Dzień przed premierą najnowszej płyty drawieńskiego wieszcza mieliśmy przyjemność uciąć sobie bardzo wartościową pogawędkę. Poruszyliśmy temat jego muzycznych dokonań, podejścia do muzyki oraz ciekawych dialogów z przełożonymi.
Bartosz Biegun: Witam Ciebie Pawle Bokunie.
Paweł Bokun: Witam Ciebie Bartoszu Biegunie.
Lecimy od razu z pierwszym pytaniem, żeby nie przedłużać. Sajko wywodzi się z internetu, jak pewnie wiesz (nie wiedział – przyp. red.), jest to grupka internetowa, dlatego muszę Cię spytać, czy pamiętasz może inną grupę na Facebooku, która nazywała się „Paweł Bokun mnie oszukał”?
Tak, pamiętam taką grupę, pamiętam, że przechodziła też wiele zmian nazw, pamiętam wielu bardzo miłych i fajnych ludzi ze świetnym poczuciem humoru, super to wspominam. Był czas, że ja się trochę wycofałem z internetu, więc nie do końca wiedziałem co tam się dzieje.
Ostatecznie nazwa stanęła chyba na „Paweł Bokun i rycerze stulei”. Moja menadżerka z pracy, do której się wtedy skierowałem, znalazła tę grupę i zapytała mnie o nią. Napisałem do administratora: „Hej, może zmienisz tę nazwę, bo tutaj się pytają i chyba wiedzą, że ja to ten Paweł Bokun i jest jakoś tak dziwnie”. Dzisiaj miałbym wyjebane i powiedziałbym po prostu „Tak, kurwa, to ja, a to są…”.
„…moi rycerze stulei.” Ja natomiast zatrzymałem się na rozwoju tej grupki w momencie, w którym nazywała się „Paweł Bokun wróć do nas, kochamy twój brzuszek”, więc prawdopodobnie ten fanbase wciąż żyje.
(śmiech) Tak, było coś takiego.
A powiedz mi, dalej dogrywasz się nieznanym raperom, którzy wyślą Ci numer mailem?
Wiesz co, nie dogrywam się. To znaczy, nie dostałem ostatnio żadnej ciekawej propozycji, jedynie takie nieciekawe. Jak kiedyś się do mnie odezwały pewne osoby, np. BardLew (autentyczny cytat, mój wywiad, więc go nie wyrzucę – przyp. red.), to to była tak zajawkowa akcja, że aż mi się chciało. Troszkę się z tym pieprzyłem długo, ale ja tak zawsze mam, bo mi się najłatwiej muzykę robi samemu, dlatego sam się produkuję, sam siebie w domu nagrywam. Wtedy od pomysłu do zrobienia mija niewiele.
Poza tym, co jest z jednej strony pozytywne, z drugiej negatywne – nikt mi się nie wpiernicza w wizję. Mogę zrobić wszystko po swojemu, nie muszę nic nikomu tłumaczyć, ale znów – nie mam feedbacku, nikt mnie nie ocenia negatywnie, przez co czasem w kawałkach się zapędzę w złym kierunku.
Wracając do tematu: tak, czasami się dogrywałem i myślę, że będę to robił, jak złapię zajawkę. Już nie chodzi nawet o to, że ja też do kogoś pisałem i mi się nikt nie dogrywał, chociaż też miałem taki etap, jak byłem strasznie malutki w podziemiu. Po prostu jeśli ktoś mi prześle numer, to najważniejsze jest to, by on był taki, kurcze, wiesz… Czasem coś Cię ruszy, czasem faktycznie ktoś podsyła coś co jest superzajebiste.
Wena to nie Excel, żeby wrzucić tam formułę i coś wyskoczy.
Pytam, bo mimo przyzwoitej ilości gościnnych udziałów Bokuna, to Pilliada jest kolejnym już albumem, który wyprodukowałeś w całości sam, a po raz pierwszy pojawił się na nim inny artysta. Trochę już mi odpowiedziałeś na to pytanie, ale chciałem się dowiedzieć dokładniej – z czego wynikał brak tych gości wcześniej? Nie wiem, nie miałeś kolegów w rapie?
Kolegów mam i nawet koledzy się co jakiś czas odzywali, żeby się podogrywać. Do dzisiaj wiszę parę gościnek, co wynika z tego, że ja na początku się czymś zajaram, a potem nie mogę niczego z tego wycisnąć, bo niestety wena to nie jest Excel, żeby wrzucić tam formułę i coś wyskoczy. Czasem musiałem po czasie powiedzieć, że jednak nic z tego nie wyjdzie.
Co do Pilliady, to faktycznie zrobiła się płyta bez gości, ale w pewnym momencie złapałem przelot z grinskeenem, który gdzieś tam mnie sfollowupował w swojej piosence, usłyszałem to i w ogóle mi się głupio zrobiło, mówię „wow, śmiesznie”. Posłuchałem jego płyty REY $, była świetna, więc powiedziałem mu „Ej, ziomek zróbmy coś” i zrobiliśmy numer.
Ja po jego zwrotce na „Bez Snu” myślałem, że to jest twój diler. Mniejsza. Wyprzedzasz moje pytania, bardzo mnie to cieszy, będę mniej mówił. (śmiech)
(śmiech)
Dzisiaj to wszystko brzmi jak z looperman.com.
A powiedz mi, myślałeś kiedyś, żeby nagrać album z innym producentem? Raz się udzieliłeś u OERa, poza tym większość Twoich numerów jest na bitach Bokuna. Nie chciałbyś może być w duecie, w którym będziesz tylko rapował?
Tak, myślałem o tym. Wtedy mógłbym się skupić w stu procentach na rapowaniu i śpiewaniu, na pewno zeszłoby mi wiele z głowy i coś świeżego by z tego wyszło. Być może w przyszłości, ale na razie nie było prawdę mówiąc takiej dobrej okazji. Przeciąłem się z OERem, ale też z Webberem, z którym często rozmawiałem, żeby coś zrobić. Nawet była próba, bit mi wysłał kiedyś, ale miałem dużo pracy, więc nic nie nagraliśmy. Ale widzisz, to są dosyć poważne ksywki, zwykle zapracowani ludzie. Myślę, że namówić ich na wspólną płytę byłoby trudno, ale jeśli by się kiedyś taka możliwość pojawiła, to chętnie.
Jakoś tak mam, co jest moją i zaletą, i wadą, że w miarę potrafię sobie w każdym stylu bit zrobić, ale ci dwaj to są takie figury, że chciałoby się coś wspólnie stworzyć, bo dzisiaj to wiadomo, że wszystko brzmi jak z looperman.com.
Oj tak. Zostając w temacie duetów, nie wiem czy słuchałeś ostatnio audycji chłopaków z Sajko Radio?
Nie, ja dosyć wcześnie chodzę spać, między 20 a 21, chyba, że udzielam wywiadu, to wyjebane (rozmawialiśmy o 21 – przyp. red.). A co tam ciekawego Fonciak o mnie powiedział?
Między innymi pochwalił się, że Wasza współpraca zaczęła się od tego, że on Ci bit podpierdolił.
Tak, tak było. Znaczy ja nie jestem akurat taki, że podpierdolił, bo ja mam trochę takie podejście, że wszystko co wrzucam do internetu może zostać wykorzystane. Mam świadomość, że patrząc zarówno na poziom tamtych bitów, jak i na to do kogo one trafiały, to nikt by nie wziął ich na jakąś mainstreamową płytę i nie zrobił na tym nie wiadomo ile pieniędzy. Ja kiedyś type beaty robiłem na YouTubie i stąd to wyniknęło.
No i faktycznie, muszę powiedzieć, że my się bardzo lubimy, tylko jakoś mamy problem z dogadaniem się muzycznie. Głównie przez to, że ja jestem trudny, jeżeli chodzi o współpracę. Nasza płyta by dawno powstała, ale ja zawsze mam coś takiego jak baba (nie obrażając bab), że raz mi się chce – rzuciłbym wszystko i w tydzień zrobił tę płytę, a raz jest co innego do roboty. Możliwe, że przez to Fonciakowi też się trochę już odechciało. Myślę, że zabierzemy się do roboty. Za kilka miesięcy, ale się zabierzemy.
Fonciak powiedział, że Młode Raki 2 już dwukrotnie powstawały.
Powstało sporo numerów, ale finalnie album nie doszedł do skutku.
Ponoć on by chciał właśnie zamknąć się w studio na tydzień i robić płytę, a Ty jesteś chyba bardziej takim korespondencyjnym producentem. Czy jednak byłbyś w stanie w taki sposób pracować i machnąć płytę na jedynkę na OLiSie?
Wiesz co, ja byłbym w stanie się zamknąć w studiu, nie miałbym problemu, tylko nie wiem jakby było z weną, nie? Zauważyłem, że to w dosyć specyficznych warunkach działa u mnie. Próbowałem kilkukrotnie pisać w studiu i tam się zawsze tyle dzieje, że ja nie daję rady. Ja muszę sobie pójść, porozkminiać. Codziennie chodzę sobie teraz na spacerki rano i piszę teksty na telefonie, to jest takie moje środowisko twórcze…
Jeśli każda noga rusza w innym kierunku, to w żadną stronę się nie idzie.
Przyjemne z pożytecznym, spacery są zdrowe. Zanim przejdziemy na poważnie do Twojej najnowszej płyty, to muszę rozwiać wątpliwości naszych czytelników. Jak oceniasz swoją współpracę z QueQuality? Większość słuchaczy uważa, że nie została Ci poświęcona wystarczająca uwaga. Możesz ich teraz odwieść od tej myśli lub w niej utwierdzić, cokolwiek.
No więc zacznijmy od tego, że Quebonafide się do mnie odezwał, a ja jestem jego fanem od wielu lat ogromnym. Znaczy nie ogromnym, że ja jestem ogromny, tylko że ogromnym w sensie bycia fanem. Jak się do mnie odezwał, a potem jeszcze Dawid (Szynol – przyp. red.) to dla mnie w ogóle było to już coś niesamowitego, tym bardziej, że przy nagrywaniu Psa Ulicznego miałem bardzo mało rapowych skillsów. No i wtedy naprawdę to wszystko miało ręce i nogi, były wielkie plany, był duży rozmach, tylko muszę przyznać, że ja w latach 2016 i 2017, przez to moje nieopierzenie byłem totalnie niegotowy rozwijać karierę. Wielu rzeczy się bałem robić, o wiele się martwiłem na zapas. Muzycznie nie wiedziałem czego chcę, co się też przejawiało w mojej twórczości. Raz chciałem pójść tak, a raz tak, a jeśli każda noga rusza w innym kierunku, to w żadną stronę się nie idzie. Akurat jeśli chodzi o moją współpracę z QQ, to warunki były totalnie sprzyjające, niestety ja, jako niedoświadczony artysta, nie wykorzystałem tych wszystkich szans.
Jeśli chodzi o samo rozstanie, to też nie było tak, że ja uciekłem do Asfaltu. Szczerze rozmawiałem z Dawidem. Uznaliśmy, że nie ma co się oszukiwać, wiemy jak ta moja kariera się toczyła – wystarczy spojrzeć na same liczby. Powiedziałem, że przez moje nieogarnięcie chyba chciałbym spróbować sam coś zrobić. Pilliada miała wyjść pod moim szyldem, z nią miałem spróbować jak to jest, a potem wrócić do ewentualnej rozmowy z QueQuality, by zobaczyć, czy dalej jest sens coś robić, czy moja kariera sobie gdzieś tam spada na dno.
Dogorywa.
Dogorywa. Pamiętam, siedziałem w pracy do późna, miałem taki wieczór, że byłem strasznie wkurwiony na wszystko i myślę sobie: „Dobra, kurwa, tak w ogóle to ja wyślę maila do Tytusa”. Rozmawiałem z nim dawno temu, było wymienione kilka maili, pamiętam, że Tytus bardzo obiektywnie wyłożył mi wówczas prawdę, co obraziło strasznie moje uczucia (heh). Mówię: „Kurwa, jeśli jego to zainteresuje, to może coś z tego będzie. A jeżeli nie to może chociaż poświęci mi chwilę i powie mi co jest nie tak z tym materiałem”. Odpisał, że świetne numery i rozmawiajmy.
Generalnie Tytus według opowieści jego podopiecznych u chłopaków w newoncie, jest znany z tego, że daje bardzo dogłębny feedback, tylko musi się z materiałem osłuchać. A skoro już rozmawiamy o bossach wytwórni, to powiedz, w jakich okolicznościach powstał remix „All Black” Queby? Jego zwrotka z tej wersji była wpisana do książeczki dołączanej do Hip-Hopu 2.0, jednak pojawiła się dopiero w Twojej adaptacji numeru.
To wyglądało tak, że ja pisałem z Kubą i jakieś takie luźne rozkminki były. Ja bardzo lubiłem ten kawałek ze składanki, więc coś tam zacząłem robić. Piszę mu, że słuchaj, może ja mógłbym zrobić remix, a on mówi: „Super zrób, ja mam nawet taką zwrotkę niewykorzystaną, to możemy tam wrzucić i będzie fajna, zblendowana rzecz.” Zrobiłem ten remix i wyszedł on totalnie inaczej, trochę z takim westcoastowym sznytem. To jeden z moich najpopularniejszych kawałków, choć głównie dzięki Quebonafide. I dobrze.
Czyli hip-hop po prostu został uskuteczniony, że tak powiem.
Tak.
Zostając jeszcze na naprawdę ostatnie pytanie w labelu z Ciechanowa – niektórzy z moich znajomych nie mogli odżałować, że Ciebie ostatecznie nie było na QueFestivalu w 2019, mimo że byłeś ogłaszany, a nie było żadnego oficjalnego “odogłoszenia”. Czym było spowodowane to, że jednak się nie pojawiłeś w Katowicach?
Ja miałem wtedy bardzo ciężki okres w życiu, pracowałem w korporacji strasznie dużo, miałem projekty, byłem zrezygnowany, jeśli chodzi o muzykę. Myślałem, że już nic mi z niej nie wyjdzie. Stwierdziłem, że to by było zajebiste pojechać na ten festiwal, no to jest superkoncert, tak olbrzymi, że pewnie bym się tremował tam jak pojebany. Wtedy jeszcze myślałem, że faktycznie zostanę w tej pracy na długo i ona jest dla mnie ważniejsza niż kariera. Myślałem, że nie powrócę już nigdy do muzyki. I mamy już clickbait do tytułu.
To w ogóle jest takie brzmienie jakby Noon dostał drugie życie.
No i się wyjaśniło. Bisz po Pjesie nazwał Cię polskim Kendrickiem Lamarem. Jak myślisz, do kogo by Cię porównał po Pilliadzie? Albo do kogo Ty byś się porównał, kto był Twoją inspiracją?
Heh, wiesz co, inspiracją nie był, ale ja bym się porównał na tym albumie do starego Chevy’ego Chase’a. Nie wiem, czy kiedykolwiek się interesowałeś, ale mimo że jest strasznie zabawnym człowiekiem, to mu się na stare lata popierdoliło i strzela sobie w stopę każdą wypowiedzią. Porównałbym to półżartem, półserio do siebie na Pilliadzie, bo ona jest taka zgorzkniała. Ale tak całkiem poważnie, muzycznie, to mam pewien problem z porównaniem kogoś do siebie, bo to jest straszny miszmasz, jeśli chodzi zarówno o podkłady, jak i o teksty, które też są różne, no i kurde… Nie wiem.
(śmiech) Okej, ale mamy Chevy’ego Chase’a. A czy producencko byś się do kogoś porównał? Choć podejrzewam, że to też może być ciężkie.
Jest spory miks tych numerów. Są dwa single – „Coś” i „Nie pożyczaj” kojarzą mi się dosyć mocno ze Steezem, chociaż to też była taka podświadoma inspiracja, bo w momencie tworzenia tych bitów nie słuchałem jeszcze za dużo PRO8L3Mu. To w ogóle jest takie brzmienie ambientowo, troszkę takie elektroniczne, jakby Noon dostał drugie życie. Jeśli chodzi o resztę płyty to to jest taka zajawka typu TDE, jest trochę funku, soulu, smooth jazzu, może trochę .Andersona Paaka.
Któryś z numerów, nie przypomnę sobie który (przypomniałem, chodziło o „Dlaczego” – przyp. red.) ma podobną melodię do któregoś numeru Miłego ATZ (chodziło o „777”, ale teraz słyszę, że to podobieństwo mi się przyśniło chyba – przyp. red.).
Akurat słyszałem dwa single Miłego ATZ, nie wypowiem się, może sprawdzę ten album, wtedy Ci powiem. Na pewno muszę się przyznać do nieświadomej inspiracji, którą odkryłem wraz z premierą. W kawałku „Coś” dwie nutki są zaczerpnięte z „Szarej strefy” Fonciaka. Zabawne jest to, że on też tego nie zauważył, a ja użyłem tam nawet tego samego słowa, bo on ma „Szara strefa”, a ja mam „Szare bloki”, co już zakrawa o plagiat. Ciekaw jestem ile jeszcze rzeczy zajebałem.
Kiedyś byłem raperem i nawet mi to nieźle szło, może kiedyś mi to wyjdzie jeszcze lepiej.
Policja bitowa wciąż działa, będzie sprawdzana legitność sampli. Przechodząc dalej: Twój najnowszy album jest bez wątpienia Twoim najpoważniejszym materiałem. O ile na poprzednich projektach również pojawiały się jakieś niepokojące wtrącenia, tak tutaj ten żal wręcz momentami wylewa się na słuchacza, ta chęć rzucenia muzyki. Ja w ogóle słuchając tego zacząłem się trochę obawiać, że Ty już jesteś takim raperem, że jeżeli ten wywiad pójdzie w złym kierunku, to na następnym albumie nawiniesz zwrotkę o nieudolnych dziennikarzach, którzy kiedyś chcieli robić wywiady, a teraz już nie chcą. Ja się tylko zapytam – jak aktualne są te teksty, które znalazły się na Pilliadzie?
Nie będę zbyt optymistyczny, bo tak naprawdę ta płyta to jest zapis ostatnich dwóch lat, które nie były jakoś za fajne u mnie, natomiast na chwilę obecną jestem w dobrym położeniu. Jestem w świetnej wytwórni, która mi pomaga na każdym kroku, robię masę muzyki, w zasadzie mam kolejną płytę gotową już w tym momencie, myślę, że wydamy ją w tym roku, a poza nią coś jeszcze. Jestem zajebiście głodny (hehe) robienia muzyki.
Mnie blokowała praca, choć nie będę na nią psioczył, bo sam ją wybrałem i sam wybrałem, by w niej siedzieć. Pewnego dnia poszedłem jednak do mojego przełożonego i mówię mu: „Stary, to nie jest chyba praca dla mnie, ponieważ za bardzo się w nią angażuję i złe rzeczy ze mnie wychodzą”. Powiedziałem, że odchodzę, muszę coś ze sobą zrobić. On się spytał co ja chcę ze sobą robić, a ja odpowiedziałem: „Nie wiem, kiedyś byłem raperem i nawet mi to nieźle szło, może kiedyś mi to wyjdzie jeszcze lepiej”, na co on: „Stary, no to idź”.
Więc Asfalt okazał się tym budżetowym wujkiem, o którym rapujesz w „Karate”?
W pewnym sensie tak, tylko, że troszkę obiektywnie. Tam w „Karate” w tym porównaniu to chodzi bardziej o moje myślenie, które miałem wówczas w QueQuality, że jeżeli taka wytwórnia i takie osoby się mną interesują, wyciągają rękę to jest już sprawa załatwiona – ja jestem fajny i mi się automatycznie dzieją fajne rzeczy w życiu. No to nie jest tak i trzeba naprawdę się brać do roboty, czy warunki sprzyjają, czy nie sprzyjają
Zwłaszcza patrząc na Twoje poprzednie dokonania można zauważyć, że spoważniałeś. Ten Twój luzacki image czy to w numerach, czy na Instagramie sprawił, że Ty się stałeś trochę memem. Nawet Hype forsował przez jakiś czas pisanie bez kontekstu „Paweł Bokun”. Zawsze jak wlatuje jakiś news o Tobie, to ludzie piszą propsy dla Twojego brzuszka albo „Paweł Bokun playboy roku”. Czy w pewnym momencie nie zaczęła Ci przeszkadzać taka łatka śmieszka? Bo w Asfalcie pokazałeś się jako poważny chłop, tutaj już nie ma żartów.
Nie przeszkadzała mi taka łatka. W ogóle to był taki czas w życiu, że mało mi przeszkadzało. Ja mam akurat dużo dystansu do siebie i wiem o sobie dużo, skąd ten dystans wynika. Natomiast w pewnym momencie stwierdziłem, że nie dodaje mi się to wszystko. Ja za dużo mam inspiracji i próbuję je wszystkie powpychać w kawałki czy płyty, a tak się nie da.
Ostatnio, późno, bo późno, ale zrozumiałem, że w moich ulubionych artystach cenię to, że nawet jeżeli oni wchodzą w jakieś rejony muzyczne totalnie abstrakcyjne, rozwijają się i szukają, to i tak otrzymuję od nich zawsze jednak określoną jakość. W momencie, w którym ktoś dostaje ode mnie raz kawałek poważny i zrobiony od początku do końca dobrze, a kiedy indziej jakiś bootleg z humorem, który jest tylko dla wybrednych, to myślę, że może się czuć troszeczkę zawiedziony.
Postanowiłem to rozwiązać w taki sposób, że muzycznie raczej będę poruszał się w poważnych tematach, bo to mnie rozwija najbardziej. Natomiast co do tych rzeczy z poczuciem humoru, które czasem się objawiają – myślę nad różnymi sprawami. Między innymi chciałbym kiedyś nakręcić serial na YouTubie. Tam wszystkie rodzaje mojego humoru, najlepszego i najgorszego, będą. I mam nadzieję, że kiedyś to wypali.
Ja mam dosyć mały, bardzo kochany fanbase.
Będę oglądał. Generalnie to większość Twoich starych numerów zniknęła z YouTube’a i można je znaleźć tylko na Bandcampie. To wyniknęło z tego, że chciałeś spoważnieć dla tych, którzy dopiero teraz Cię odkryją, czy to może Asfalt podyktował? Dlaczego nie ma już coveru „Piosenki Pierda”, jak śmiałeś?
(śmiech) No więc, nie ma tego na YouTubie, ponieważ w zasadzie to ja przygotowywałem się pod wrzucenie płyty samemu. Chciałem zrobić totalnie profesjonalny kanał, na którym będą tylko profesjonalne filmy, a wtedy te bootlegi, niedokończone rzeczy, niepomiksowane, te bardziej zabawne, ta płyta Piwnica, The, która nie jest w ogóle płytą, tylko jakimś zbiorem nagranych w wakacje luźnych kawałków wątpliwej jakości – chciałem to wszystko przesunąć w inne miejsce, żeby na ten kanał wrzucić Pilliadę, żeby ona miała środowisko do tego, by być poważnie odebranym albumem. Ale się przydarzył Asfalt. Oczywiście dalej zamierzam na swój kanał różne numery i inne rzeczy wrzucać, więc zapraszam do subskrybowania i dotykania dzwoneczka!
Dwa Sławy narzekali bardzo na to, że oni jak chcieli robić poważną muzykę to ludzie się przypierdalali czemu nie ma żartów. Myślę, że to może też w Twoim przypadku zadziałać, nie?
Ja tego tak nie odczułem, bo ja mam dosyć mały, bardzo kochany fanbase. Nie lubię tego wartościowania, bo naprawdę fakt, że zaufa Ci dwieście osób, czy pięćset jest zajebistą sprawą i nieważne, że mogłoby to być dwieście tysięcy, co to kurwa znaczy? Każdy człowiek, dla którego Twoja muzyka coś stanowi jest ważny. Nie spotkałem się z czymś takim, że ktoś faktycznie mówił: „A za poważnie, za poważnie, zrób coś śmiesznego”.
No bo Twoja płyta jeszcze nie wyszła.
Ha, dobre! Może tak być, dokładnie. Jeśli tak będzie, to wiesz, takie mamy czasy, że ludzie chcą. No ale co z tego, że ludzie chcą, ja jestem artystą, robię rzeczy po swojemu. Najgorsza klatka to jest właśnie jak fani coś dyktują. Wielu artystów przez to stanęło w miejscu, a wielu powiedziało swoim fanom: „No słuchajcie, przykro mi, ale kiedyś to kiedyś, teraz to teraz” i przez to się bardzo rozwinęło. Mam nadzieję, że może to drugie mnie spotka.
Dostajemy dużo poważniejszą płytę, z dużo bardziej dopracowanym brzmieniem, nie wygłupiasz się, otwierasz, przecierasz nowe szlaki w swoich produkcjach. To, z czego wynikały te zmiany już wyjaśniłeś, ale powiedz mi, czy nie czujesz presji z tego powodu, że cytując Taco Hemingwaya, wydajesz w tej samej wytwórni, gdzie zaczął Emade? Jak to na Ciebie wpływa?
Ja nawet nie wiedziałem, że Taco tak powiedział.
Nawinął.
Nie ujmując totalnie nic żadnemu artyście Asfaltu, to Emade jest jednak figurą. On w ogóle robił takie bity w latach ‘00, że nikt go chyba nie rozumiał. To był kosmos, do przodu o kilka lat.
Czy presja? Nie. Ja nie dostałem żadnej, ponieważ materiał się spodobał taki, jaki był. Sam go dopracowałem, sam chcę doskonalić swoje produkcje, nagrywanie, śpiew i teksty. Przeskakiwać siebie. Ja jestem otwarty na uwagi, tym bardziej, że one nie są jakieś przytłaczające, bo to są mądre osoby, którym zależy przede wszystkim, by artysta był sobą. Ja słucham uważnie tego, co mówią mi asfaltowi ludzie, szczególnie, że mają duże doświadczenie.
Biorę pod uwagę, że płyta może być niezrozumiana.
Za dwie i pół godziny premierę ma Twój najnowszy album. Czy czujesz, że Pilliada będzie przełomem?
Jestem realistą, przewiduję te mniej przyjemne rzeczy w życiu, więc też bardziej się zabezpieczam. Biorę pod uwagę, że płyta może być niezrozumiana. Może też nam się wszystkim wydawać, że robimy świetną rzecz, a większość ludzi stwierdzi, że nie. Jeśli o ten album chodzi, to uważam, że jest to rewolucja w moim życiu. Rewolucja, jeśli chodzi o samo wydanie płyty, profesjonalizm z jakim to zrobiliśmy. Również muzyczna, w tekstach, w wykonaniu. Przemogłem się, żeby występować w teledyskach, tutaj też jest duże pole do popisu na przyszłość.
W kontekście Twojego serialu na YouTube.
Na przykład w kontekście serialu, jak i wielu innych kontekstach. Jestem podekscytowany, bo wiem, że to, co zrobiłem jest zajebiste, natomiast jestem też blisko prysznica z zimną wodą, żeby w razie czego się nie sparzyć. Wiadomo, oczekiwania zawsze są ogromne, bo czegokolwiek byś nie wrzucił do internetu, to zawsze w Tobie jest ta nadzieja, że coś stanie się niesamowitym hitem.
Każdy artysta potrzebuje uznania.
Myślę, że każdy człowiek potrzebuje potwierdzenia tego, że to, co robi jest wartościowe. Ja mam takich słuchaczy, że oni piszą do mnie, że słuchając jakiejś piosenki złapali się za jakiś wers albo za jakąś część utworu i powiedzieli: „Słuchaj, czemu to tak jest, uważam, że to tam nie pasuje, uważam, że mogłeś to zrobić lepiej” i to jest cenne, choć nie jestem tego więźniem. Jeśli oni faktycznie przystaną nad moją piosenką i zastanowią się nad czymś, że coś jest faktycznie dobrze, źle i oni mi o tym powiedzą, wtedy wywiąże się dyskusja. To jest świetne.
Ja na przykład bym w Karate dodał drugą część refrenu z większym pierdolnięciem albo jakimś dwugłosem.
Wiesz co, nie wiem czy słuchałeś płyty Quebonafide. Jest na niej taki numer „AJETLAGTOMÓJNOWYDRAG”, tam jest tak fajnie zrobione, że był refren Quebonafide i potem Kiełas wjeżdżał, darł mordę.
No tak, ja jestem fanem takich zabiegów, ale też nie można zrobić na tym całej płyty, bo się znudzi. Anyway. Zakładamy, że jutro płyta ląduje na streamingach, za trzy dni jest dwanaście numerów na szczycie TOP100 Spotify Polska. Jaki jest Twój następny ruch w takim układzie?
Pewnie otworzę szampana, ale nowa płyta zaraz będzie skończona. Będzie sukces, czy nie, to za bardzo jej już nie zmienię. Najważniejsze jest robienie muzyki po swojemu. Jeśli odbiór nie będzie takim jaki byśmy chcieli to możemy się trochę załamać, ale ja mam plan i ten plan będę realizował niezależnie od tego czy będzie popyt na Paweł Bokun czy nie.
No i dziękuję. Dobrej nocy życzę.
Ja również, dzięki.
cover art: Maciek Pestka