Zawsze traktowałem rapowe perypetie Belmondo z przymrużeniem oka. Hustlerska przewózka przeistaczała się we wręcz memiczne teksty, które viralowo zdobywały internet. Nigdy jednak nie odbierałem mu charakterystycznego flow czy samej autoprezentacji. Rozpad Mobbyn, założenie Poppyn i obranie innej, nieco poważniejszej ścieżki artystycznej wyszło mu na zdrowie jak czosnek na przeziębienie. Z pełną świadomością uważam, że ma wszystko by określać go mianem jednego z najlepszych, a na pewno najciekawszych raperów na naszej rodzimej scenie.
Mobbyn =/= Poppyn
Kto nie zna… Nie no, każdy zna. Belmondo zasłynął przecież nie tylko muzyką, ale też przeróżnymi aferkami na temat swojej jakże barwnej osoby. Nie chcę wyciągać tego ponownie na światło dzienne z odmętów szuflady cringe’u, dlatego jedynie przypomnę, że tak szybko jak był cancelowany czy wręcz wyklinany przez słuchaczy, tak szybko wracał na ich słuchawki. Młody G jest prawdziwym rapowym magnesem. Czego by nie zrobił, w jak głupie tarapaty by się nie wpakował, to tak słucham i pewnie słuchać będę, szczególnie, że jego przyszłość maluje się kolorowymi odcieniami.
Wszystkie zawiłości z Mobbyn na przestrzeni ostatnich paru lat, przekształcenie składu i wreszcie kontrowersyjny rozpad były pierwszym krokiem Belmondziaka w lepszą przyszłość. Poppyn Label to inne spojrzenie na jego twórczość, troszkę przemiana gatunkowa jednak trzymająca się swoich korzeni, a wręcz całego pnia. Nie zniknęły satyryczne porównania, prześmiewcze punche i mnogość follow upów. Te ostatnie zainspirowały mnie zresztą do napisaniu tych parunastu zdań z ciekawą dygresją, jaką jest ostatnie zdanie wstępu.
Hustle As Usual EP zbliża się wielkimi krokami, pod koniec czerwca będziemy mogli odsłuchać pierwszy poważny materiał Belmondo od dawna, a same paczki z fizykami dostarczy Asfalt Distro. Połączenie dwóch Tytusów nie tylko rzuca nowe światło na większy profesjonalizm Młodego G, ale przede wszystkim pozwala wrócić do zasięgów z czasów świetności, choć i na te przecież nie można narzekać. Bańka pod „Pappardelle All’Arrabbiata”, prawie 700 tysięcy pod „Tymi Terenami”. To nie jest ten typ artysty, który ma dotrzeć do jak największego grona, wszak zawsze miał swoje grono wyznawców i tego się trzyma.
Pozmieniał się landschaft
Dosyć już tego chaotycznego, przydługiego wprowadzenia w temat. Wiecie dlaczego Belmondo jest najciekawszym raperem, mimo że nie wznieca rewolucji? Bo mimo wszystko jest nieprzewidywalny. Gościa albo kochasz, albo nienawidzisz, ale nie przechodzisz obojętnie. Charakterystyczne stilo, wersy, które cytujesz przez lata, charyzma w głosie i nawijce, która pozwala ci wierzyć w każde rapowane przez niego słowo. Nie chcę gloryfikować go ponadto co jest stanem faktycznym, nie robię z niego polskiego Lamara, ale dobrze mieć przynajmniej polskiego Belmondziaka, którego nie znajdziesz nigdzie indziej.
Niepodrabialny. To przymiotnik, który najlepiej opisuje tę postać. Tekstowe odniesienia do skateboardowego świata, filozofii Freuda, damn, nawet Mickiewicz się gdzieś tam zaplątał. Wszystko przybiera formę oldschoolową, ale to też pułapka, w którą na całe szczęście nigdy nie wpadłem. Od zawsze utożsamiałem Belmondziaka z podgatunkiem… Belmondziaka. Nie wymyśla on nagle nowego nurtu, ale obraca się w swoim rapowym uniwersum, które wzbogaca fakt, że każdy kolejny numer mniej lub bardziej różni się od reszty, przynajmniej teraz, za czasów Poppyn. Staroszkolny Belmondziarz to jego najlepsza wersja, ale mieszanka styli jaką prezentuje nie pozwala mi go włożyć do pojemnika subgatunkowego. Oldschool jest bazą wypadową do lekkiego eklektyzmu, samo wzięcie Dizkreta na numer „Followupy” to spora rzecz i świadczy o kierunkowej przemianie Tytusa. Chapeau bas za obraną drogę.
Tu podwójny rym o oralnych uciechach z płcią przeciwną, tam potrójny, który jak na polskie standardy rapowe ma sens. Technicznie nie zabieram mu niczego. Umie rapować, robi to bardzo dobrze, ale przecież nie bawię się teraz w Kolumba. Sztuką jest zliczyć wszystkie chwalebne komentarze pod najnowszymi utworami na YouTube. Dochodzi wręcz do sytuacji, gdzie Młodemu G stawiają Panteon. I to wszystko zbudowane jest właśnie na charyzmie, pewności siebie i wierze we własne umiejętności. Kiedyś byłem przekonany, że on po prostu wpada do studia i z głowy wymyśla teksty. Jeśli tak jest teraz to prawdopodobnie on odpowiada za Cicadę 3301. Żarty żartami, wiem, że przesadzam, ale błyskotliwość i wszelkie przekminy pozwalają mi twierdzić, że jest on równie unikalny tekstowo co rapowo.
Dzień Dobry
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że Belmondo stał się istotną postacią dla polskiego rapu. Gościem, którego utożsamiasz nie tylko z przypałowymi akcjami, ale przede wszystkim z dobrą muzyką. Oczywiście punkt widzenia zależy od punktu wysokości skoku na trampolinie tolerancji łączenia muzyki z całą otoczką jego postaci, ale śmiem twierdzić, że rychło w czas i mało kto pamięta te wszystkie akcje. Czekam na EPkę i dalsze ruchy, będzie ciekawie.