fbpx

Montana, ale nie Mata – dlaczego czekam na nowego Malika?

Malik Montana, właściwie Mosa Ghawsi – niemiecko-polski raper i autor tekstów, pochodzenia afgańskiego, nie no, żartuję. To nie kolejny odcinek parodii „sylwetki polskich gangsterów”. Jednak jeśli zdecydujesz się tu pozostać, to przeczytasz moje przemyślenia i argumenty za tym, dlaczego warto czekać na nowy album Don Montany.

Nie ma takiego jak on

Kiedyś z bandytami Liroy, potem polska scena byłą świadkiem (niekoronnym) Zabójstw Lirycznych, legendarnego mixtape’u Sos, Ciuchy i Borciuchy czy Diho RaZ. Jak dobrze wiecie, odnoszę się do albumów Sentino, Kaza (w tym przypadku w duecie z Belmondo) i Diha, którzy przez pewien okres byli prekursorami przewózkowego hustla rapu. Czas pokazał, że z całej trójki najlepiej ma się Bałagane, który nagrał już kilka klasyków, ma swój wierny fanbase i ogólnie rzecz ujmując, wpisał się do świadomości słuchaczy i historii polskiego hip-hopu. Po wielu wpadkach, do łask wrócił też Belmondo, jednak pod wcieleniem Belmondawga. No i co by nie mówić, Diho też ma się całkiem nieźle, a obecnie odcina kupony rzucając wersy o sikaniu do obiektów pływackich, czy porównując swoje przyrodzenie do owoców morza — niemniej jednak, na pewno bawi się dobrze, a to najważniejsze.

Problem pojawia się w momencie, gdy zdamy sobie sprawę, że odeszli oni od tego brudnego, czysto nielegalnego wydawnictwa i nie można mieć im tego za złe. Kaz wpadł w stagnację i jego płyty nie są już tak porywające jak jeszcze te sprzed Narkopopu. Belmondziak aka Młody G również odszedł od tej formuły, chociaż po kwit-flipach na własnych fanach może wydawać się to niemożliwe. Skąd te zmiany? Zapewne obaj dorośli muzycznie i prywatnie — jeden nie rucha goblina, a drugi nie odpala instastory, kiedy jest po towarze. Wymagania słuchaczy też się zmieniły, a pewne trendy wypadły z mody. Chwilowy skok popularności hustla rapu mógł przyjść w momencie, kiedy do odsłuchu polskich słuchaczy trafił UK Drill. Oba gatunki nie powinny się wykluczać, a nawet mają coś wspólnego. Co prawda popularność „brytyjskiego wiertła” trwała na przełomie jesień 2020-zima 2021, ale owoce tego epizodu możemy słyszeć do dziś.

Lekko ponad 3 miesiące i przywitamy 2022 rok. Do sieci dalej trafiają numery grupy (już labelu) GM2L, w którego skład wchodzą Alberto i Josef Bratan. Obaj załapali się do fali drillu, która konsekwentnie wierciła w uszach Polaków. Nie chce im wróżyć, ani zbyt poruszać ich tematu, bo póki co są epizodami z kilkoma kawałkami i featami. Życzę im wszystkiego co najlepsze, chociaż pod stricte hustlerską przewózkę ciężko mi ich podciągnąć. Być może to właśnie reprezentanci Get Money Live Life postawią dumny pomnik polskiego drillu, z domieszką brudnego flexu.

GM2L i przyjaciele (źródło: archiwum Popkillera).

Malik wró… pojawił się.

Póki co z mojego tekstu możecie wywnioskować, że między 2015 a 2020 w Polsce nikt nie nawijał o lichwach, hajsie i prostytutkach, ale tak nie jest. Upadająca już kariera Sentino, czy ostatnie czasy prime’u Kaza przyniosły nam jeszcze kilka dobrych numerów. Nie doczekaliśmy się kontynuacji SCiB, ponieważ Jaca wdał się w konflikt z Młodym Samarytaninem, ale nie wszystko poszło na marne. Belmondo przez kilka lat funkcjonował w kolektywnie Mobbyn, który jak pewnie wiecie jest odpowiedzialny za kolejną, jedną z najlepszych i najważniejszych płyt polskiego hip-hopu, czyli Mobbyn. Nad legendarnością i swagiem tego krążka nie ma co się rozwodzić, bo kultowe już „Telefony” chcąc nie chcąc zna każdy, ale nie sposób o tym materiale nie wspomnieć. Dalej grupa wydała kolejny krążek pt. Uhqqow, no ale umówmy się, że to nie ta sama półka co ww. płyty.

Nie tylko Belmondo trzymał się dobrze, bo do Dzikiego Wschodu (już wtedy GM2L), dołączył pewien artysta, któremu w zasadzie poświęcam ten felieton, a mowa oczywiście o Maliku Montanie. Polscy odbiorcy mogli poznać go nieco wcześniej, w końcu Ghawsi dograł się do kilku kawałków Sentina, jeszcze za czasów Zabójstwa Lirycznego i był częścią słynnego filmiku w kierunku Dody i wytwórni muzycznych, który powinniście znać, jak paciorek. Jeszcze raz przenieśmy się do czasów prostszych.

Pierwszym wydawnictwem Montany było nielegalne LP Naaajak, gdzie czystohustlersko brzmiało ikoniczne i tytułowe „Naaajak”, swagerskie „Jojo” i potężnie brzmiący „Rose Moet”. Następie do słuchaczy trafiło Haram Masari, a numery jak „B.I.G Poppa” z Tede, „Prozac” czy „Za pietnascie trzecia” wzorcowo broniły założeń hustlerskiego rapu.

W 2018 roku raper uraczył nas dwoma projektami. Tijara i 022 niejednokrotnie gościły na moich słuchawkach. Pierwszy legalny long-play Malika mogą reprezentować takie tytuły jak „MIELI”, „1-SZY NOS”, wyróżniłbym jeszcze „„MUFASE”, „KING” i „6.3 AMG”, które mieszczą się w granicy wymagań, aby znaleźć się w tym zestawieniu. 022 przyniosła nam przyjemne, przewózkowe „GM2L” oraz kapitalne „International”, które przyjęło się świetnie, co chyba odczuł sam raper, bo kolejna płyta oferowała nam mocno zbliżone klimaty.

Róża z betu na hustlerskim polu — jednoosobowy zarząd

Mamy rok 2019, a Malik zaczyna pokazywać jak bardzo utalentowanym raperem jest. Ludzie mnie czasem pytają „Jaki album puścić, jeśli chce posłuchać czegoś o gangsterce?”, a ja wtedy mówię: „Odpal live Sentino, kiedy włączy mu się dwubiegunówka. Import/Export mordo”. W mojej skromnej opinii jedyną wadą tej płyty jest to, że jest długaśna i równie dobrze w ciągu roku mogłaby zostać podzielona na dwie EPki. Niemniej szanuję, lubię i słucham takiego Malika, który nie boi się nawijać tam o klamkach, pieniądzach, kobietach i ogólnie pojętej przewózce, która jak najbardziej ma wiele wspólnego z szeroko pojmowaną hustlerką. „Skorpion”, „Zielona flegma”, „DRUECK” czy „Jungle Boyz” niesamowicie podobne stylistycznie do „International” to świetne numery, do których Was odsyłam.

Śmiało mogę powiedzieć, że obok Naaajak, Import/Export jest najlepszym krążkiem Misia Malisia, z najmocniej obsadzonymi hustlersko tekstami i tą charakterystyczną dla tego gatunku przewózką. Od premiery tego krążka mijają blisko 2 lata, a jak wiemy słuchacze w Polsce nie są nauczeni tak długiego czekania na nowości od ich idoli. W tym miejscu mogę wreszcie przejść do konkretnych powodów, dlaczego tak czekam na tego Malika.

Oczywiście wyżej wspomniane płyty i single niech będą dla Was zapalnikiem, że po prostu lubię twórczość Montany i to też jest powodem.

Mr. Snippet

Kto w miarę regularnie śledzi instagramowy profil Malika, ten wie, że kilkukrotnie wrzucał tam wycinki z nowych kawałków. W ten sposób internauci poznali „BO Z OŁOWIEM NIE MA ŻARTÓW”, czy dwa kolejne snippety, z numerów, których jeszcze nie znamy. Póki co wiemy, że w najbliższym czasie na streamingi trafi singiel „Luci” (już trafił mordœ – przy. red.), z którego wycinków nie pamiętam, ale możemy je znaleźć na TikToku szefa GM2L.

Natomiast „BO Z OŁOWIEM NIE MA ŻARTÓW” i „Cartier” są w pełni zleakowane na Soundcloudzie. Najbardziej w Maliku boli mnie ta tajemniczość, mimo że buduje mocny hype na jego osobę. Wydaje mi się, że żaden post i zapowiedź to nie przypadek, a wszystko jest odgórnie przemyślane, aby czytelnik czekał na wydanie produktu finalnego. Co jak co Maliś umie w marketing i organizacje, to obrotny człowiek i jeżeli to wszystko służy budowaniu napięcia przed wielkim „BOOOOOM” to ja zapinam pasy, i wsiadam do tego hypetrainu.

Martwić może jedynie jedna z wypowiedzi rapera na temat procesu twórczego. Przywołując ją z pamięci Malik pisał, bodajże w odpowiedzi na pytanie z relacji, że często robi numer, który mu się podoba przez chwilę, a potem ma wrażenie, że jest za słaby i kawałek kończy w szufladzie. Po snippecie „BZONMŻ” bałem się, że tak właśnie ten numer skończył, ale zleakowana wersja przynajmniej na chwilę mnie uspokoiła. Czekam na oficjalne wydanie w dobrej jakości, z teledyskiem nakręconym na ulicach WWA.

(źródło: ig @donmalikmontana, fotograf nieznany.)

(Nie)wychowani słuchacze

Rozwinę temat bolączki czekania, bo to trochę istotne. To nie tak, że Malik jest fenomenem na skalę światową, ale na tą polską już tak. Wciąż jest świeży, jego muzyka jest z płyty na płytę lepsza, a on sam dosięga mocnych, zagranicznych kolaboracji, jak chociażby ta z LX’em czy Tovaritchem, a po drodze pojawili się Eldo, Lil Toe, Mr. Polska, Bedoes, Kizo, Białas, Kaz i kilka większych lub też mniejszych ksyw. Czuję, że to nie ten sam raper, co za czasów starego GM2L czy jeszcze z 2018 roku. Jestem głodny jego muzyki, bo ma co mi zaoferować. Ostatnio świetna dogrywka do kawałka Maty, gdzie chcąc nie chcąc, Malik poleciał najlepiej i zjadł numer.

Dodatkowo my jako słuchacze jesteśmy nieprzyzwyczajeni, że raper nie wydaje co roku płyty. Pamiętam moje nerwy na półtoraroczną przerwę Białasa. Fani Kubana co roku piszą o jego powrocie, a komentarze o tej treści mogę znaleźć nawet w lodówce i torbie treningowej. Fani Rogala wciąż łudzą się, że jeszcze kiedyś go usłyszą. Nawet mój kumpel powiedział „Ej, ale dziwne wakacje, skoro Łajcior nie wydał płyty”. Widzicie to? Rozumiecie? Na pewno.

2021 rok to chłopiec do bicia

Niestety, to prawda. Ile w tym roku dostaliśmy płyt, które ocenilibyście na więcej niż 8? Albo powiedzieliście, że są więcej niż dobre (przynajmniej bardzo dobre)? Że co, Żabson? Mixtape pełen feederów. Bedoes też nie dał niesamowitej płyty, po prostu dobrą. Smolasty za bardzo poszedł w klimaty R&B, żeby być faworytem, ale w tej mierności i tak jest na podium. Kaz? Jak pisałem wyżej, od kilku lat stagnacja, nic więcej poza „ok” nie powiem.

Projektów, które faktycznie mnie przy sobie zatrzymały jest mało, a musicie wiedzieć, że nie jestem nie wiadomo jak osłuchany i łatwo przychodzi mi wstrzelić się w trend, czy podłapać viral. Nie udało mi się wpaść w Chivasomanie ani nie cieszył mnie odsłuch debiutu Fukaja. Ten rok w większości przypadków muzycznie wypada kiepsko i Lowpass, Belmondziak czy Rau tego sami nie uratują. Patrząc na hype i formę pozostaje mi wierzyć w Malika. In Malik We Trust.

Ja w to po prostu wierzę

W muzyce dla wielu ważna jest autentyczność i to, kim faktycznie jest ich ulubiony raper. Są ludzie, którzy otwarcie przyznają się do niesłuchania jakichś artystów, bo Ci mają na koncie jakieś przypałowe akcje. Czy to źle? Nie, bo sam też tak mam. Ciężko mi wspierać kogoś, kto jest dla mnie słabym człowiekiem — nie streaminguje jego muzyki ani nie polecam.

Spójrzmy na Malika. Nie od wczoraj robi muzykę, bo na YouTube można jeszcze znaleźć jego numer z 2012 roku w języku angielskim, nagrany gdzieś w Londynie. Nie od wczoraj nawija, że nosi klamkę, pcha towar czy obraca się wśród panien lekkich obyczajów. To wszystko to wizerunek budowany latami. Malik w tym czasie nie miał przypałów, które jakoś podważałyby jego wiarygodność i szkodziły jego wizerunkowi. Ba, nawet nad tym działa! Pamiętacie jak nie tak dawno na Instarelacji King Bibica latało story „#FREEMONTANA”, bo ten został zawinięty? Nikt właściwie nie wie, o co chodziło, ale przynajmniej dla mnie buduje to tę fajną otoczkę bycia gangsta/hustla. Wypowiedzi o tym, że muzyka to pasja, bo spokojnie mógłby się utrzymać z czegoś innego? Wierzę. Własne żelki, ciuchy, label, akcesoria, sieć komórkowa, twarz gali MMA. Czekam na samolot.

No i najprostszy przykład. Spójrzcie na niego i na ludzi wokół. Wielki, potężnie zbudowany facet arabskiej karnacji, z tym typowo arabskim, chrząkającym akcentem. Potrafi zrobić groźną minę, świetnie się ubrać, wypowiedzieć. To się albo ma, albo nad tym ciężko pracuje. Kogo ma wokół? Dwóch, również postawnych kolegów w postaci Alberto i Josefa, gdzie ten pierwszy faktycznie wygląda na takiego, co sprząta gości spod shisa baru, gdy Ci się krzywo patrzą. Bibic, który wygląda, jakby w każdym momencie był gotowy wyjąć nóż/klamkę. No i Diho, ale jego się po prostu kocha.

Widzicie do czego pije? Rozumiecie ten punkt widzenia, dlaczego patrzę na Malika, jak na polskiego Al Capone, kiedy nawija, że przemyca towar? Mam nadzieję, że tak. I tym akcentem zakończę mój wywód. Chcę tego albumu, jak żadnego innego.

Zeen is a next generation WordPress theme. It’s powerful, beautifully designed and comes with everything you need to engage your visitors and increase conversions.