Kraków, Marzec 2020 będące trzecim wydawnictwem Kukona w ciągu ostatnich 9 miesięcy, nie jest w jego twórczości niczym wyjątkowym. Zalew żenujących, generycznych wersów, jedno flow i ten sam klimat tworzony przez rapera, na którym utrzymuje się cała jego kariera. Kariera, o której też wspomnę kilka słów.
Spotkanie ze ścianą
Jak widać po wstępie, fanem twórczości Kukona nie jestem, przyznaję. Postarałem się więc podejść do tej płyty maksymalnie obiektywnie, odsuwając na bok osobistą niechęć tak, żeby nie krytykować jego najnowszego albumu ze względu na uprzedzenia. Mimo to na starcie zderzyłem się ze ścianą. Otworzyłem album na Spotify i po przeczytaniu tracklisty… odłożyłem odsłuch na kilka dni. „Toxic orgasm”? „Buziaczek i buszek”? Tytuły wręcz bezczelnie infantylne sprawiły, że zabrałem się za coś innego. Zdążyłem w tym czasie przeczytać parę opinii. Ilość pochwał pod kątem „Dziewczyny z biblioteki” sprawiły, że w swej naiwności uwierzyłem, że może Kukon dokonał jakiejś istotnej zmiany w swoim stylu. Że zrobił coś ciekawszego niż zwykle, co bardzo docenili słuchacze. Rzeczywistość jest jednak trochę bardziej oczywista.
Wrażliwość, a może raczej tani chwyt
Do „Dziewczyny z biblioteki” ka-meal wyprodukował fenomenalny bit, zdecydowanie najlepszy na płycie. Na której, tak na marginesie, oprócz wspomnianego utworu i „Buziaczek i buszek” (brr) producent nie wspiął się na swoje wyżyny. To są dalej bardzo klimatyczne produkcje ka-meala znane głównie z Ezoteryki i Erotyki, ale pokazywał się nawet w tym roku z dużo lepszej strony we współpracy z Bonesem, czy dogrywając się na czwarty wolumin Czeluści. Wracając jednak do rzeczonej „Dziewczyny z biblioteki”, Kukon zrobił na tym numerze coś, czego bardzo nie lubię i czego, jak przynajmniej twierdzi, nie lubi także on:
No właśnie, uczuciami się nie bawi. Nie oczekuję, że Kukon będzie się obnażał na utworach, kreacja nie jest czymś złym. Złą, a raczej po prostu żałosną rzeczą jest niekonsekwencja w kreacji i nagrywanie utworu o swoim wrażliwym wnętrzu i pragnieniu prawdziwej miłości, który na kilometr bije próbą sztucznego wzruszenia zapatrzonej w swojego idola widowni. Ktoś może mi zarzucić: „Ale skąd możesz wiedzieć co on czuje? Nie znasz go przecież” Owszem. Nie znam. Znam natomiast jego ostatnią twórczość oraz pozostałe utwory na Kraków, Marzec 2020 i nie umiem patrzeć na „Dziewczynę z Biblioteki” inaczej niż jako na kreację, która ma poruszyć nastoletnią żeńską, a więc lwią część jego słuchaczy.
Liryczny zespół Tourette’a
Drugim numerem, który wywołał u mnie falę negatywnych uczuć jest „Cała noc w samolocie”. Tu, Kukon zachowuje się, wybaczcie mi porównanie, jakby był chory na dziwną odmianę zespołu Tourette’a. Cały utwór zaczyna się wersami, które zwiastują emocjonalny, poruszający numer o relacji damsko-męskiej:
Uroczo, prawda? To może czas na kolejną linijkę:
Serio, Kukon? Serio? Naprawdę nie umiem inaczej tego porównać niż do Tourette’a i wciskania losowo w zdania przekleństw, a w tym wypadku, wulgarnych wersów o seksie. W refrenie słyszymy o tym jak Kukon myśli tylko o swojej wybrance. Idźmy więc dalej, do początku drugiej zwrotki:
Mógłbym całą recenzję poprowadzić wypisując cytaty, które podważają to czy sam Kukon wie o co mu chodzi w tekście, ale naprawdę nie chcę się pastwić. Naszła mnie natomiast refleksja w związku z konfrontacją mojej recenzji z popularnością rapera.
Sprawdzona formuła
Rozumiem, że do kogoś może trafiać klimat jaki Kukon tworzy w utworach. Zastanowiła mnie natomiast ilość komentarzy, w których ludzie wspominają, że utożsamiają się z tekstami, a przy odsłuchu towarzyszą im ogromne emocje. Tekstami, które bardzo łatwo brutalnie zweryfikować. Przypomniało mi to opinię dotyczącą twórczości pewnego skreślonego przeze mnie i wielu innych słuchaczy raperaa: „Jego teksty są do tego stopnia zbieraniną poetycko brzmiących, niełączących się ze sobą zdań, że aż łatwo któreś z nich zinterpretować jako coś, co sami przeżyliśmy”. I być może tu tkwi klucz także do popularności Kukona. Sądzę jednak, że budowanie twórczości na tym efekcie może doprowadzić do szybkiego wygaśnięcia zainteresowania. Nawet oczarowanych twoją osobą fanów da się zanudzić monotonią. Ja z pewnością nie dałem się oczarować ani płycie Kraków. Marzec 2020 ani żadnej wcześniejszej nagranej przez Kukona. Ale przynajmniej uczciwie spróbowałem, prawda?