Każdy z Was zna Tour de France, jeden z najważniejszych wyścigów kolarskich świata. Dzisiejsze Tour de France będzie jednak rapowe. Po ostatnim kierunku, jakim była Kolumbia i reggaeton, zdecydowałem się na Francję i powrót do hip-hopowych klimatów.
Niektórzy z Was pomyślą, że Francja to niezbyt egzotyczny kierunek — muzyka trójkolorowych trafia do odbiorców z całego świata, również w Polsce. Ten tekst jest bardziej dla osób, które chcą zacząć przygodę z francuskim rapem, ale nie wiedzą jak.
Rok, bez którego nie wyobrażam sobie rapu znad Loary
Dla polskiego rapu rewolucyjnym rokiem jest 2015 , natomiast dla francuskiego rapu rewolucyjny jest 2014 rok. Wtedy to dzisiejsze gwiazdy: Jul, PNL, Bigflo&Oli zaczynały kariery. Co jeszcze działo się na przestrzeni lat 2013-2016? Fala imigrantów, która odcisnęła bardzo duże piętno na Francji, na jej polityce, gospodarce, społeczeństwie, a więc i kulturze hip-hopowej. Od tamtego momentu możemy słyszeć o gettach, w których wychowywali się między innymi bracia Tarik i Nabil, znani jako PNL. Najpopularniejszym jest Goutte d’Or — dzielnica, którą zamieszkują potomkowie imigrantów z Afryki. Jakbyście rezerwowali nocleg w Paryżu, to oby nie w Goutte d’Or. Policja wjeżdża tam bardzo rzadko, a sama dzielnica słynie z przestępczości, głównie handlu narkotykami.
PNL bardzo często nawiązują w tekstach do lat, gdy jeszcze nie zarabiali tworzeniem muzyki i uciekali się do handlu narkotykami. Jak chcecie posłuchać ich wspomnień, to polecam album Deux Feres z tłumaczeniem tekstów. Tłumacz Google jest toporny, ale dzięki niemu będziecie w stanie odczytać sens słów raperów. Wracając do fali imigrantów, żebyście mnie źle nie zrozumieli: problem z imigrantami trwa od zakończenia kolonializmu i poprzez te wszystkie lata Francja zmieniła się nie do poznania. Masa raperów nawet nie ma pochodzenia francuskiego. Przykład? PLK – Polska, PNL – Korsyka, Niska – Republika Kongo. Dzisiejsze gwiazdy francuskiej sceny pochodzą właśnie z takich gett, w których życie nie było lekkie, co ma odzwierciedlenie w ich twórczości i nie chodzi tylko o drill, a ogólnie o rap.
Na temat produkcji nie mam zamiaru się rozpisywać, ponieważ nie znajdziemy tam niczego ciekawego oprócz MHD, który w swojej twórczości przemyca afrykańskie klimaty, ale o nim napisze trochę więcej w dalszej części tekstu. Z pewnością Francuzi umieją w bity i są one na bardzo wysokim poziomie. Możemy zauważyć przewagę produkcji w klimacie house i cloud. Francja w ogóle słynie z cloud rapu, za sprawą PNL. Nie oznacza to, że tylko tak nagrywają. Zbajdziecie tam dosłownie wszystko — drill, trap, gangsta rap, bragga.
Gwiazdy francuskiego rapu
Czas na zestawienie czterech najciekawszych i w mojej opinii jednych z najlepszych raperów z francuskiej sceny. Czterech to oczywiście zbyt mało, dlatego powstanie druga część artykułu, w których opisze pozostałych kocurów znad Loary.
PLK
Raper, którego zna sporo polskich słuchaczy. Nie wyobrażam sobie jego braku w tym zestawieniu. Jest absolutna topką francuskiej sceny. Polacy kojarzą go chociażby z kooperacji z Paluchem. Mathieu Pruski, ma polskie korzenie, jego mama pochodzi z Korsyki, a ojciec z Francji. Odziedziczył polskie nazwisko po dziadku, który podczas II wojny światowej wyprowadził się do Francji. Może Wam się wydawać, że nawet nie wie jakie miasto jest stolicą Polski, ale jest wręcz przeciwnie. Mathieu z własnej woli pielęgnuje historię i dość dużo wie na temat naszego kraju i raperów. Zaprosił Palucha do redakcji „Planete Rap” na wywiad i live performance, podczas którego zagrali „Gozier”.
Początki PLK są takie same, jak prawie każdego rapera w Francji —od freestyle’u. Dzieciaki w bardzo młodym wieku (9-13 lat) siedzą na ulicy szukając zajęcia. Młodzi francuzi z uboższych dzielnic znaleźli sposób na nudę. Jeden typek przynosi głośnik i puszcza type beat, reszta sobie nawija. Tak narodziła się najnowsza generacja francuskiego rapu. PLK jest znany przede wszystkim z bardzo dużej pewności siebie. Jego twórczość jest nacechowana braggową przewózką i punchline’ami. Zaczynał karierę w młodym wieku od kolektywu La Confrerie, który szybko przekształcił się w Panama Bende. Ich głównym zajęciem były właśnie bitwy freestyle’owe. Wydali razem dwa albumy. Panama Bende nie istniałaby jednak bez grupy 1995 i to właśnie im możemy dziękować za wypromowanie PLK oraz umożliwienie mu solowego tworzenia. Panenka Music, które jest wytwórnią Polaka jest zarządzane przez Fonky’ego Flava, znajomego z czasów 1995 i Panama Bende.
W 2017 roku wychodzi mixtape Tenebreux, który był tworzony na totalnym freestyle’u. Puśćcie sobie single z tego albumu i wyobraźcie sobie, że ttam nic nie było napisane. Moim zdaniem Polak był za bardzo przyzwyczajony do ulicznej nawijki, przez co często wypadał z bitu, jak chociażby na tracku „Faut croire”. Mimo wszystko jesteśmy w stanie znaleźć perełki, warty przesłuchania jest „Pas ce soir” nagrany w współpracy z Krisym, raperem pochodzącym z Belgii. Obaj bardzo ładnie tam polecieli. Rok później dostaliśmy kolejny mixtape „Platinum”. Jest to lepsza wersja poprzedniego mixtape’u. Bardziej stonowana, ułożona, przemyślana. Nie jest to czysty freestyle, a projekt przed którym PLK spędził sporo czasu.
Na koniec wisienka na torcie — Polak. Sam PLK w wywiadzie dla redakcji rapfrancuski.pl powiedział, że przed wydaniem pierwszego LP chciał wydać dwa mixtape’y, aby się „rozgrzać” i faktycznie to zrobił. Jest to jeden z najlepszych francuskich albumów jakich słuchałem. Jeżeli chcecie zacząć przygodę z francuskim rapem, to Polak jest pozycją idealną. Projekt jest przepełniony polskimi akcentami, od okładki i nazwy, przez warstwę liryczną, aż po gościnną zwrotkę. „Gozier” zdobył ponad 11 milionów odtworzeń w serwisie Spotify. Co prawda zwrotka Palucha na tle jego polskiej twórczości wypada bardzo marnie, ale Francuzi pewnie polubili nawijkę Poznaniaka. Tamtejsi słuchacze na pewno nie rozumieją o czym nasz rodak nawija, ale to nic — ja sam tego nie wiem. Przedstawienie się na arenie międzynarodowej dobre, ale gdyby ta zwrotka została puszczona tylko na Polski rynek, to słuchacze pewnie nie wypowiadaliby się na jej temat w samych superlatywach. Drugim gościem jest SCH na o wiele spokojniejszym „Hier”. Album do tej pory uzyskał status platynowej płyty w Francji i zdobył blisko 200 milionów odtworzeń w serwisie Spotify.
Kolejnym albumem był Mental. Z profesjonalnym podejściem i zebranym doświadczeniem stworzono płytę skazaną na sukces. Z łatwością można wyróżnić topowe single, jak „Un peu de haine” albo „Problemes”. Projekt zebrał mniej odtworzeń w porównaniu do Polaka, ale nie odstaje znacząco poziomem od swojego poprzednika.
Ostatnim wydaniem jest genialne Enna LP — dopracowane, energiczne, a co najważniejsze, pokazujące, jakim raperem jest PLK. Technicznie na bardzo wysokim poziomie pod względem wokalu i flow. Porównajcie sobie pierwszy mixtape oraz Enna. Pomiędzy wydawnictwami istnieje dosłowna przepaść. Słuchacze (w tym ja) dotychczas uznawali Polaka za najlepszy album Mathieu. Po wydaniu Enna nie byłbym tego taki pewien. Mocny konkurent, który może stawić czoła Polakowi. Tak jak już wspominałem na początku. PLK to raper, którego każdy z nas powinien znać.
PNL
Czas na zdecydowaną topkę i jeden z najlepszych duetów w historii francuskiego rapu. To właśnie od nich zacząłem przygodę, wielu dziennikarzy rówieżż poleca słuchaczom właśnie tę dwójkę na start. Ponad dwa miliony słuchaczy w ostatnim miesiącu, pomimo, że obecnie trwa ich dwuletnia przerwa wydawnicza. Zapowiedzieli trasę koncertową na luty tego roku, ale z wiadomych powodów nie doszła ona do skutku. Kolejnym terminem jest przyszły rok (dokładniej jesień), więc możliwe, że do tego czasu dostaniemy nowy materiał od braci.
Na początku tekstu wspomniałem o dzielnicy Corbeil-Essonnes, która przez wielu jest nazywana gettem. Stamtąd pochodzą Tarik oraz Nabil. Ich dzieciństwo nie należało do lekkich, z racji miejsca zamieszkania. Dragi, broń i patologia były wszechobecne. Są dziećmi imigrantów z Korsyki oraz Algierii. Ojciec obrobił bank przez co odsiedział osiem lat w jednym z najcięższych więzień we Francji. Obaj bracia dorastali bez matki. Starszy o 3 lata Tarik dwa razy odsiadywał karę za handlowanie narkotykami. Nabila nie spotkał taki los, co nie oznacza, że dobrze się prowadził. Po prostu nigdy nie wpadł w ręce policji. Przy okazji, podobnie jak cała dzielnica, mieli styczność z rapem. Zaczęli działać solo. Na przestrzeni lat 2008-2014 każdy z nich wypuścił solowe nielegale, które są dziełami sztuki, nie dorastają do pięt wspólnym albumom. Brzmią jak najgorszy uliczny rap rodem z Polski, gdyby ktoś wtedy wróżył im jakąkolwiek karierę, to zostałby uznany za wariata.
W 2014 roku stał się cud, w postaci połączenia sił przez dwóch braci. Jakość skoczyła diametralnie, co przełożyło się na odbiór. Każdy utwór duetu przebił barierę miliona odtworzeń, a rekordem jest 145 milionów. Liczby robią wrażenie. Przedstawili się światu na mixtapie Que la familie. To był wstęp do świata cloud rapu. Jeszcze w tym samym roku (2015) wydali pierwsze LP Le monde Chico, które uzyskało status podwójnej platyny, co we Francji oznacza, że płyta sprzedała się w liczbie 200 tysięcy sztuk. Bracia stworzyli swój pierwszy „viral” jakim jest „La monde ou rien”, które zostało protest songiem w 2016 roku podczas protestów przeciw jednej z ustaw zmieniającej prawo zatrudnienia. Coś jak „Jebac PIS” Cypisa na strajku kobiet, ale nie porównujmy poziomów obu utworów.
Album zdobył niesamowite uznanie wśród Francuzów, o czym świadczą chociażby zasięgi (każdy numer posiada powyżej 10 milinów odtworzeń, co jest naprawdę niezłą sumą, nawet jak na liczny, francuski naród). Raperzy uspokoili się na tej płycie i zaprezentowali styl, do jakiego dzisiaj już jesteśmy przyzwyczajeni. Spokojna i powolna nawijka przy której można wychillować. Śmieszna sprawa, że nie znając języka jesteśmy w stanie spokojnie vibe’ować do utworu o zabójstwach i trudnym dzieciństwie. Są to też jedni z pierwszych raperów, którzy tematykę znana z drillu przenieśli na cloud rap.
Przechodzimy do kolejnego albumu, który jest uznawany za najznakomitsze dzieło duetu PNL — Dans la legende. Album zdobył status diamentowej płyty z wynikiem miliona sprzedanych kopii! Aby zobrazować Wam tę liczbę, to tak jakby raper w Polsce sprzedał około 500 tysięcy egzemplarzy. Liczby na Spotify również robią wrażenie. Tylko jeden, zamykający track nie przebił bariery 20 milionów odtworzeń. Legendarny sukces, album jest zaliczany do dziesięciu najważniejszych wydawnictw, jakie ujrzał francuski rap.
Po ogromnym sukcesie wybuchł hype, który został spożytkowany we właściwy sposób. Deux feres jest najnowszym, mającym dwa lata projektem. Album otwiera najhuczniejszy i stworzony z największym rozmachem w historii francuskiego rapu singie „Au DD”. Do realizacji teledysku wynajęto wieżę Eiffla, co kosztowało ponad 800 tysięcy euro. Moim zdaniem jest to najlepszy klip, jaki w ogóle powstał. Bardzo spokojny, wręcz usypiający klimat zaserwowali nam Ademo i N.O.S. Nie zmienili tematyki utworów, nadal nawijają o rodzinie, dragach, ale tak umiejętnie swoim wokalem i autotunem, że niewielu słuchaczy zarzuca im zapętlenie. Większość dziennikarzy uznaje Dans de legende za album lepszy od Deux feres. Ja twierdzę inaczej i stawiam oba wydawnictwa na równi. Dopracowane do najmniejszego szczegółu i zrobione z rozmachem.
Warto wspomnieć o ich anonimowości. Są znani z zamknięcia na wywiady i nie udzielają ich żadnej redakcji. Rzadko wstawiają coś na sociale. We wrześniu 2020 roku Ademo został złapany przez policję i aresztowany za posiadanie narkotyków oraz zaśmiecanie miejsca publicznego. Nic w tym dziwnego, gdyby nie sposób interwencji, który zrobił wielki szum we francuskich mediach. Wszystko miało miejsce wśród tłumów ludzi oraz zostało nagrane, po czym wrzucone do sieci (film wyżej). Moim zdaniem wina leży po obu stronach. Policjanci nie powinni tak ostro reagować, a Ademo powinien powstrzymać nerwy na wodzy w miejscu publicznym. Bez względu na tę sytuację duet zasługuje na wszelkie pochwały i na miano legendarnego dla francuskiego rapu. Osobom, które chcą pogłębić swoją wiedzę na ich temat polecam film na Netflixie.
Niska
Francuz, którego rodzina pochodzi z Kongo. Wywodzi się z paryskich przedmieść, które może nie są tak patologicznym miejscem jak Goutte d’Or ale również nie cieszą się dobrą opinią. PNL tworzy spokojne, cudowne utwory. Niska jest ich przeciwieństwem. Energia, jaką raper przekazuje na trackach jest nie do opisania. W Polsce porównałbym go z Miszelem. Charo Life, czyli pierwszy nielegal rapera jest właśnie przykładem agresywnej nawijki. Wokal Niski jest stworzony do gangsta rapu rodem z paryskiego getta. Porusza na swoich trackach tematy związane z przestępstwami i życiem, jakie mu towarzyszy.
Kolejnym albumem jest Zifukoro, które nie wyróżniało się niczym specjalnym. On jest dobry, tak po prostu. Nie jest na tyle zjawiskowy, abym się rozpisywał na jego temat. 2017 za to, był rokiem przełomowym dla Niski, ponieważ to właśnie wtedy przebił się do naprawdę szerokiej publiki. Commando było pomieszaniem spokojniejszej (co nie oznacza spokojnej) nawijki, braggi, agresywnych punchline’ów oraz klimatu rodem z Afryki. Połączenie to dało nam 18 utworów. Album zdobył ponad pół miliarda odtworzeń w serwisie Spotify, co uplasowało Niskę w topce francuskich artystów. Projekt zdobył status diamentowej płyty.
Najświeższym wydaniem rapera jest album Mr. Sal, który jest spuszczeniem z tonu. Każdy, kto lubi gangsta rap, powinien automatycznie zakochać się w Nisce. Na przestrzeni lat przestaje być jednak raperem związanym tylko z blokami, a zmienia się w twórcę, który idzie razem z nurtem i tworzy albumy przystępne dla każdego. Czy to dobrze? Z jednej strony tak, bo zyskuje coraz to większa popularność, z drugiej strony tęsknię za Niską, który przez 40 minut jest tak agresywny, że najchętniej zabiłby Cię przez słuchawki. Kilka dni temu wydał singiel wraz z teledyskiem „De bon matin” — warty sprawdzenia.
MHD
Jeden z moich ulubionych raperów z francuskiej sceny. Pochodzi z gwinejsko-senegalskiej rodziny. Jako jeden z pierwszych połączył afrykańskie klimaty z francuskim rapem, jest uznawany za prekursora afrotrapu, który możecie kojarzyć za sprawą, robiących go parę lat później, Blachy, Kiza, Białasa czy większości polskich raperów w pewnym momencie. Właśnie z niego jest znany MHD. PLK tylko mówi o swoich korzeniach, MHD przypomina o nich na trackach dosłownie, poprzez bity. Pierwszy album MHD był, jak na debiut przystało, wprowadzeniem do twórczości rapera i zapoznanie się z nim. Świetnie się przyjął i został sprzedany w 200 tysięcy kopiach.
Po nim wyszło 19, które już jest majstersztykiem przenoszącym słuchacza wprost do Afryki. Jestem pod wrażeniem tego, co zrobił MHD na tej płycie. Mimo życia i dorastania w Paryżu, udało mu się tak zobrazować swoje pochodzenie, jak niejeden raper nie potrafi opisać swojej ojczyzny. Tam nie ma słabych utworów, dlatego najlepiej zabrać się za odsłuch albumu w całości.
Kilka tygodni temu (dokładnie 16 lipca) MHD wypuścił najnowszy projekt o nazwie Mansa. Krążek bardziej energiczny, z nastawieniem na bangery. Twórca nie zapomniał o korzeniach i przekazuje nam kolejne afrotrapowe produkcje.
Mniej przyjemna ciekawostka z jego życia — raper jest wplątany w zabójstwo 23-letniego mężczyzny. Wszystko miało miejsce w lipcu 2018. Podczas starcia dwóch gangów, jeden z napastników został rozjechany autem, które rzekomo należało do MHD. Kilka dni po zdarzeniu oskarżono samego artystę o zabójstwo. Raper nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. W zeszłym roku został umieszczony na 4 miesiące w areszcie. W lipcu 2020 został z niego zwolniony, ale nadal przebywa pod nadzorem. Cała sytuacja jest bardzo skomplikowana, sam raper nie wie co się z nim stanie i nadal czeka na proces.
Słowem zakończenia
Sądzę, że na dzisiaj przekazałem Wam dostateczną dawkę wiedzy o francuskim rapie, lecz to nie koniec. Spodziewajcie się drugiej części, w której przedstawię kolejnych przedstawicieli tej sceny. Poniżej znajdziecie playlistę, która przeprowadzi Was przez legendarne kawałki i aktualne trendy.