EXIT2020 jest (w sumie jak wskazuje tytuł) trochę odbiciem tego, jak wyglądał rap w ubiegłym roku. Płyta bardzo różnorodna, na której znajdziemy zarówno świetne pomysły, jak i te nietrafione. W stylistycznej mozaice jednak każdy powinien znaleźć coś dla siebie.
Przedpremierowa średniawka
Nie ukrywam, że słuchając singli obawiałem się chyba pierwszy raz w życiu o poziom płyty VNM-a. „Autonomia”, „Antycypacja” i przede wszystkim „Hope After All” to dobre numery, ale w moim odczuciu średnio singlowe, bez dużego repeat value. „Ataraksja” pomimo znalezienia ciekawego i dobrze brzmiącego efektu nałożonego na wokal Venoma, jako całość jest dość osobliwa. Wyłamująca się dość konkretnie z linii melodycznej końcówka refrenu, mocne zaznaczenie średnich lotów wersu o „pierdoleniu tego roku betonowym chujem” postawiło mnie w raczej ambiwalentnym stosunku do drugiego singla z EXIT2020. Nie zrobił tego natomiast „Viral”, który jest najsłabszym momentem na płycie. Choć VNM trzyma poziom na swojej zwrotce, refren jest zwyczajnie asłuchalny, a Bonson widocznie nie chce mnie pozbawić wrażenia, że zeszłoroczne gościnki (płyta Hashashins i teraz EXIT2020) to jego najsłabsze wydanie w całej karierze. Refreny u Venoma właściwie od De Nekst Best to obiekt mojego największego muzycznego love-hate relation.
W kwestii śpiewania bez zmian
Bo o ile VNM ma świetne ucho do cudzych refrenów, a przykłady można by mnożyć (również w przypadku tej płyty, do czego wrócę za chwilę), o tyle te wykonywane przez niego samego rzadko kiedy przy pierwszym odsłuchu pozostawiają bez uczucia, że stało się tu coś dziwnego. W przypadku EXIT2020 było tak ze wspomnianą wcześniej „Ataraksją”. Było tak też z „Pomnikiem”, którego refren, początkowo mnie odrzucił, jednak po kilku odsłuchach się przyzwyczaiłem i słucha mi się go w porządku, ale szczerze? Ja do tej pory nie wiem czy on jest dobry. Z pewnością udany jest natomiast refren „Lepiej”, który od kilku dni co jakiś czas nucę sobie pod nosem. Tak więc w kwestii śpiewu VNM-a sytuacja pozostaje niezmienna, nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. Ponarzekalim, to teraz czas pochwalić. Bo też zdecydowanie jest za co.
Najlepsze czeka na płycie
Między innymi za wspomniane wcześniej gościnki (za wyjątkiem Bonsona). Zarówno Grubson („A raz tak”), K-Leah („Zieleńsza”), jak i Mateusz Krautwurst („Hiperkan”) dali świetne refreny, a dodatkowo, bridge w wykonaniu tego ostatniego to prawdziwy popis umiejętności wokalnych. Każdy z nich idealnie wpasował się w klimat narzucony przez gospodarza, świetnie wzbogacając te bardzo dobre numery. Skupiając się jednak bardziej na VNM-ie, „Cicho kvrwa” to jedna z ciekawszych rzeczy ostatnich miesięcy. Venom w konwencji comedy rap, której tak bardzo brakuje na naszej scenie? Przed odsłuchem powiedziałbym, że to się nie wydarzy. A numer jest naprawdę zabawny. Dostajemy też trochę konwencji, z których dobrze znamy V-a, i w których wciąż czuje się bardzo dobrze: techniczny popis na „Fight Clubie” i gorzki opis jego relacji z byłą połówką na „Lepiej”. W kontekście odsłuchu całej płyty, „Hope After All” brzmi dużo lepiej niż jako singiel. Widnieje jako piękne zamknięcie podróży i wlanie osobistych nadziei w serca każdego słuchacza, nie tylko fanów. Chociaż mam wrażenie, że to przede wszystkim im spodoba się ta płyta.
Coś dla każdego
EXIT2020 nie jest płytą przełomową w twórczości VNM-a. Nie jest raczej czymś, co przekona do jego postaci nieprzekonanych, pomimo bardzo ciekawego „Cicho kvrwa” czy hitowego „A raz tak” (które, nawiasem mówiąc, powinno być jednym z pierwszych singli). Nie zaskakuje świeżością treści czy poziomem muzycznym. To po prostu ciut nierówny, ale w gruncie rzeczy dość ciekawy i dobry album Venoma. A jednak polecam sprawdzić go każdemu, bo różnorodność EXIT2020 może sprawić, że zostaniecie z jakimś numerem na dłużej. Z tego samego powodu gwarantuję fanom, że chociaż w małym stopniu zadowoli ich wszystkich. Każdy znajdzie na tym albumie coś, za co najbardziej ceni styl VNM-a.