Jeden z najpopularniejszych raperów ostatnich lat, który wykiełkował spod skrzydeł Palucha i BORu zaserwuje nam niedługo piłkę z napisem Różowa Pantera. Trzeci album Matiego ukaże się 22 stycznia nakładem GUGU i już teraz widać, że hype na projekt urósł do naprawdę dużych rozmiarów. Do napisania tego tekstu zainspirował mnie w zasadzie ostatni singiel, Bal, który w noc z 19 na 20 grudnia rozgościł się na serwisach streamingowych. Wnioski? Tytułowa pantera chyba wpadła w sidła nudy.
O wszystkim i o niczym
Niech żyje bal śpiewała przed laty Maryla Rodowicz. Bal Szpaka bardziej wpisuje się w nudnawe przyjęcie i personifikacja życia jest tak na miejscu jak przyrównanie Quebonafide do trashmetalowego wokalisty. Od bitu, który zwyczajnie nie porywa po tekst, który jest tak Szpakowy jak tylko być może. Wróćmy jednak do pierwszych singli z Pantery. Pozwolę sobie przepisać mój komentarz z grupy: Atypowy wysoko postawił poprzeczkę, Dzieci duchy mocno ją obniżyły, a Różowa Pantera zdaje się przygotowywać do uderzenia piłki w tę poprzeczkę. Nie jestem szczególnym fanem Szpaka, nie katowałem pierwszego LP, ale zrobiło na mnie wrażenie szczerością i charakterną formą, która zatraciła się na płycie z Kubim Producentem. Następnie Szpaku wpadł w sidła powtarzanych przez siebie frazesów obecnych na większości zwrotek gościnnych. Dzieci duchy to najgorsze co spotkało Mateusza, miałki album, który nie porywał choćby na moment. Po jego zwrotce na Hot16, która bagatela jest najbardziej popularnym wykonem z całego wyzwania, Szpaku zapowiedział krążek Różowa Pantera, ale ta zapowiedź przeszła obok mnie jak nieznajomy na ulicy.
Pogląd o 180 stopni wywrócił natomiast Młody Tupac, czyli notabene drugi singiel z opisywanego albumu. Niesamowicie agresywny, krzykliwy numer z niezłym uliczno-trapowym visem, który treściwie poruszał wcześniejsze kwestie znane z numerów Matiego, ale przedstawiał je w inny sposób. Zaintrygowany czekałem na więcej snując nadzieję na zmianę i przełamanie schematu. Wyszedł Hałas i moje zainteresowanie projektem urosło do rozmiarów rozgłosu Szpaka. Hałas to tak naprawdę oddanie hołdu kulturze Hip Hop. Bez owijania w bawełnę dostajemy rzucanie ważnymi dla polskiego rapu ksywkami i ponownie mocno wkurwiony styl, który buja niesamowicie. Przez chwilę zawieszony scrollowałem stronę w rozmyślaniu czy może by nie kupić preorderu, który swoją drogą jest całkiem obfity w zawartość. Cieszę się, że tego nie zrobiłem.
Różowe kominiary
Dwa najnowsze numery lawirują wokół filarów stalówki Szpaka podpartych truizmami Szpakopodobnymi. Kawałek ze Zdechłym Osą wygrywa formą, Bal przegrywa ze wszystkim co do tej pory wyszło pod tytułem najnowszego wydawnictwa. Dostajemy więc garść oklepanych faktów o jebaniu tych fałszywych i zbijaniu piątek z tymi prawdziwymi. Dowiadujemy się po raz kolejny o blokowym pochodzeniu, gdzie wieczorem słychać krzyki ojca a nad ranem dźwięk wywarzanych drzwi. Nie odbieram Szpakowi szczerości, zarówno w głosie jak i w tekstach, ale zwyczajnie Mateusz zapętlił się jak na karuzeli w lunaparku. Zdecydowanie potrzeba tu świeżości, fakt faktem bardziej w tekstach niż w nawijce, gdyż stylówa dwudziestosześciolatka nadal robi swoje i poziom zmęczenia tym stylem jest mocno indywidualny. Zdecydowanie wolałbym EPkę w stylu Hałasu niż album do złudzenia przypominający każdy ostatni ruch Szpaka. Przestałem czekać z zapartym tchem jak po premierze dwóch wyżej wychwalanych singli, nie zmienia to jednak faktu, że będę sprawdzał z ciekawości i dla zaspokojenia swojego dziennikarskiego nosa. Niniejszym ośmielę się przepowiedzieć, że Pantera nie będzie tak ciekawa jak tego byśmy sobie życzyli.
Ten się śmieje…
Życzę Różowej Panterze uwolnienia się z sideł monotonii, a Szpakowi odświeżenia stylówy. Nie raz już nam pokazał, że umie nie tylko zaskoczyć formą, ale i przekazem czy celnymi linijkami. Znajdą się fani powielanego schematu, który zwyczajnie może się podobać. Ja wiem, że Mateusza stać na naprawdę ciekawy rap, który skłoni mnie do odpalenia numeru więcej niż raz. Obym się mylił z przepowiednią z ostatniej linijki poprzedniego akapitu. Byłoby to naprawdę miłe zaskoczenie.