Na ten projekt czekaliśmy 4 lata, bo właśnie tyle minęło od ostatniej płyty Sitka. Czy człowiek, który w 2014 był zapowiadany słowami ,,świeżość na polskiej rap-scenie”, pokazał, że warto było czekać na jakikolwiek jego kolejny projekt? Po Wielkich snach sam byłem ciekaw, z jakiej strony słuchaczom tym razem pokaże się Adrian. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że poprzeczka została zawieszona dość wysoko po wyjściu pierwszego albumu na rynek. W końcu nawet sam Wojtek Sokół stawiał na jego sukces ,,skrzynkę łychy”…
Wnioski po przesłuchaniu nie są sprzyjające Sitkowi i bardzo trudne było dla mnie, by doszukiwać się ciekawych linijek na płycie, poza mniejszymi wyjątkami, takimi jak w ,,Syzyfie” czy ,,Czuję się całkiem”. Warstwa liryczna projektu pozostawia wręcz wiele do życzenia, tematy bywają powtarzalne i pozostają podane tylko w inny sposób niż na poprzednich projektach. Ile razy słyszeliśmy już wersy pokroju ,,nikt we mnie wcześniej nie wierzył, teraz jestem popularny”, ,,jak Cię nie było na początku, to teraz nie podchodź”, ,,jestem z bloków, miałem ciężko, ale teraz mam lepiej”? Nie wspominając o zabiegu linijki powtarzającej się nie mniej niż 10 razy w refrenie kawałka pod tytułem ,,Wiesz jak jest”. Nie brzmi to najlepiej, a przytaczane już wyżej przykłady nie pojawiły się w jednym utworze, a niestety w co najmniej kilku.
Oczywiście nie zabrakło też wspomnień o powodzeniu autora wśród kobiet. ,,Suka mnie rozbiera wzrokiem w klubie, kiedy tańczysz z nią” to wielokrotnie powtórzony i już niczym nie zaskakujący motyw. Jestem w stanie zrozumieć chęć postawienia na formę, ale można odnieść wrażenie albo pójścia na najzwyklejszą łatwiznę, albo wypuszczenia przez Adriana czegokolwiek, ponieważ czas już najwyraźniej mu uciekał.
Poziom bywał zdecydowanie wyższy
Sam byłem mocnym entuzjastą Sitka, jak pewnie duża rzesza fanów pamiętająca go z czasów ,,Bólu” czy ,,Nie zaprzeczysz”. Kiedy dostaje się taki produkt jak Nowy Vibe, trudno nie poczuć zawodu, a nawet można sobie zadać pytanie, czy naprawdę myślał nad tym aż 4 lata. Jak widać, dużo zmieniło się nie tylko w muzyce Sitka, ale również w wyświetleniach. Do tej pory żaden z singli na Youtube nie osiągnął miliona, gdzie przy pierwszej płycie było to totalnie nie do pomyślenia. Obecne osiągają ledwo po 500 tysięcy, co wystarczająco mówi o tym, że nie do końca przyciągnął uwagę ludzi. Oczywiście, nie można mierzyć jakości muzyki wyświetleniami, ale w tym przypadku poszło to po prostu w parze. Raper nie zafundował nic, co mogłoby zainteresować potencjalnych nowych słuchaczy.
Poruszając kwestię muzyczną, owszem, możemy usłyszeć go w różnych stylach z różnym flow, jest tam całkiem sporo eksperymentów stylistycznych, które mogą pokazać nam artystę w nieco innej odsłonie. Nie zmienia to jednak faktu, że dobrze słyszeć szukania nowych rozwiązań. Momentami odnosiłem natomiast wrażenie, że ucierpiała na tym rytmika, co również mocno mnie zdziwiło, ponieważ była to akurat najmocniejsza strona Sitka. Niestety trzeba przyznać, że w każdym aspekcie płyta z pewnością trzyma niższy poziom od poprzedniej, a wiele razy mieliśmy przykłady tego, że autora tekstów stać na więcej, że z każdym kolejnym krokiem będzie to lepsza muzyka. Właśnie dlatego mam cichą nadzieję, że może jest to tylko słabszy muzycznie moment, po którym wróci z lepszym materiałem. Nadal nie bez powodu utrzymuje on dosyć mocną pozycję na naszym rynku oraz posiada sporą rzeszę fanów, którzy, tak czy inaczej, pozostają przy nim.
Podsumowując, jedyną pozytywną stroną pozostaje ta producencka. Widać, że akurat w ten aspekt włożono dużo solidnej pracy, co stanowi zaletę przy odsłuchu albumu. Problem stanowi jednak liryka tego projektu. Niestety, ale starając się obiektywnie podejść do tematu, nie sądzę, że ta płyta powinna być jakkolwiek uznawana za prawdziwy Nowy Vibe na polskiej rapowej scenie, oraz żeby fani wspominali ją jako najlepszą rzecz, jaką wypuścił Sitek.