. Największą bolączka obecnego Bobera jest brak oryginalności. Jest to oczywisty zamysł artystyczny, przecież na takiego właśnie zwykłego, skromnego chłopaczka, everymana kreował się już na dwóch pierwszych singlach. Dla mnie jest to jednak ogromny minus. Przez taki właśnie zabieg kawałki tracą na charakterze. Słucha się tego w porządku, czasem się uśmiechniesz, bardzo często zgodzisz się z przemyśleniami. Rzadko kiedy będziesz chciał wrócić, pomimo całej sympatii dla Bobera – zapomnisz o tej płycie.

Marinizm największą siłą!

Co więc jest największym atutem tego albumu? To, że podczas słuchania go bawisz się świetnie. Bober w budowaniu ciekawych metafor, wymyślaniu nieoczywistych utworów konceptualnych czy wciągających słuchacza storytellingów jest według mnie mistrzem. Widać to już było doskonale przy poprzedniej płycie, na której znajdowała się chociażby Ławka, a także przy okazji 7-mej edycji Młodych Wilków, gdzie mogliśmy usłyszeć kawałek Dokąd jedziesz?, który mi osobiście przypomina, a może nawet jakościowo wyprzedza pociągowy klasyk Łony. Czarek, który jest swoistym hołdem dla Cezarego Pazury, Stand-Rap pełen nawiązań do polskiego stand-upu, czy Poradnik sukcesu, czyli satyra, której nie powstydziłby się nawet Krasicki, to niejedyne kawałki na tym albumie, które są nie tylko perfekcyjnie spójne stylistycznie, ale również pełne smaczków, ciekawych wersów i świetnego przemysłu. Ujawnia się na nich bardzo specyficzne poczucie humoru Bobera, które oczywiście nie spodoba się każdemu – do mnie jednak trafia w 100 procentach.

Druga strona medalu

Album Bobera to jednak nie tylko współczesne niby-marinizmy, które mają na celu zaskoczenie słuchacza nieoczywistym zabiegiem. Bajka to kawałek refleksyjny, poruszający w troszeczkę oklepany sposób uniwersalny topos uciekającego przez palce czasu i wszechogarniającego poczucia życiowego niespełnienia – czegoś, czego wszyscy doświadczyliśmy. Ewoluujemy zaś świetnie wpisuje się w nurt twórczości społecznie zaangażowanej, która ostatnimi czasy stała się na naszej rodzimej scenie bardzo popularna.

Miszmasz, muzyczna przeciętność i nieprzeciętny luz

Bober sprawnie dryfuje w stworzonym przez siebie jeziorze rozległych tematów pojawiających się na jego drugim albumie. Poradnik Sukcesu nie narzuca sobie żadnej osi tematycznej, żadnego motywu czy tematu, do którego Bober wracałby w kawałkach. Album ten przypomina mixtape, zawierający w sobie wszystko i nic. Fajne utwory konceptualne przeplatają się tu z okropnymi kawałkami konceptualnymi (Płyta Dekady 2), kawałkami społecznie zaangażowanymi i osobistymi refleksami. Brak integralności i spójności zarówno formalnej, jak i materialnej pomiędzy utworami sprawia, że oprócz pokiwania głową do Partykillera i Sk**wola czy puszczeniu sobie raz za czas Czarka i przypomnienia sobie o legendzie polskiej kinematografii – jest kolejną z wielkich wad tego albumu. Zniechęca ona, obok oczywistej i nieoryginalnej warstwy muzycznej do ponownego odpalenia sobie tego albumu, tak przecież przepełnionego ciekawymi przemyśleniami i treścią. Niestety, wydaję mi się, że brak repeat value będzie jeszcze długo ogromną bolączką Bobera.

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.